[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyraz jego twarzy gwałtownie się zmienił; miejsce uśmiechu zajął grymas niezadowolenia.Unosząc dumnie brodę, Claire skierowała się do drzwi.Ethan tkwił nieruchomo, nie cofnął się, nie odsunął na bok.Odgarnąwszy włosy za ucho, napotkała jego wzrok.- Cześć, Ethan.- Sądziłem, że już wyjechałaś.- Sądziłeś czy miałeś nadzieję? Nie bój się - dodała, nie czekając na odpowiedź.- Wkrótce mnie już tu nie będzie.- To dobrze.- Podrzucił w dłoni kluczyki, po czym schował je do kieszeni.- Zmieniło się coś w sprawie, o której rozmawialiśmy wczoraj?Potrząsnęła głową.- Nie.Chyba wstrzymywał oddech, bo teraz wypuścił powietrze.- No cóż, lepszy brak wiadomości od złych wiadomości.- To prawda.Zerknąwszy ponad jej ramieniem, dostrzegł siedzącą samotnie przy stoliku blondynkę i pomachał do niej.Zezłościł Claire towarzyszący temu gestowi promienny uśmiech.- Przyjmij moje spóźnione gratulacje - syknęła przez zaciśnięte zęby.Zmarszczył brwi.- Niby z jakiej okazji?Dyskretnie skinęła głową w stronę ciężarnej kobiety i odruchowo zniżyła głos:- Kiedy wczoraj twoje ręce tak zapamiętale błądziły po moim ciele, nie przyszło mi do głowy, że jesteś żonaty.I że żona za moment rodzi.Po tych słowach spodziewała się zobaczyć na twarzy Ethana wyraz zmieszania lub zawstydzenia.On tymczasem wykrzywił wargi w bezczelnym uśmiechu.- A pamiętasz, gdzie błądziły twoje ręce?Ponieważ doskonale to pamiętała, postanowiła czym prędzej zakończyć rozmowę.- Żegnam.Odprowadził ją do drzwi.- Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć, Claire.- Mnie nie, ale jej może tak - szepnęła, wskazując za siebie.- Przyznam się, że jestem zawiedziona, Ethan.Nie sądziłam, że należysz do mężczyzn, których bawią skoki w bok.- A ja nie sądziłem, że jesteś manipulatorką, oszustką i egoistką.- Wzruszył ramionami; jego spojrzenie znów stało się twarde i zimne.Z trudem powściągnęła złość.Nie po to przyjechała do Glen Arbor, by się kłócić.Przeciwnie, przyjechała, żeby przeprosić Ethana za swoje dawne zachowanie.- Tak czy inaczej cieszę się, że dobrze ci się w życiu układa.Zmrużył oczy.- Słuchając cię, można by pomyśleć, że mówisz serio.- Bo tak jest.- Przełknęła ślinę.- Odniosłeś sukces zawodowy, masz rodzinę.Pamiętam, że na obu tych rzeczach bardzo ci zależało.Przez moment nie była w stanie wyczytać nic z jego twarzy.Potem parsknął ironicznym śmiechem.- Już zapomniałem, jak ci o tym opowiadałem podczas jednej z naszych pierwszych randek.Musiałaś być strasznie znudzona.- Nigdy się z tobą nie nudziłam - oznajmiła, i to była prawda.- Miałeś w sobie tyle siły i wytrwałości.Podziwiałam cię.I zazdrościłam ci.Dzięki tobie sama chciałam być doskonalsza.- Nie wiem, co powiedzieć - przyznał.- Nie musisz nic mówić.Lepiej idź już do żony.- Co do żony.Chciałem ci.Uniosła rękę.- Może mi nie wierzysz, ale naprawdę dobrze ci życzę.- Nie mogła się jednak powstrzymać, by mu nie dogryźć.- Ale przyjmij ode mnie dobrą radę.Twoje szczęście małżeńskie może nie przetrwać długo, jeżeli będziesz całował inne kobiety.- Dawniej nie byłaś tak szczera i pyskata - zauważył.Potraktowała jego słowa jako komplement.- Nie jestem tą samą Claire co przed laty.Zmieniłam się.Przyjrzał się jej uważnie.- Naprawdę chcesz, żebym był szczęśliwy?- Tak.- I przyjechałaś tu specjalnie, żeby mnie przeprosić? Skinęła głową.- Żeby przeprosić i uprzedzić o zgubionym pamiętniku.Wciąż przyglądał się jej z zadumą.- Pójdę już.Do widzenia, Ethan.Była z siebie dumna.Z tego, że potrafiła się zdobyć na uprzejmą wymianę zdań.Liczyła jednak, że poczuje ulgę, że rozmowa z Ethanem podziała na nią niczym balsam.Tak się jednak nie stało; nadal była spięta.Zerknęła przez ramię na blondynkę, która siedziała przy stoliku, pijąc herbatę i z zainteresowaniem ich obserwując.- Chyba będziesz musiał się przed żoną tłumaczyć - rzekła, po czym nacisnęła klamkę.Minąwszy się w drzwiach z jakimś mężczyzną, wyszła na dwór.Ethan odprowadził ją wzrokiem.Podobnie jak wczorajszy pocałunek, dzisiejsza rozmowa wprowadziła zamęt w jego głowie.- Kto to? - spytał jego brat.- Znasz ją?- Nie jestem pewien - odparł Ethan.- Ale zamierzam poznać.Energicznym krokiem oddalała się od restauracji.Mimo zacinającego wiatru wiejącego od jeziora nie kuliła ramion.Chcąc ją dogonić, musiał podbiec.- Claire!Na dźwięk głosu zatrzymała się i odwróciła.Ethan ujrzał zdziwienie malujące się w jej oczach.Była zaskoczona i chyba ucieszona, że za nią pobiegł.Przez moment zastanawiał się, czy byłaby równie ucieszona, gdyby wtedy przed laty nie pozwolił jej odejść? Albo gdyby ją odnalazł i zmusił do powrotu?Teraz gdy stali naprzeciwko siebie, nie wiedział, co powiedzieć.Wsunął ręce do kieszeni kurtki i zaczął szukać właściwych słów.Po chwili wyrzucił z siebie jednym tchem:- Wiesz, ona nie jest moją żoną.To znaczy, Laura.Ta kobieta w restauracji.To moja bratowa.Jest żoną tego faceta, z którym minęłaś się w drzwiach.Jamesa.Nigdy go nie poznałaś, znaczy się Jamesa.Mojego najmłodszego brata.Skinęła głową, po czym przestąpiła z nogi na nogę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl