[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jesteś w domu już kilka tygodni – powiedziała.– A ja wciąż mam ochotę skręcić ci kark za to, że nie dałeś znać, że tak się pochorowałeś.– Było bardzo trudno z tamtego rejonu.Poza tym przeżyłem.– Ale powinieneś był mi powiedzieć.– Po co? Uśmiechnęła się.– Zażądałabym, żeby dostarczyli cię do domu, żebym sama mogła cię pielęgnować.Roześmiał się głośno.– Zrobiłabyś to, wiem.– Dobrze, że przynajmniej byłeś daleko od tamtego zamachu.Omal nie umarłam, kiedy o nim usłyszałam w wiadomościach.– Próbowałem dodzwonić się do ciebie, kiedy to się stało, ale udało mi się dopiero, kiedy byłem w drodze do Frankfurtu.– A tam natychmiast zabrali cię do szpitala.– Na badania.Jake i Ashley, bardzo ciężarna Ashley, przysiedli się do nich.– O co się teraz kłócicie? – spytał Jake.– Nie kłócimy się.Dzielimy się tylko poglądami.– Akurat!– Ashley – odezwała się Lindsey – musi ci być chyba strasznie ciężko w tym stanie.Jake pogłaskał żonę po plecach.– Ona i tak się nie przyzna.Ale staram się robić, co w mojej mocy, żeby jej jakoś ulżyć.Ashley położyła głowę na ramieniu Jake’a.– To prawda – powiedziała.– Masuje mi plecy, stopy i kostki.Każdej nocy.– Z błyszczącymi oczami dodała: – A wczoraj pomalował mi paznokcie u stóp.Jared parsknął śmiechem.– Miałaś tego nie mówić – burknął Jake.– Ale to jest takie słodkie – powiedziała Lindsey.– I świetnie opisuje naszego Jake’a – powiedział Jared.– Słodki.– Zamknij się – warknął Jake.– Zobaczymy, jak ty zniesiesz narzekania ciężarnej żony, że nie może zobaczyć własnych stóp, a ma niepomalowane paznokcie.– Pokręcił głową.– Nie wiem, o co wam, kobietom, chodzi z tymi paznokciami.Ashley mrugnęła do Lindsey.– Bez tego czuję się całkiem naga – powiedziała.Pokazała palce u rąk.Bez lakieru.– Trzy lata temu przestałam robić z tym cokolwiek.Dla weterynarza to tylko strata czasu.– Czy już wiesz, kiedy rozwiązanie? – spytała Lindsey.– Za dwa tygodnie.Ale tak się czuję, że chyba nie wytrzymam tak długo.Jake i Jared popatrzyli na siebie z komicznym przerażeniem.– Tylko żebyś nie ważyła się urodzić dzisiaj – powiedział Jake.Obie kobiety roześmiały się głośno.– Zwróciłeś uwagę na Jude’a? – spytał Jared Jake’a.– Jest dzisiaj bardziej cichy i milczący niż zazwyczaj.Jak tam jego sprawy w San Antonio? Słyszałeś coś?– Nie.Ani słowa.Ale twój powrót w jednym kawałku uznał za dość ważny, żeby tu przyjechać.Jest w San Antonio już ponad rok, a od naszego ślubu przyjechał tutaj po raz pierwszy.– A co u Jasona?– To samo.Czasami przysyła e-mail do mamy, ale nigdy nie pisze, gdzie jest.– Wasi bracia byli zaskoczeni, że obaj się ożeniliście? – spytała Lindsey.– Jared i Jake popatrzyli po sobie.– Chyba tak – powiedział Jared.– Na pewno pomyśleli: „Lepiej oni niż ja”.Kobiety znów wybuchnęły śmiechem.– Doskonała puenta – powiedziała Lindsey [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl