[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Och! - rzekł Hall.Wyszedł z pokoju i ruszył korytarzem w stronę kafeterii.Po drodze zaczął rozumieć, dlaczego do zaprojektowania laboratorium programu Pożar Stepu wykorzystano planistów zajmujących się łodziami podwodnymi.Bez swego zegarka nie miał pojęcia, która jest godzina, ani nawet, czy to dzień, czy noc.Zorientował się, iż zastanawia się, czy w kawiarence będzie tłok, czy nie trafi przypadkiem na porę obiadu lub śniadania.Jak się okazało, było tu prawie zupełnie pusto.W środku siedział Leavitt, który poinformował go, że reszta jest już w salce konferencyjnej.Pchnął w stronę Halla kubeczek z ciemnobrązową cieczą i podsunął mu pomysł, by przekąsił coś na śniadanie.- Co to jest? - spytał Hall.- Odżywka czterdzieści dwa-pięć.Zawiera wszystko, co potrzeba, by przeciętnego siedemdziesięciokilogramowego mężczyznę utrzymać na nogach przez osiemnaście godzin.Hall wypił przypominający syrop płyn, sztucznie aromatyzowany, by smakował jak sok pomarańczowy.Dziwnie się piło brązowy sok pomarańczowy.Leavitt wyjaśnił, że opracowano tę mieszankę dla astronautów, i zawierała wszystko z wyjątkiem witamin rozpuszczalnych w tłuszczach.- Żeby je uzupełnić, łyknij tę tabletkę - powiedział.Hall przełknął tabletkę, po czym nalał sobie filiżankę kawy z ekspresu stojącego wkącie.- A cukier?Leavitt potrząsnął głową.- Nigdzie tu nie znajdziesz cukru, niczego, co mogłoby stanowić pożywkę dla bakterii.Od tej pory jesteśmy na diecie bogatobiałkowej.Cały cukier, jakiego nam potrzeba, otrzymamy z przemian aminokwasów.W ogóle nie będziemy jeść cukru.Wręcz przeciwnie.Sięgnął do kieszeni.- Och, nie.- Tak - nalegał Leavitt.Podał mu mały czopek, zapakowany szczelnie w folięaluminiową.- Nie - powtórzył Hall.- Wszyscy je dostali.Szerokie spektrum.Wróć do swojego pokoju i załóż go sobie, zanim poddasz się końcowym procedurom odkażającym.- Dałem się babrać w tych wszystkich śmierdzących kąpielach - zirytował się Hall.- Poddałem się promieniowaniu.Ale niech mnie szlag.- Chodzi o to - ciągnął Leavitt - że na poziomie piątym wszystko musi być sterylne.Najlepiej, jak zdołaliśmy, odkaziliśmy twoją skórę i śluzówki układu oddechowego, ale jeszcze nawet nie ruszyliśmy twojego układu pokarmowego.- No dobrze - zgodził się Hall - ale trzeba aż czopków?- Przyzwyczaisz się.Wszyscy będziemy je brać przez pierwsze cztery dni.Zresztą i tak nic to nie da - westchnął ironicznie i wstał.- Chodźmy do sali konferencyjnej.Stone chce powiedzieć nam o Karpie.- O kim?- O Rudolphie Karpie.Rudolph Karp był urodzonym na Węgrzech biochemikiem, który przyjechał do Stanów Zjednoczonych z Anglii w 1951 roku.Zdobył pracę na Uniwersytecie Michigan, gdzie cicho i spokojnie trudził się przez pięć lat.Później za namową kolegów z obserwatorium Ann Arbor zaczął zajmować się badaniami meteorytów w celu ustalenia, czy obecnie lub kiedykolwiek w przeszłości istniało na nich życie.Z całą powagą potraktował tę hipotezę i pracował nad nią sumiennie, nie publikując nic na ten temat do początku lat sześćdziesiątych, kiedy zaczęły się sypać, wstrząsając naukowym światkiem, materiały Calvina, Vaughna i Nagy'ego traktujące o podobnych zagadnieniach.Argumenty i kontrargumenty były skomplikowane, wszystkie sprowadzały się jednak do podstawowego sporu: ilekroć badacz stwierdzał, iż znalazł w meteorycie skamieniałości, kompleksy węglowodanowe-- białkowe lub inne ślady życia, oponenci zwalali to na niedbałe techniki laboratoryjne, prowadzące do skażenia substancjami i mikroorganizmami ziemskiego pochodzenia.Karp, wykorzystujący powolne, starannie nadzorowane techniki badawcze, byłzdecydowany położyć kres sporom po wsze czasy.Oświadczył, że zadał sobie wielki trud dla uniknięcia zanieczyszczenia: każdy badany przez niego meteoryt podlegał kąpieli w dwunastu roztworach, między innymi w wodzie utlenionej, jodynie, hipertonicznej soli fizjologicznej i rozcieńczonych kwasach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl