[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Detektyw?–Kto wie, może nawet detektyw.On wie, gdzie się położyć i kiedy iść na czereśnie.Hipcia patrzyła z roztargnieniem na zagadkowy plan.–Co ja bym za to dała, żeby wiedzieć, co oznacza ten czerwony krzyżyk!–I te dwie cyfry – dodał Kubuś.– Nie martw się.Jeżeli mamy parasol, to na pewno dowiemy się, co to wszystko oznacza.Zaczął dokładnie zwijać plan.–Co robisz? – zdziwiła się Hipcia.–Trzeba plan włożyć na swoje miejsce.–Dlaczego?–Żeby było tak jak dawniej.–Nie rozumiem.–Bo ty czasem jesteś strasznie tępa.Przypuśćmy, że pokażemy parasol Tolusiowi Poecie.Ciekaw jestem, czy on się domyśli, na czym polega tajemnica.–Będzie się mocno głowił, zanim odkryje, że rączka się odkręca.To może być nawet zabawne.Kubuś starannie zwinął pergamin, włożył go do wydrążonej rączki, dokładnie zakręcił, a potem uniósł parasol jak szablę.–Proszę, kto by przypuszczał, że taki grat jest najwspanialszymparasolem na świecie!Kubuś śpi z parasolemPani Pawlikowa wróciła do domu później, niż zapowiedziała.Gdy weszła do pokoju, światło jeszcze się paliło, ale Kubuś chrapał już smacznie na amerykance.Ogarnęła ją czułość.Patrzyła na rumiane policzki syna, na jego zwichrzone, jasne włosy, na ucho, które jak misterna muszelka wysuwało się spod kołdry i o zgrozo, jak muszelka miało pełno piasku w zagłębieniach, uśmiechała się, przebaczając mu w myśli to drobne uchybienie w higienie.Był przecież dzielny, sam sobie przyrządził kolację, sam posłał amerykankę, a teraz po trudach dnia spoczywał jak cherubin.Pochyliła się nad głową chłopca, chciała go pocałować w umorusany policzek, ale naraz cofnęła się gwałtownie.–Cóż to?Spod kołdry wystawała srebrna rączka parasola.Pani Pawlikowa delikatnie odchyliła kołdrę i nagle parsknęła śmiechem.Jej ukochany cherubinek obiema rękoma obejmował stary, zakurzony parasol i mocnoprzyciskał go do siebie!Zdarzało się, że Kubuś spał już z żabą, ze znalezionym na podwórzu kotem, ale z parasolem… Tego jeszcze nie było.Troskliwa matka wyciągnęła delikatnie parasol z objęć Kubusia, przyjrzała mu się uważnie.„Skąd on wytrzasnął taki stary grat? Dlaczego go tak czule obejmował? Co on z nim myśli zrobić?” – dziwiła się oglądając parasol ze wszystkich stron.Potem przypomniała sobie, że Kubuś wspominał jej kiedyś o drutach ze starych parasoli, z których podobno są znakomite łuki.Pogładziła chłopca po głowie, ucałowała go w policzek, a parasol, niby strażnika, postawiła przy amerykance.Rano, ledwie Kubuś otworzył oczy, spostrzegł, że parasola nie ma pod kołdrą.–Gdzie mój parasol?! – wrzasnął przerażony.Na jego okrzyk w drzwiach łazienki ukazała się matka.Była wjedwabnym szlafroku, a głowę miała owiniętą ręcznikiem.Chłopcu, który przez tę noc wiele prześnił, wydało się, że to maharani z indyjskich baśni wyszła na jego spotkanie.Matka uśmiechnęła się zagadkowo.–Kubuś, na miłość boską, kto śpi w łóżku z takim brudnym parasolem!–Gdzie parasol? – wybąkał nieswoim głosem.–Jest, jest, nic się z nim przecież nie stało.Kubuś wodził po pokoju zaspanymi oczami.Wreszcie za oparciem amerykanki dojrzał srebrną rączkę.Chwycił jąkurczowo, uniósł parasol i odetchnął z niewysłowioną ulgą.–Co z tobą jest, Kubusiu? – zapytała zaniepokojona matka.– Skąd tymasz ten przedpotopowy parasol?Patrzył na nią nieufnie.Zapytywał w myśli, czy warto powiedzieć prawdę? Chyba nie.Matka nie pojmie tej tajemniczej historii parasola.Jeszcze go wyśmieje, a co gorsza, może mu kazać zwrócić natychmiast parasol albo zawiadomi telefonicznie milicję.Powiedział więc wymijająco:–To taki stary parasol.Znalazł go Leniwiec.–No dobrze, ale dlaczego z nim spałeś? Wzruszył ramionami,–Czy nie można?–Nie rozumiem ciebie, Kubusiu.Jak to można spać z parasolem? Stajeszsię coraz bardziej dziwny.Przyznaj się, może znów bawisz się wdetektywa?„«Bawisz się w detektywa!» – pomyślał ze złością.– To dobre! Jestem na tropie najbardziej tajemniczej afery, a mamusia mówi «bawisz się w detektywa»”.Naburmuszył się, posłał jej chłodne spojrzenie.–Ale skąd… – powiedział urażony.–A coś robił wczoraj wieczorem?–Byłem u Hipci.–A ten parasol? Chłopiec zmarszczył brwi.Był bardzo niezadowolony z tej indagacji.–Przecież mówiłem, że parasol znalazł Leniwiec.–Gdzie?Gdzie można znaleźć parasol? Chłopiec namyślał się dłuższą chwilę.Był już wściekły.Trzeba dać taką odpowiedź, żeby matka wreszcie zostawiła go w spokoju.–W tramwaju.Po prostu w tramwaju – odparł niezbyt grzecznie.–Jeżeli go znalazł w tramwaju, to trzeba go odnieść do biura rzeczy znalezionych… I w ogóle dziwię się, że Leniwiec zabrał parasol z tramwaju.Chłopcu zrobiło się już gorąco z przejęcia.–Nie zna mamusia Leniwca.On się nad tym nie zastanawiał.–To ty powinieneś mu to powiedzieć.–Kiedy mnie się ten parasol bardzo podobał.Ma srebrną rączkę i w ogóle… wdechowy parasol.–Mój kochany, ja doskonale rozumiem, że parasol jest wdechowy -zażartowała matka – ale on przecież ma właściciela, któremu może się podobać jeszcze bardziej! niż tobie.Kubuś westchnął głośno.Miał już dość tego ciągłego wypytywania się.–Dobrze, mamusiu, odniesiemy go do biura rzeczy znalezionych.–A wiesz, gdzie to biuro?–Nie, ale znajdę w książce telefonicznej.Matka podeszła bliżej.Chciała go pogłaskać po twarzy.Cofnął sięgwałtownie.–Mój Kubusiu – rzekła łagodnie – co tobie jest? Co ci się stało?Milczał uparcie.–Jeżeli ci tak bardzo na tym parasolu zależy, to może… – Chciałapowiedzieć: „to może da się załatwić, żebyś parasol zatrzymał”, ale Kubuśprzerwał jej:–Sam go odniosę, niech się mamusia nie martwi.–Dobrze.Nie gniewaj się na mnie.A teraz wstawaj, bo śniadanie już gotowe.Kubuś przeciągnął się jak kot, ziewnął jak młody hipopotam i nagle, nie wiadomo skąd, w jaki sposób przypomniał sobie rozmowę Białego Kapelusza z człowiekiem, którego nigdy nie widział.Było to wczoraj, kiedy podróżował na gapę, ukryty w wspaniałym Chryslerze.Biały Kapelusz domagał się, by ten człowiek szukał parasola w jakichś biurach.Czyżby to może chodziło o biura znalezionych rzeczy? Zastanawiając się nad tym, wyskoczył z łóżka.Wziął parasol, położył go w kącie przy szafie.Potem wciągnął w nos z rozkoszą zapach świeżej kawy…–Śniadanie! – zawołała matka.Przy śniadaniu Kubusiowi zrobiło się nagle przykro, że tak głupionabujał matce.Trzeba było powiedzieć prawdę albo po prostu zamilczeć.Teraz miał ochotę powiedzieć: „Mamusiu, to nie tak było z tym parasolem.Leniwiec go znalazł, ale nie w tramwaju… I w ogóle to nie jest zwykły parasol…”Nie powiedział jednak ani słowa, gdyż zrobiło mu się jeszcze bardziej przykro, aż się zawstydził.Pomyślał więc, że nic strasznego nie będzie, jeżeli powie o tym matce wieczorem albo jutro.Teraz nie miał zamiaru wprowadzać złego nastroju.Kiedy podawała mu kawę, nuciła „Karolinkę”.Głos miała czysty, przyjemny i Kubuś bardzo lubił, gdy śpiewała.Usiadła przy stole.–Masz taką minę, jakbyś coś spsocił – powiedziała żartobliwie.–Ee… tam – mruknął.Z zapałem zabrał się do chrupiących bułek.–Zapomniałam ci powiedzieć, że za tydzień wyjeżdżamy na wczasy.Mam już przydział do Ustki.Wyobrażasz sobie, jak będzie wspaniale.Morze, słońce i ja razem z Kubusiem.Chłopiec przełknął kęs bułki.–Już za tydzień? – zapytał zawiedziony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl