[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tam z³oczyñca zrobi³ trik sprytniejszy ni¿ na mierzei, ale te¿ obesz³o siê bezmistyki.Krzy¿ na szybie jest wydrapany zwyk³ym ¿elaznym gwoŸdziem, znalaz³am go wtrawie pod oknem.Nic dziwnego, ¿e kiedy zbrodniarz poœród nocy pokaza³pustelniczy kaptur z dziurkami i zazgrzyta³ ¿elazem po szkle, biedna ¿onap³awowego z przera¿enia poroni³a.A z Ojca wys³annikami drañ postêpowa³ w ten sposób.Chowa³ siê w ciemnej izbie.Byæ mo¿e dla odwrócenia uwagi stawia³ przy okniekuk³ê w spiczastym kapturze – w ka¿dym razie znalaz³am w chatce dwa workis³omy, które trafi³y tam bez ¿adnego powodu.Kiedy wchodz¹cy na widoknieruchomej sylwetki odwraca³ siê ca³ym cia³em w jej stronê, rozbójnik uderza³go z ty³u czymœ ciê¿kim w g³owê.St¹d w³aœnie „guz o cal na prawo od czubkag³owy”, o którym przeczyta³am w protokole obdukcji cia³a pu³kownika.I nieidzie tu o ¿adne konwulsyjne uderzenia o pod³ogê, jak przypuszcza³sporz¹dzaj¹cy opis Matwiej Bencjonowicz.Sam Berdyczowski, a wczeœniejniew¹tpliwie równie¿ Lentoczkin, przybieg³szy do lecznicy, te¿ mieli na g³owieœlady uderzeñ, ale doktor Korowin nie zwróci³ na nie szczególnej uwagi, bo obajmieli równie¿ mnóstwo innych uszkodzeñ: otaræ, zadraœniêæ, siniaków.Opowiadaj¹c o Berdyczowskim, doktor wspomnia³ o otartych palcach i zerwanychpaznokciach.To mi pomog³o odtworzyæ obraz przestêpstwa.Og³uszywszy ofiarê, z³oczyñca k³ad³ j¹ do trumny (w chatce stoi na stoletrumna, któr¹ p³awowy skleci³ dla siebie, ale pozosta³a niewykorzystana, botopielca nie uda³o siê znaleŸæ) i przykrywa³ wiekiem.Przy³o¿y³am je na miejscei zobaczy³am, ¿e otwory na gwoŸdzie s¹ wyrobione, czyli ktoœ ju¿ zrzuca³ wiekosilnymi uderzeniami od spodu.Myœlê, ¿e zdarzy³o siê to dwa razy: najpierw wtrumnie miota³ siê pochowany ¿ywcem Alosza, potem – pan Matwiej.¯aden, nawet najtrzeŸwiejszy rozum nie wytrzyma takiej próby – przestêpcadobrze to sobie obliczy³.W dodatku nie zadowoli³ siê tym, co zrobi³, o czympowiem dalej.Najpierw o Lagrange’u.Z Feliksem Stanis³awowiczem coœ widocznie napastnikowinie wysz³o.Albo policmajster mia³ za mocn¹ g³owê, albo zdarzy³o siê co innego,w ka¿dym razie pu³kownik nie straci³ przytomnoœci i najwyraŸniej nawi¹za³ z³otrem walkê.Wtedy zbrodniarz zabi³ go strza³em z najbli¿szej odleg³oœci.Tak, tak, Lagrange nie jest samobójc¹, tylko cz³owiekiem niewinnie zabitym, copowinno Ciê, Ojcze, ucieszyæ.To wyjaœnia dziwny kierunek kana³u kuli – z do³udo góry i z lewa na prawo.Tak w³aœnie przesz³aby kula, gdyby ktoœ, kogopu³kownik – na przyk³ad – trzyma³ rêkoma za ramiona lub za gard³o, wystrzeli³do niego z prawej rêki, z do³u.Pamiêta³am, ¿e kuli w ciele nie znaleziono, z czego wynika, ¿e przesz³a nawylot, zbada³am wiêc górne fragmenty œcian i znalaz³am to, czego szuka³am.Teraz mamy nieodparty dowód zabójstwa.Kula, któr¹ wyjê³am z bierwiona, nie jest kalibru 45, jak w smisie-wessoniepolicmajstra, tylko kalibru 38, i zosta³a wystrzelona z rewolweru systemu colt,co sprawdzi³am w podrêczniku balistyki.Po zabójstwie przestêpca wypali³ zbroni ofiary w powietrze i w³o¿y³ smitha-wessona w rêkê pu³kownika, imituj¹csamobójstwo.Teraz wracam do naszych przyjació³, których drañ nie zabi³, tylko doprowadzi³do utraty zmys³Ã³w, co jest bodaj jeszcze straszniejsze.Gdybyœ, Ojcze, widzia³,w jak¹ karykaturê cz³owieka przeobrazi³ siê tak chêtnie karykaturuj¹cy innychAlosza! Jak ma³o rozumu zosta³o w przem¹drym panu Matwieju! Grzech tak mówiæ,ale mnie na pewno l¿ej by by³o widzieæ ich martwymi.Najobrzydliwsze jest w pseudo-Wasilisku to, ¿e nie zadowoli³ siê swoim okrutnymczynem i nie zostawi³ nieszczêsnych szaleñców w spokoju.Z mêtnych s³Ã³w Aloszy Lentoczkina mo¿na wywnioskowaæ, ¿e „widmo” nadal mu siêobjawia.Co zaœ do Berdyczowskiego, to sama by³am œwiadkiem, a nawet ofiar¹,kolejnej zbrodniczej próby zadeptania ostatniej iskierki rozumu, tl¹cej siêwci¹¿ w duszy pana Matwieja.Wczoraj w nocy widzia³am Czarnego Mnicha na w³asne oczy.Ach, jakie to by³ostraszne! Pojawi³ siê oczywiœcie nie po to, ¿eby straszyæ mnie – chodzi³o mu oBerdyczowskiego.Og³uszywszy mnie ciosem w g³owê (znaæ wprawê), przestêpcaukry³ siê nierozpoznany.Jednak w³aœnie to starcie przywróci³o mi rozum izaczê³am szukaæ nie diab³a, tylko cz³owieka, chocia¿ nie tak bardzo znowuró¿ni¹cego siê od Nieczystego.Nie od razu siê domyœli³am, czym zada³ cios, bêd¹c w doœæ znacznej ode mnieodleg³oœci.A potem przypomnia³am sobie pewn¹ historiê, opowiedzian¹ przezdoktora, i pewien obraz, namalowany przez tutejszego malarza (oto cz³owiek, zktórym powinien Ojciec porozmawiaæ, któremu powinien przemówiæ do rozumu!), iod razu wszystko zrozumia³am.„Wasilisk” uderzy³ mnie szczud³em – takim, jakie widuje siê na jarmarkach.Zad³ugo by by³o i nie ma powodu objaœniaæ teraz, sk¹d w lecznicy jarmarczneszczud³a, ale jasne jest jedno: zbrodniarz korzysta³ ze szczude³, ¿eby zagl¹daæw okna na piêtrze, gdzie przedtem przebywa³ Berdyczowski – a wszystko wci¹¿ wtym samym celu: zastraszyæ, dobiæ.Jednak wczoraj w nocy pana Matwiejaprzeniesiono z piêtra na parter, a Wasilisk mimo to wzi¹³ ze sob¹ szczud³a.Azatem Czarny Mnich o przenosinach nie wiedzia³.No to co z niego zanadprzyrodzona si³a?A teraz wnioski.Kto ukrywa siê pod postaci¹ rozgniewanego Wasiliska, tego nie wiem, mam jednakpewne przypuszczenie co do celu jego przestêpczych dzia³añ.Ten cz³owiek (w³aœnie cz³owiek, a nie istota z innego œwiata) chce zlikwidowaæPustelniê Wasiliskow¹ i prawie uda³o mu siê tego dokonaæ.Po co? To jest w³aœnie najwa¿niejsze pytanie i na razie nie mam na nieodpowiedzi, tylko z lekka rysuj¹ce siê wersje [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl