[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obiecaliśmy sobie nawzajem dużą wódkę i wyszedłem.Słońce kładło się już nisko długimi smugami po wrzosowieckich chodnikach.Leżało na nich sporo zeschłych liści, znacznie więcej, niż widziało się w lesie.Przydrożne drzewa mocno pożółkły, kurz stał pionowo w powietrzu.Heniu z geesu, jak zwykle pijany, przejechał wolno traktorem, śpiewając sprośną piosenkę.Klasztorny dzwon zaczął wzywać wiernych na wieczorne nabożeństwo, zaraz też uliczki Wrzosowca zaludniły się starymi kobietami, zakutanymi - mimo upału - w ciepłe chusty i swetry.Niektóre zerkały na mnie ciekawie, a ja pozdrawiałem je grzecznym „Niech będzie pochwalony”.„Na wieki wieków” odpowiadały poważnie i dreptały dalej wymieniając między sobą szeptem uwagi na mój temat.Z takiej wioski pochodziła Eva Brück.Jak daleko stąd do Paryża - pomyślałem.Jak długi i daleki szlak pracy, wyrzeczeń, poświęceń, ale też upokorzeń, występków, zdrady.Czy to się musi zawsze tak przeplatać: wielka uroda z bezwzględnym charakterem, wielkie kariery z wielkimi upadkami, portrety na okładkach czasopism i zdjęcia w pornograficznym magazynie? I nagle ogarnęło mnie zwątpienie.Co ja właściwie robię w Bukowym Dworze, który jest miniaturowym azylem bogactwa na naszą małą skalę, stworzonym przez amerykańskiego ekscentryka dla kilkorga przyjaciół? Po co biorę udział w fikcji eleganckich przyjęć, skrzynek szampana, lunchów i dinnerów, skoro ten tryb życia nie ma nic wspólnego z tym, jak żyję na co dzień? I tak samo jest z innymi gośćmi Eda.Po co w ogóle tworzyć takie sztuczne azyle?Ostatnia zapóźniona babina przemknęła koło mnie w stronę kościoła.Poznałem w niej Budnikową, która ułatwiła Mietkowi zgłoszenie włamania do domu Marysi Rezmer.Budnikowa należała do tego samego świata co Kinol, Jola i Żaneta, Wikcia, magister Warchała, Mietek Miotk.Zupełnie inny był świat Evy Brück, Hazel, Eda, Fragonarda, nawet Kęckich.A gdzie byłem ja, gdzie była Mirka, Mateusz, Mareczek, na moment, na parę dni przeniesieni do ochronnego azylu?Byliśmy w połowie drogi.Między nędzą codziennej egzystencji w kraju permanentnego kryzysu; nędzą, rodzącą prymitywne, brutalne, zwierzęce zło, którego ofiarą była Żaneta - a rzeczywistością z kolorowych okładek zachodnich czasopism, rzeczywistością mało znaną i niepojętą, ale wydającą się być przystanią wiecznego szczęścia i spokoju.Te dwa światy, choć odległe, były antagonistyczne i sprzeczne.Luksus mógł łatwo ściągnąć na siebie gniew i bezsilną zemstę pozbawionych nadziei nędzarzy.Może to naprawdę Kinol zabił Evę? A reszta mu pomagała?Ale agresję mogła rodzić również nędza, widmo nędzy.Jak wiele można zrobić, by tej groźby uniknąć! Również zabić? Tak - odpowiedziałem sam sobie.Można zabić po to, by zachować swój status, swoją pozycję, wygodne życie ze szprycem na śniadanie, tenisem po południu i drinkami wieczorem.To nawet lepszy powód do zabijania, niż bezsilna nienawiść nędzy, która nie chce się pogodzić sama ze sobą.I wtedy, z przerażającą jasnością uzmysłowiłem sobie, iż za sprawą Evy Brück może ukrywać się jakaś głęboko skrywana tajemnica z przeszłości, coś, czego nie można zapomnieć, ale co trzeba za wszelką cenę ukryć.Bo ta tajemnica ma wielką cenę dla kogoś, kto musi dbać o swoją pozycję i reputację.Wielu ludzi ma w swej przeszłości szare i ciemne sprawki.Ale większość musi się z nich rozliczać tylko przed Bogiem i własnym sumieniem.Lecz sumieniem postaci publicznych jest również opinia publiczna.To ona może łatwo, jednym gestem niechęci, zepchnąć idola z pozycji jaką zajmował, odebrać bogaczowi możliwość dalszego gromadzenia bogactw, a nawet wepchnąć na powrót w nędzę.Tam gdzie jest sekret, musi być również i szantaż.A gdzie jest szantaż, wcześniej czy później może pojawić się zbrodnia.Były to rozmyślania banalne, ale prowadziły do bardzo logicznych wniosków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl