[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy nadeszła chwila rozstania, przybysz zapytał Ksenię, którą uznał za wodza stada Udałowych, co by chciała otrzymać w prezencie.Ksenia poprosiła o czas do namysłu, do jutra.Udałowa cierpiała na kompleks owej staruchy, co to jeśli dostawała kałużę, prosiła o jezioro, jak otrzymała jezioro, chciała morza, a wraz z morzem i złotą rybkę, żeby ją usmażyć na oliwie z oliwek.Ta właściwość charakteru często pakowała Ksenię w dżunglę życiowych kłopotów.Często musiała korzystać z pomocy sąsiada, profesora Minca.Póki w domu wszyscy spali, łącznie z przybyszem, Ksenia siedziała w kuchni, piła jedną po drugiej filiżankę herbaty i zastanawiała się, jak to zrobić, żeby nie skiepścić i nie zażądać za mało.W końcu przybysze, mimo że w Guslarze rzecz zwyczajna, to rzadko mieszkają w prywatnych mieszkaniach i na dodatek gotowi są za to płacić według międzyplanetarnej taryfy.Przy tym nie można Kseni nazwać ślepą egoistką.Zawsze się o kogoś troszczyła.Rano zwróciła się do Tiszy - tak czule nazywano w domu przybysza, którego imienia nie udało się nikomu z Udałowych wymówić:- A czy możesz podarować tylko mały przedmiot, czy gabaryty nie odgrywają roli?- Ach, kochana Kseniu - powiedział Tisza.- Czy gabaryty w ogóle odgrywać rola w prawdziwych uczuciach?Tisza siedział na miękkich i ciepłych kolanach Kseni, a ta drapała go pod trąbą.- No to zdobądź dla mnie instrument - poprosiła Ksenia.- Dla wnuczka Maksymki.- Ciekawe - powiedział przybysz.- Instrument do jaka cel? Chirurgiczny czy budowlany - typu calówka lub młotek?- Nie kituj mi tu - warknęła Ksenia.- Ja ci zaraz dam młotek!Wymierzyła mu klapsa, Tisza spadł na podłogę, trochę się potłukł, ale nawet się nie obraził, ponieważ uznał, że sam jest sobie winien.- Odpowiedź na jeden pytanie, co? - powiedział.- Po co jest instrument dla twój głupi dziecko - wnuk?Czy powiedziałem wam, że Tisza jest w ojczyźnie znanym filologiem?- Instrument to pianino albo fortepian, ale nie za duży - powiedziała Ksenia.- Żeby można było na nim grać.Bo na świecie teraz rządzi sprzedąjność i korupcja, w naszych ciężkich czasach nie mamy co pokazać kolegom ze szkoły muzycznej, którzy sobie sprowadzili „Steinwaye” z Tajwanu.Tisza podszedł do prośby Kseni poważnie i uważnie.Poszli razem, do sklepu, do działu muzycznego dokładnie rzecz ujmując, potem do biblioteki, gdzie przekartkowali fundamentalne dzieło von Brauhitza „Historia produkcji salonowych fortepianów w księstwie Sakson-Weimar w końcu XVII wieku”.Co prawda dzieło było w języku niemieckim i tylko przypadkowo ocalało, kiedy wieśniacy palili bibliotekę obszarnika Gulkina, anglomana i teutonofila.Przeczytać je mógł co najwyżej słonik Tisza, ale stronice przewracała Ksenia.Kiedy w drodze powrotnej zajrzeli do Aleksandra Grubina, który nie tak dawno sklecił niezły komputer ze szczątków walającego się w lesie bezpilotowego statku kosmicznego z planety Swiekarsa, ten pozwolił sympatycznemu Tiszy przejrzeć wszelkie dane dotyczące pianin i fortepianów.Wieczorem słonik zapytał Ksenię:- Jaki jest cel waszego wyuczenia wnuka Maksyma - junior muzyka klasycznej, tak?- Jasna sprawa, kocham swoje potomstwo - przyznała się Ksenia.- Proszę nie kłamać, kobieta - przyhamował ją przybysz.- Gadać prawda.- Och, Tisza - westchnęła Ksenia.- Co ma zrobić chłopiec, skoro dookoła każdy usiłuje zrobić ze swojego dzieciaka albo mistrza olimpijskiego, albo skrzypka Kogana? Jesteśmy społeczeństwem nierównych możliwości.Jutro syn naszego Machmuda z targowiska będzie się pokazywał z angielską księżniczką, a mój będzie orał w fabryce makaronu? Czy można się z tym pogodzić?- Są zdolności u twój wnuk, tak? - zapytał spryciarz Tisza.- Zdolności ma wybitne - odpowiedziała Ksenia.- Byłam z nim u kilku lekarzy, wszyscy to przyznali.Ale bez instrumentu nic nie zwojujesz.Wszyscy mają instrumenty, a my - pianino „Czerwony Październik” i to wynajęte.Czujesz różnicę?- Jestem z tobą moralnie w zgodzie nie - powiedział przybysz.- Ale moja zobowiązanie wdzięczności każe milczeć mi.Twój instrument powinien dać przewaga genialnym wciśniętym w kąt dziecko.- Masz rację, Tisza.Instrument dla cudownego dziecka- Instrument powinien być najlepszy w mieście.- Oczywiście! Wyobraź sobie, Krugozorowowie zakupili fortepian z Wysp Kanaryjskich.Wiesz dlaczego? Ponieważ grał na nim Hemingway.Znasz takiego pisarza?- Niestety, nie miałem szczęścia.- Ja też - powiedziała Ksenia.- No to lecę - powiedział słonik.- Dokąd? W nocy?- Będę dokonywał wykorzystania możliwości twojego sąsiada Aleksander Grubina w celu materializacji.- I zdobędziesz instrument?- Zobaczymy - powiedział przybysz.Po godzinie, na środku salonu, czyli dużego pokoju w mieszkaniu Udałowych, stał skromny na oko, gabinetowy fortepian z napisem „Steinway” nad klawiaturą.Fortepian był tak doskonały w liniach, tak szlachetnie połyskiwał, że wiadomo było, że przed wnukiem Kseni droga kariery stoi otworem.- O, takiego męża mi trzeba - powiedziała żartem Ksenia do przybysza.- Nie wziąłbyś mnie?Słonik siedział na kolanach Kseni, przycisnąwszy ogonek do jej brzucha.Nie miał poczucia humoru.- Ty mnie troskasz seksualnie - powiedział niskim głosem.- Ale jest możliwość.Pomyśl.Na pewnej planecie, nie podam jej nazwy, istnieje nielegalna przestępcza praktyka, tam zmieniają ludzi z rasy na rasę.Można zrobić z ciebie parę dla mnie.- Ze mnie? - obruszyła się Ksenia.- Takiego małego mikropotwora? Chyba zwariowałeś, Tisza!- Nie ja proponował, mi jest propozycja kobieta od ciebie.- Zamilcz - powiedziała Ksenia.- Nie zapominaj, że jestem zamężna i wedle naszych ziemskich praw mój mąż Korneliusz ma prawo mnie zadusić, jeśli znajdzie u mnie nie tę, co trzeba chusteczkę.- Zadusić? Wow!Ksenia powiedziała to i wystraszyła się.Korneliusz w życiu nie podniósł na nią palca, a zresztą, niechby spróbował! Zobaczyłby, co z niego by zostało.Ale przecież przydarzają się ludziom mistyczne przemiany.Ksenia pogłaskała błyszczący bok fortepianu.Instrument był ciepły.Cieplejszy, niż zazwyczaj bywają fortepiany.Potem Tisza podał Kseni paczkę dolarów.Niewielką, oczywiście, ale jak na przybysza ciężką - w każdym razie uginał się pod jej ciężarem, jakby trzymał materac.- A to co znowu! - oburzyła się nieprzekupna Ksenia.- Jestem przecież byłym człowiekiem radzieckim! Nie dam się przekupić.A ile tu jest?- Trzysta czterdzieści - odpowiedział Tisza.- Na tyle niezależna komisja wyceniająca oszacowali wasz stary instrument, który musiałem dematerializować.Mam nadzieję, że okaże mi pani honor i przyjmie ode mnie ta suma.Tak!- Rozumiem - szybko powiedziała Ksenia i wyszarpnęła zielony rulonik z łapek przybysza, póki się nie rozmyślił.Ale schowawszy pieniądze, trochę się zdenerwowała.- Czyżby „Czerwony Październik” ze znakiem jakości tak tanio był wyceniony?- Nie wszędzie - cierpliwie odparł przybysz.- Podobno na Nowej Gwinei cieszą się popytem.- No to po co go dematerializowałeś? Trzeba było raczej tam przenieść.- A nowy instrument kosztowałby.- zaczął przybysz, ale Ksenia przestała go słuchać.- Poczekaj, wypróbuję.Nie wiadomo, co człowiekowi wcisną.Usiadła przy fortepianie, podniosła klapę, przejechała po klawiszach pulchnym palcem.Dźwięk był głośny.- Nie wiem, czy nie za duży - powiedziała.- Chłopczyk może nie sięgnąć.- On trochę rozumie - powiedział przybysz.- On będzie się starał zaspokoić życzenia młodzieży.- W jakim sensie?Fortepian westchnął i ten odgłos dotarł do uszu Kseni.- Proszę go nie krzywdzić - powiedział przybysz.- On jest biologiczny instrument.- Słuchaj - rzekła Ksenia.- Jeśli on jest żywy, czy coś takiego, to lepiej zabieraj go z powrotem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl