[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedyną realną rzeczą była ona i Alex i to, co się teraz z nimi działo.Mimo że zaczęli powoli, jakby od niechcenia, ich ruchy szybko nabrały gwałtowności, oddechy stały się coraz bardziej urywane, serca poczęły bić coraz szybciej, aż do momentu, kiedy razem osiągnęli satysfakcję.Gdy Stephanie zdołała wreszcie odzyskać kontakt z rzeczywistością, rozejrzała się wokoło i zobaczyła światło słoneczne sączące się przez firanki.Był już ranek.Alex w dalszym ciągu trzymał ją w ramionach, przesuwając rytmicznie dłońmi od jej karku aż do bioder i z powrotem, jakby chcąc ją uspokoić.Tego właśnie potrzebowała.Jej ciało ciągle wstrząsane było drżeniem, reagując z opóźnieniem na szok, który przeszło.– Dzień dobry.Nie mogła uwierzyć własnym uszom.Jego głos brzmiał tak spokojnie i łagodnie, kiedy ona sama czuła, że każdy mięsień jej ciała drgał jak potrącona struna.– Całkiem niezły sposób na budzenie nawet najbardziej zatwardziałych śpiochów, pułkowniku.Czy myślałeś, żeby to opatentować? – spytała z trudem łapiąc oddech.Roześmiał się.Po raz pierwszy słyszała go śmiejącego się tak radośnie.Wyglądał szczęśliwie i młodo.– Musimy zaraz wstawać, jeżeli chcemy dzisiaj zdążyć gdziekolwiek – zauważył.Jego słowa sprowadziły Stephanie z powrotem na ziemię.Spojrzała na zegarek.Była prawie dziewiąta.Mieli być na spotkaniu z czytelnikami i składaniu autografów o jedenastej, a czuła, że nogi jej drżą, jakby były z waty!– Zaspaliśmy – wydusiła w końcu.– Aaa, to teraz tak się to nazywa? – zapytał z nie ukrywanym rozbawieniem.– Nigdy bym na to nie wpadł.Odpychając go od siebie usiadła na łóżku.Jęknęła.– Co się stało, najdroższa? – spytał nagle poważniejąc.– Obawiam się, że nie jestem przyzwyczajona do takich ćwiczeń – powiedziała, wstając ostrożnie.Czuła dokładnie każdy, najmniejszy mięsień swego ciała.– Wiem, co by ci dobrze zrobiło.– Wziął ją na ręce i zaniósł w stronę łazienki.– Alex! Co ty wyrabiasz? Postaw mnie natychmiast na ziemi!Posłuchał, ale dopiero pod prysznicem.Odkręcił wodę i uderzył w nią gorący strumień.Wspaniałe uczucie.Stanął za nią i zaczął starannie namydlać jej plecy.Odwróciła się twarzą do niego, poddając teraz plecy zbawiennemu działaniu gorącej wody.Udając, że nie zauważył zmiany jej pozycji, Alex kontynuował metodyczne namydlanie.– Alex! Przestań!– Co mam przestać? Ja tylko staram się zaoszczędzić nam obojgu trochę czasu, pomagając ci w kąpieli.– Trzymaj.– Podał jej mydło.– Możesz mnie też namydlić, jeśli masz ochotę.Odkryła ze zdziwieniem, jak przyjemna może być kąpiel z kimś bliskim.W przedziwny sposób pospolite namydlanie nabiera całkiem niespodziewanego znaczenia, kiedy robi się to na kimś innym.Zafascynowana, odkrywała stopniowo wszystkie mniejsze lub większe różnice pomiędzy ciałem, które myła, i własnym.– Już wystarczy – jęknął wyzwalając się z jej rąk.Odsunęła sie posłusznie, robiąc mu miejsce pod strumieniem wody, by mógł się opłukać, i wyszła spod prysznica.Po krótkiej chwili zakręcił wodę i począł ją energicznie wycierać ręcznikiem.– Sama potrafię to zrobić – udało się jej wtrącić.– Nie wątpię.Wycieranie jednak wchodzi w skład usługi, proszę pani.– Wedle rozkazu.– Przygryzła usta ze śmiechu.Kiedy Alex golił się i przygotowywał do wyjścia, pośpieszyła do swego pokoju, żeby się ubrać.Wysuszyła włosy szczotkując je energicznie, aż utworzyły miękką chmurę wokół jej głowy.Nie było już czasu, żeby je upiąć.Cóż to zresztą za różnica?Z błyszczącymi oczyma i zaróżowionymi policzkami wyglądała raczej na spłonioną pannę młodą niż na zawodowego agenta reklamowego.Tym razem jednak nic sobie z tego nie robiła.Na szczęście nie było tłoku na drogach, dotarli więc na miejsce nieco przed umówioną godziną.Jak zwykle Stephanie przysiadła na uboczu; zostawiając Alexa na pierwszym planie.Skracała sobie czas oczekiwania obserwując, jak daje sobie radę z ludźmi.Potem jej myśli powędrowały ku porannym zdarzeniom.Patrzyła, jak jej mężczyzna uśmiecha się i żartuje z otaczającymi go ludźmi, a w wyobraźni widziała jego szerokie ramiona i tors, i własne palce, błądzące po jego gęstej czuprynie.W pewnym momencie uniósł głowę i popatrzył w jej kierunku, jakby dosięgły go jej myśli.Skinęła mu głową z oddali i przez chwilę wyglądał na zagubionego.Zaraz jednak ktoś go zawołał i odciągnął jego uwagę.Kiedy wyrwali się rozentuzjazmowanemu tłumowi wielbicieli i znaleźli wreszcie w taksówce jadącej z powrotem do hotelu, Alex zdjął krawat i wepchnął go do kieszeni marynarki.– Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie będę mógł przebrać się.Trzeba przyznać, że pod każdym względem był to niezwykły tydzień.Jego uśmiech nie pozostawił wątpliwości, że miał na myśli nie tylko sprawy zawodowe.Kiedy Stephanie spuściła oczy, roześmiał się radośnie.Przed hotelem Alex zapłacił taksówkarzowi, wziął ją pod rękę i poprowadził przez gwarny hol do windy.– Przede wszystkim powinniśmy znaleźć się w czymś wygodniejszym – szepnął jej do ucha.– Co wolisz, moje łóżko czy twoje?– Och, Alex.Nie mogę w to wszystko uwierzyć.– Stephanie?Zatrzymała się gwałtownie na dźwięk swojego imienia.Popatrzyła ze zdziwieniem, że zbliża się w jej kierunku elegancko ubrany biznesmen.Kent przyjechał.Popatrzyła na zegarek.Było kilka minut po drugiej.Starając się nie dać po sobie poznać zaskoczenia, zmusiła się do uśmiechu.– Och, cześć, Kent.Przepraszam za spóźnienie.Rozdawanie autografów nieco się przeciągnęło.Spostrzegła wyraz zdumienia na jego twarzy.Zdała sobie sprawę, jak musieli oboje z Alexem wyglądać.Obejmował ją właśnie w talii, jedną rękę poufale położył na jej biodrze.Śmiała się głośno.Musieli wyglądać na to, czym w istocie byli – parą kochanków spieszących, by znaleźć się w odosobnieniu.Stephanie zupełnie zapomniała o Kencie i rozmowie sprzed dwóch dni.Wydawało się jej, że przestał istnieć mężczyzna, z którym kilka tygodni temu planowała wziąć ślub tego lata!– Kent, pozwól, że cię przedstawię pułkownikowi Alexandrowi Sloanowi.Alex – Kent Caulder, mój znajomy z Nowego Jorku.Kiedy podszedł do nich Kent, Alex zdjął rękę z jej biodra, jednak nie odsunął się ani o centymetr.Wyciągnął dłoń do młodszego od siebie mężczyzny.– Miło mi pana poznać, panie Caulder.Kent nie spuszczał oczu ze Stephanie, w każdym razie od czasu, kiedy nazwała go swoim znajomym.Powoli odwrócił wzrok od jej zarumienionej twarzy i spojrzał na Alexa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl