[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wchodząc, ukłonił się Qwilleranowi.- Właśnie byłem w Pickax.Jak tylko wjechałem na parking, wiedziałem, że coś się stało.Takie tu zbiegowisko, ludzie szwendają się, gapią, plotkują.O co tu chodzi?- Owen Bowen.utonął.- Boże!.Ostrzegałem go: jesteś na łódce, to tam siedź.Żadnych popisów pływackich, bo jezioro jest zdradliwe.Ale on był tak pewny siebie! Znacie jakieś szczegóły?- Niewiele.Wraz z panią Bowen wyprawili się na jezioro.W poniedziałek nie pracują.W pewnym momencie ona wezwała przez radio pomoc.Dowódca patrolu zabrał ją na pokład.Helikopter nadal przeszukuje jezioro.- Gdzie ona teraz jest?- Na górze.Jest podejrzenie, że ją postrzelił.Ale ona nie chce lekarza.- Czy ma w mieście jakichś przyjaciół? Z tego, co wiem, oboje byli niespecjalnie towarzyscy.- Nie wiem - wzruszyła ramionami pani Stacy.- Prosiła mnie tylko, bym zadzwoniła do zastępcy menedżera.Z trudem go znalazłam, ale udało się.Wayne Stacy, który był prezesem izby handlowej, rzekł:- Czy jest coś, co nasza instytucja mogłaby dla niej zrobić? To może być koniec ich restauracji.Cholerny pech!Qwilleran, który dotąd milczał, postanowił zabrać głos.- Dla szefowej kuchni ta restauracja jest sensem życia, więc nie sądzę, by zdecydowała się ją zamknąć.Skoro dotychczas Derek Cuttlebrink obsługiwał tylko godziny lunchu, może teraz przejść na pełny etat.Naturalnie kiedy sztuka zejdzie z afisza.- To trafna uwaga - przytaknęła pani Stacy.- Ale czy utrata męża nie jest dla niej zbyt bolesnym ciosem?- Zna pani to przysłowie? Praca jest najlepszym lekarstwem na smutek.Derek nazwał ją pracoholiczką.Jeśli tak jest w istocie, na pewno się pozbiera.- Też mam taką nadzieję.Miasto potrzebuje miejsca takiego jak tamto.A ludzie mówią, że ona jest kucharskim geniuszem.Z hotelu Qwilleran pognał do „Magii Elizabeth” na ulicy Dębowej.Mimo że butik w poniedziałek był zamknięty, spodziewał się, że zastanie tam jego właścicielkę, porządkującą magazyn i księgowość.Elizabeth wiedziała, jak się prowadzi interes.A do tego miała własny oryginalny pomysł na ten sklep.Zapukał w okno, a ona odsunęła zasuwę.- Qwill! Czy słyszałeś.?- To straszne.Skąd się dowiedziałaś?- Pani Stacy poszukiwała Dereka.Tak się złożyło, że właśnie pomagał mi tutaj w zmianie dekoracji.Gdy tylko się o wszystkim dowiedział, pognał do hotelu.- Myślisz, że wróci?- Mam nadzieję! Chyba nie myśli, że sama dam sobie z tym wszystkim radę! - I mówiąc to, wskazała na trójkątny otwór wycięty w gipsowej ścianie.- Kupiłam cały ten budynek, a jeden z moich lokatorów właśnie się wyprowadził, więc zamierzam w opuszczonych przez niego pomieszczeniach urządzić wypożyczalnię książek.- Świetny pomysł! - zakrzyknął Qwilleran.- Czy ten otwór ma być taki krzywy, czy też Derek strzelił sobie po pracy jednego drinka za dużo?Ale zanim Elizabeth zdążyła odpowiedzieć, w butiku pojawił się Derek we własnej osobie.- Idiotyczny wypadek! Aż trudno uwierzyć.Cała trójka siadła na zapleczu, a on opowiadał.- Więc wypłynęli oboje łodzią na jezioro, tam zarzucili kotwicę i zjedli lunch.Ernie wyciągnęła butelkę czerwonego wina i oboje się nieco wstawili.Ona poszła się zdrzemnąć, a on zarzucił wędkę.Ernie zbudziło gwałtowne kołysanie łodzią.Chciała wstać, ale jej ręce i nogi odmawiały posłuszeństwa.Wpadła w panikę.- Znam to okropne uczucie - wtrąciła Elizabeth.- Pojawia się często po alkoholu.- Wołała Owena, ale bez odzewu.Jakimś cudem udało jej się wreszcie wdrapać na pokład, lecz jego tam nie było.Chwyciła więc za radio i wezwała pomoc.Tyle wiem.- Widziałem, jak ją przewieźli do hotelu w wózku inwalidzkim - powiedział Qwilleran.- Jak się zachowywała, kiedy przybyłeś na miejsce, Derek?- Była nieobecna.Z trudem mogła współpracować z ratownikami.- Czy mówiła, jaka mogła być przyczyna zniknięcia jej męża?- Tak.Mówiła, że dużo pił.Nie tylko wino do obiadu.Przypuszcza, że przepływająca obok łódź mogła rozbujać ich łajbę.Owen wypadł za burtę i już nie wypłynął.- Możliwe, że tak było - mruknął Qwilleran, choć mrowienie u nasady wąsów wskazywało, że rozwiązanie zagadki jest gdzie indziej.- Wyobrażam sobie - dodał Derek - że będzie chciała sprzedać tę łódź.To była zabawka Owena.Ona woli swoją przyczepę kempingową.Ma tam swoje książki kucharskie, poza tym jest ona całkiem wygodna.Dwa łóżka, bieżąca woda.Czegóż jej jeszcze trzeba?- Tak czy inaczej, trzeba jej pomóc stanąć na nogi - orzekł Qwilleran.- Ja się tym zajmę, a wy pozmiatajcie ten gips.Rozdział dziesiątyMiędzy nieszczęśliwą informacją o Owenie Bowenie i przyjemną perspektywą kolacji z Rikerami Qwilleran otrzymał telefon, po którym miał mieszane uczucia.Pogodny Jimmie, prezenter pogody z PKX FM, którego prawdziwe nazwisko brzmiało Joe Bunker, był jego sąsiadem i dobrym towarzyszem w Indian Village.Niepohamowany ekstrawertyk zapowiadał pogodę wierszem albo w piosence, grał na pianinie na wszystkich przyjęciach i chwalił się, że jest urodzony w Horseradish w okręgu Lockmaster, dawnej stolicy chrzanu na Środkowym Zachodzie.Był, podobnie jak Qwilleran, rozwiedziony i mieszkał samotnie z kotem o imieniu Huragan.Kilka miesięcy wcześniej Pogodny Jimmie wspominał Qwilleranowi o swojej kuzynce z uniwersytetu Southern.Nazywała się doktor Teresa Bunker i badała życie i zwyczaje kruków.Chciała o nich nakręcić animowany film i szukała kogoś do pomocy.Qwilleran powiedział, że byłby zainteresowany.Kruki były nieodłączną wizytówką Moose County.Maszerowały dumnie po jego podwórku w Pickax i po plaży w Mooseville.Ich krakanie niosło się po lasach, a odgłosy powietrznych bitew z kawkami i wronami rozlegały się po okolicy.Kruki, inaczej niż gołębie w miastach, były powszechnie akceptowane, a Koko żywił do nich szczególną sympatię.Pogodny Jimmie wspominał, że jego kuzynka przyjedzie latam do rodziny w Moose County i będzie chciała spotkać się z Qwilleranem, żeby omówić scenariusz filmu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl