[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.St Clair utrzymywał dobre stosunki z wydziałami nauk biologicznych uczelni, stale poszukując dobrych pomysłów i obiecujących badaczy.Robił to we własnym inte-resie, choć lubił twierdzić, że korzystają na tym obie strony i że zawsze chętnie dzieli się wiedzą.Urok i wygadanie St Claira sprawiły, że choć wszyscy świetnie wiedzieli, iż jego zainteresowanie ma podło-że komercyjne, a nie naukowe, na uczelni był akceptowa-ny.Mimo że sam skończył biologię, od początku planowałzająć się biznesem i wykorzystać ogromne, jego zdaniem, 144możliwości, jakie dawało zastosowanie biologii molekularnej w medycynie.Przed około dziesięciu laty jego ojciec po-czynił jednorazową inwestycję w przyszłość syna i wyłożyłfundusze na rozruch St Clair Genomics, z zastrzeżeniem, że Phillip od tej pory będzie radził sobie sam.Początkowo spółka cienko przędła, ale w ostatnich trzech latach opracowała kilka drobnych pomocy diagnostycznych i przyciągnęła inwestorów.Jak dotąd, nie wypuściła na rynek niczego szczególnego.Steven postanowił złożyć nieza-powiedzianą wizytę w jej siedzibie.W odróżnieniu od uniwersytetu w Cambridge, który pielęgnował swoją historię w wiekowych kamiennych gma-chach, siedziba St Clair Genomics była budynkiem na wskroś współczesnym - funkcjonalnym, o nowoczesnej bryle.Dzikie wino porastające fasadę nie przyjęło się najlepiej i pomiędzy pnączami widać było konstrukcję z betonowych płyt.Za to wnętrze było przestronne i widne, dzięki częściowo prze-szklonemu dachowi, przez który światło słoneczne pada-ło na rośliny w małym atrium.„Wypożyczone z Instytutu Leśnictwa" przeczytał Steven, kiedy usiadł przy jednej z nich, podczas gdy recepcjonistka sprawdzała, czy Phillip St Clair jest „wolny".- Proszę wybaczyć, doktorze Dunbar, ale nigdy nie mia-łem do czynienia z Inspektoratem Naukowo-Medycznym -powiedział z nerwowym uśmiechem Phillip St Clair, oddając Stevenowi legitymację.- Bo nie było po temu powodu - odparł Steven i w skró-cie wyjaśnił, czym zajmują się on i jego organizacja.- Niezły pomysł - skomentował St Clair.- Jest oczywista potrzeba.- Naprawdę? Dlaczego pan tak uważa? - wtrącił Steven, Doskonale wiedział, że St Clair powiedział tak tylko przez grzeczność, ale postanowił spróbować wyprowadzić go 10 - Biała śmierć141z równowagi.Może wtedy dowie się, skąd ta jego nerwowość.St Clair wzruszył ramionami i rozłożył ręce.- Technologia błyskawicznie idzie do przodu.Nie moż-na oczekiwać od policji, żeby nadążała za każdym nowym odkryciem.Steven uśmiechnął się i skinął głową.- Przyznam jednak - ciągnął St Clair - że nie bardzo rozumiem, co pana do nas sprowadza?- Niedawno w tragicznych okolicznościach zmarł jeden z pańskich ludzi - wyjaśnił Steven.- Alan Nichol - potwierdził St Clair.- Potrącił go samochód.- Potarł skroń czubkami palców.- Mam nadzieję, że drań, który to zrobił, będzie się smażył w piekle.Pijane by-dlę! Alan był przemiłym chłopakiem i jednym z najtęższych umysłów swojego pokolenia.Miał przed sobą wspaniałą przyszłość.To wielka strata.I biedna Emma.byli małżeń-stwem ledwie rok.Jest zdruzgotana.Szczęście w nieszczę-ściu, że nie mieli dzieci.Steven skinął głową.St Clair niczego nie pominął w swojej zaimprowizowanej mowie pogrzebowej.Był jednak mocno podenerwowany - splótł ręce na kolanach, starając się ukryć ich drżenie.- Nad czym pracował Alan Nichol? - spytał Steven.- Był jednym z naszych najlepszych badaczy, pierwszo-rzędnym wirusologiem, a jeśli chodzi o biologię molekularną, w laboratorium nie miał sobie równych.A wie pan, jedno nie zawsze idzie w parze z drugim.Znałem geniuszy, którzy nie mieli wystarczających umiejętności praktycz-nych, żeby wysłać list.- Nie wątpię, ale nad czym pracował Nichol?St Clair był wyraźnie zakłopotany.- Przykro mi, ale tego nie mogę panu powiedzieć.- Przypominam, że mam prawo o to pytać.- Steven ruchem głowy wskazał swoją legitymację, wciąż leżącą na biurku.Zauważył, że na twarz St Claira wystąpił pot.- Przykro mi, nie mogę nic powiedzieć.Steven nie lubił odgrywać czarnego charakteru, ale nie widział innego wyjścia.- Niestety, muszę nalegać - powiedział.- Możemy to za-łatwić na posterunku policji, ale miałem nadzieję, że obę-dzie się bez tego.Jeśli obawia się pan, że wykorzystam to, co powie, przeciwko jego interesom, mogę zapewnić, że nie mam takiego zamiaru.- Nie w tym rzecz - odparł St Clair.- A w czym?- Doktorze Dunbar, czy podpisał pan zobowiązanie do przestrzegania tajemnicy państwowej?Steven przytaknął.- Ja też.Badania Alana były tajne.Steven rzucił St Clairowi zaskoczone spojrzenie.- Mam przez to rozumieć, że Alan Nichol pracował dla rządu?- Nie, dla St Clair Genomics, ale to, co robił, było tajne.I nadal jest.Steven zamilkł na chwilę, żeby przetrawić tę informację.- Wy tam we władzach nie za często rozmawiacie ze so-bą, co? - spytał St Clair.- To fakt - przyznał Steven.- Dziękuję, panie St Clair, bardzo mi pan pomógł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl