[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A czy mnie mógłby pan powróżyć?- Tak bardzo interesuje panią przyszłość?- Ogromnie.Ale chyba nie jestem tu wyjątkiem? Każdy chce wiedzieć, co go czeka.- Nie wiem.Spotykałem ludzi, którzy nie chcieli, aby im wróżono.Najczęściej nie dlatego, aby lekceważyli przepowiednie lub godziło to w ich materialistyczne przekonania.Myślę, że odwrotnie - zbyt serio traktowali wróżby.Niektórzy uważali je za wyrocznię i bali się, że potwierdzenie przepowiedni umocni ich w przekonaniu, iż nieubłagana konieczność określa bieg zdarzeń, a więc i ich losy.Ale byli i tacy, którzy lękali się, że znając wróżbę, mimowolnie poddadzą się sugestii, jaką wróżba zawiera.- A pana zdaniem?.Przeznaczenie czy sugestia?Oriento uśmiecha się z pobłażaniem.- Moim zdaniem, tak jedno jak i drugie jest w istocie niedopuszczalnym uproszczeniem, wręcz wulgaryzacją problemu.Fatum to determinizm dla prostaczków.Sugestia - quasi wyjaśnienie ślizgające się po powierzchni bardzo złożonych zjawisk.Dla mnie, znać przyszłość znaczy panować nad nią, znaczy móc ją zmieniać, kształtować! Wiem, że tego rodzaju sformułowanie brzmi absurdalnie, że jest zaprzeczeniem sensu wróżbiarstwa.Idzie mi jednak nie o terminologię, lecz o fakty, o empirię.Wszystko to zresztą mieści się właśnie w tym, co nazywam „zjednoczoną teorią zjawisk paranormalnych”.Ale nie o niej teraz mowa.Idzie o to, iż rzeczywista przepowiednia to nic innego jak ukazanie najprawdopodobniejszej konsekwencji działania czynników, o których istnieniu i sprzężeniach wie tylko nasza podświadomość.Otóż twierdzę, że odpowiednia wiedza i ćwiczenia pozwalają wykorzystać tę informację do zwiększenia lub zmniejszenia, zależnie od naszej woli, owego prawdopodobieństwa.A tym samym pozwalają wpłynąć na to, czy wróżba się sprawdzi czy nie sprawdzi.- No to niech mi pan jak najszybciej wróży i powie jak mam pokierować swymi losami - woła z zapałem Ellen.- Gdzie ma pan te karty?!- Mnie w Monachium wróżył pan z ręki - wtrącam nieopatrznie.Oriento spogląda na mnie, a w jego oczach dostrzegam niepokój.- W Monachium? - dziwi się Ellen, przenosząc błyskawicznie wzrok na gospodarza.- Zdarzają się czasem niezwykłe przypadki - mówi Oriento z uśmiechem.- Państwo pewno podejrzewają Bóg wie co, a w rzeczywistości był to zupełny zbieg okoliczności.Trzy dni temu, w kawiarni, nie było wolnych miejsc, tylko przy moim stoliku.Pani nie pogardziła moim towarzystwem.I tak od słowa do słowa.- Niech się pan nie tłumaczy! - Ellen grozi mu palcem.- Wiemy dobrze, że jesteście w zmowie i nie omieszkamy donieść gdzie trzeba.Żart nie jest na miejscu i mrozi atmosferę.Dłuższą chwilę panuje milczenie.Oriento patrzy na Ellen i uśmiech nie schodzi z jego twarzy.- Niech pani da rękę - mówi wstając i podchodząc do dziewczyny.Ujmuje delikatnie jej dłoń i rozkłada palce.Brwi jego ściągają się.Ellen śledzi jego ruchy z wyraźnym napięciem.- Co pan zobaczył? - pyta cicho.Oriento nie odpowiada.Przymknął oczy i trwa tak nieruchomo, a ja zastanawiam się, czy rzeczywiście wszedł w trans czy też tylko chce wywołać większe wrażenie na Ellen.Wszystko to trwa niedługo - może ze dwie, trzy minuty, potem otwiera oczy, puszcza jej rękę i wraca na swoje miejsce.- Jest pani odważną i mądrą dziewczyną - rozpoczyna z powagą.- Nie chcę ukrywać, że okres pełen burz i niebezpieczeństw dla pani jeszcze nie minął.W ogóle życie pani nie przebiega tak bezkonfliktowo jak postronnym obserwatorom może się wydawać.Ma pani do spełnienia ważne zadanie, które nie zawsze potrafi pani godzić z własnymi uczuciami i dążeniami, ale jak dotąd szczęśliwie unika pani groźnych powikłań.Nie tu jednak kryje się największe niebezpieczeństwo, lecz w tym, co można by nazwać pomyłkami losu.- Czy nie może pan określić dokładniej, co mi zagraża?Oriento jakby się zawahał.Wściekła jestem na niego, gdyż nie mam wątpliwości, że specjalnie tak formułuje wróżbę, aby zaniepokoić dziewczynę i odegrać się za niestosowny żart.Jest to tym łatwiejsze, że w obecnej sytuacji losu naszego nikt nie może uznać za pewny i wcale nie potrzeba o tym czytać z ręki.Jeśli zaś chodzi o zdolności jasnowidcze gospodarza, ostatnie wydarzenia rozproszyły wszelkie moje złudzenia.Oriento już w Monachium musiał wiedzieć kim jestem i jakie są moje zamierzenia, a być może nawet on właśnie pokrzyżował plany Zielonego Płomienia.To, co powiedział Ellen, jest tak enigmatyczne, mętne i wieloznaczne, tak niewiele mówi nawet w porównaniu z tym, co usłyszałam od niego w Bramie Izarskiej, że jestem pewna, iż plecie co mu ślina na język przyniesie.- Czarna dama i brunet wieczorową porą - wtrącam zgryźliwie.- Chyba pani rozumie, że to żarty?Oriento spogląda na mnie ze zdziwieniem.- Ja nie żartowałem - mówi jakby się usprawiedliwiał.- A i to co pani powiedziała, o tym brunecie, czarnej damie i wieczorze może okazać się bliskie prawdy.Zaskoczył mnie tym stwierdzeniem.- Nie rozumiem.Przecież żartowałam - jąkam niepewnie.- Jesteśmy w pobliżu vortexu i dzieją się tu czasem dziwne rzeczy.A jeśli idzie o to, co wyczytałem z ręki panny Ellen, to mogę tylko powiedzieć, żeby się strzegła czarnego koloru.ciemności, może księżyca w nowiu.Nic nie wiem.nie rozumiem.ale niebezpieczeństwo ma coś wspólnego z czernią.- Ale ja żartowałam! - upieram się, czując, że próbuje mnie wciągnąć w jakąś niezbyt jasną dla mnie grę.- Oczywiście.Ale to nie ma znaczenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl