[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.(Próba w Almagordo odbyła się dopiero w dwa miesiące później).Urząd Bezpieczeństwa był zaniepokojony i lord Cherwell - który oczywiście znał Projekt Manhattan - nie bez podstaw tłumaczył swym wścibskim kolegom, by nie wierzyli we wszystko, co usłyszą, nawet gdyby przypadkiem było to całkowicie zgodne z prawdą.Kiedy dr Bush przemawiał na posiedzeniu Komisji Senackiej w grudniu tegoż roku, jedyną ważną tajemnicę bomby atomowej stanowił jej ciężar wynoszący pięć ton.Każdy mógł wówczas obliczyć w pamięci - wzorem lorda Cherwella - że rakieta przenosząca ją na inny kontynent musiałaby ważyć około dwustu ton - cóż wobec tego znaczy nędzne czternaście ton budzącej wtedy postrach V2.Postawione wobec tych samych faktów i obliczeń technologie amerykańska i rosyjska obrały dwie różne drogi.Pentagon zrezygnował właściwie z rakiet o dalekim zasięgu na blisko pięć lat, dopóki rozwój bomb termonuklearnych nie umożliwił skonstruowania głowic bojowych pięć razy lżejszych, natomiast pięćdziesiąt razy silniejszych od śmiesznej petardy zrzuconej na Hiroszimę.Rosjanie postawieni wobec konieczności zbudowania dwustutonowej rakiety, po prostu ją zbudowali.Wykorzystali swoje rezultaty do znacznie ważniejszego celu - i wygrali wyścig w Kosmos.Wśród nauczek, które powinno się wyciągnąć z tego wycinka historii współczesnej, jest jedna, którą chciałbym podkreślić.Wszystko, co jest teoretycznie możliwe, zostanie osiągnięte w praktyce bez względu na trudności techniczne, jeśli tylko pragnie się tego wystarczająco silnie.Nie jest kontrargumentem stwierdzenie: „Ten pomysł to czysta fantazja!” Większość rzeczy, które zdarzyły się w ciągu ostatnich lat pięćdziesięciu, zasługuje na to miano i można zakładać, że będzie tak dalej, nie traćmy więc nadziei na dalsze proroctwa.Aby tego dokonać - uniknąć braku odwagi, za który historia karze tak bezlitośnie - musimy śmiało śledzić wszystkie techniczne ekstrapolacje z punktu widzenia ich logicznych konkluzji.Za chwilę jednak zademonstruję, że nawet to nie wystarczy.Do przepowiadania przyszłości potrzebna jest logika.Ale potrzebna jest również wiara i wyobraźnia, która czasem przeczy logice.II.Brak wyobraźniW poprzednim rozdziale zasugerowałem, że wiele negatywnych opinii na temat możliwości naukowych oraz wiele niepowodzeń dawniejszych proroków w przepowiadaniu rzeczy znajdujących się dosłownie przed ich nosem, wynikało z - nazwijmy to - braku odwagi.Wszystkie podstawowe fakty z zakresu aeronautyki były już dostępne w pracach Cayleya, Stringfellowa, Chanute’a i innych - gdy Simon Newcomb „udowodnił”, iż latanie jest niemożliwe.Zabrakło mu po prostu odwagi, by stawić czoło tym faktom.Wszystkie podstawowe wzory matematyczne oraz zasady podróży kosmicznej były opracowane przez Ciołkowskiego, Goddarda i Obertha już od lat - albo i dziesiątków lat - gdy wybitni uczeni kpili sobie z astronautów in spe.W tym przypadku niepowodzenie było nie tyle intelektualnej, co moralnej natury.Krytycy nie mieli odwagi, którą powinno im było dać doświadczenie naukowe.Nie mogli uwierzyć w prawdę, nawet gdy była odcyfrowywana na ich oczach, w ich własnym matematycznym języku.Znamy wszyscy ten rodzaj tchórzostwa, ponieważ sami od czasu do czasu mu ulegamy.Inny rodzaj niepowodzeń, jakie spotykały proroków, jest bardziej godny potępienia i zarazem bardziej interesujący.Zdarzają się one wówczas, gdy wszystkie dostępne fakty są uporządkowane i ocenione w sposób prawidłowy - natomiast fakty o decydującym znaczeniu pozostają wciąż jeszcze nie odkryte i nie dopuszcza się możliwości ich istnienia.Słynnego przykładu dostarczył nam tu filozof, August Comte, który w swych „Wykładach filozofii pozytywnej”.(1835) usiłował określić granice, w jakich musi się mieścić wiedza naukowa.W rozdziale o astronomii (tom drugi, rozdział pierwszy) napisał te oto słowa dotyczące ciał niebieskich:„Wiemy, jak określać ich kształty, odległości, masę, ruchy, nigdy jednak nie będziemy znać ich struktury chemicznej czy mineralogicznej.Jeszcze mniej będziemy wiedzieć o strukturze zorganizowanych istot zamieszkujących ich powierzchnię.Musimy zawsze rozgraniczać dwa pojęcia: układu słonecznego oraz wszechświata i uświadamiać sobie, iż jedynie to pierwsze powinno stanowić przedmiot naszego zainteresowania.Tylko w ramach takiego rozgraniczenia astronomia jest nauką doskonałą i pozytywną, tak jak to przyjęliśmy.gwiazdy służą nam do celów naukowych tylko jako punkty odniesienia, z którymi możemy porównywać wewnętrzne ruchy naszego układu”.Innymi słowy Comte orzekł, że gwiazdy nie będą nigdy niczym więcej, jak tylko niebieskimi punktami odniesienia, bez istotnej wartości dla astronoma.Wyłącznie w przypadku planet możemy mieć nadzieję na jakąś określoną wiedzę, lecz nawet ta będzie się ograniczała do geometrii oraz dynamiki.Comte prawdopodobnie uznałby, iż taka gałąź nauki jak „astrofizyka” jest a priori niemożliwa.A przecież w niespełna pół wieku od jego śmierci cała astronomia była astrofizyką i bardzo niewielu zawodowych astronomów interesowało się planetami.Twierdzenie Comte’a zostało całkowicie obalone dzięki wynalezieniu spektroskopu, który nie tylko pozwolił odkryć „strukturę chemiczną” ciał niebieskich, ale powiedział nam dziś o odległych gwiazdach znacznie więcej, niż wiemy o sąsiednich planetach.Nie można winić Comte’a za to, że nie przewidział spektroskopu.Nikt nie mógł go sobie wyobrazić, jak też innych bardziej skomplikowanych przyrządów, które obecnie znajdują się w arsenale astronomicznym.Przypadek Comte’a powinien być dla nas nieustającym ostrzeżeniem, którego nie wolno lekceważyć.Nawet rzeczy bezsprzecznie nierealne, przy istniejących lub możliwych do przewidzenia technikach, mogą się okazać całkiem proste w wyniku nowych odkryć naukowych.Odkrycia te ze względu na swą naturę nie dają się przewidzieć, umożliwiły nam jednak ominięcie tylu przeszkód nie do przezwyciężenia w przeszłości, że żaden obraz przyszłości, który je zignoruje, nie będzie prawdziwy.Lord Rutherford, który ma największe zasługi w odkryciu struktury wewnętrznej atomu, także dostarczył słynnego przykładu braku wyobraźni.Lubił pokpiwać z rozsiewaczy sensacyjnych wiadomości, którzy przepowiadali, iż pewnego dnia będziemy w stanie zaprząc do pracy energię uwięzioną w materii.W roku 1937, w niespełna pięć lat po jego śmierci, uzyskano w Chicago pierwszą reakcję łańcuchową.Przy całej swej wspaniałej intuicji Rutherford nie przeczuwał, że zostanie odkryta reakcja jądrowa, która wyzwoli więcej energii, niż potrzeba do jej zapoczątkowania.Aby wyzwolić energię z materii, konieczny był „zapłon” nuklearny analogiczny do spalania chemicznego.To umożliwiło rozszczepienie uranu.Po tym odkryciu wykorzystanie energii atomowej stało się rzeczą nieuniknioną, aczkolwiek gdyby nie presja wojny, mogłoby nastąpić znacznie później [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl