[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myliła się jednak, gdyż portier nie potrafił niczego wyjaśnić.Stał w progu jak kmieć u drzwi swego groźnego-pana, przebierał nerwowo palcami po klapie wytartej marynarki i spoglądał na nas pełnymi zdumienia oczami.- Oni.Ci.A skądże ja mogę wiedzieć? Daję słowo, pani kierowniczko, że ich nawet nie widziałem.- To co, z nieba spadli?- Z nieba?.- zastanowił się głęboko.- No, nie.Sama pani wie, że ja tu siedzę i nikogo nie przepuszczę, a znam wszystkich, proszę ja kogo.I nikt mi się nie przemknie.- Dobra, dobra, panie Grzywacz.Pan pewno zasnął.- Święci anieli, ja, pani kierowniczko? Cały czas czuwałem.- Czuwał pan, a oni przez ścianę przeniknęli.- Daję słowo, że nie.- urwał, spojrzał na nas błagalnie, jakby szukał naszej pomocy.Żal nam się go zrobiło, a najwięcej Fudze, bo ni stąd, ni zowąd wtrącił:- To niewinny człowiek.On nie szpał, tylko my przez kuchnię.Taki deszcz, czo można robić?- A kto wam pozwolił? - zagrzmiała.- Nikogo nie było, proszę pani - dorzucił Romeo.Na taki argument kierowniczce opadły bezsilnie ręce.Żal mi się jej zrobiło.Nie przypuszczała, że na takich jak Romeo nie ma silnych.Nie wiedziałem jednak, jak mam okazać to szlachetne uczucie, więc tkwiłem pod ścianą czekając, aż się wyładuje, oczywiście na mnie, bo na kim mogło się to skrupić.Nie myliłem się.Kierowniczce wnet powróciły nowe siły.Spojrzała na mnie jak na przyczynę całego zła.- To tak mi się odwdzięczasz?Nie miałem zielonego pojęcia, skąd mógł pochodzić mój dług wdzięczności, postanowiłem jednak puścić w niepamięć wszelkie żale i wziąć na siebie całą odpowiedzialność, żeby tylko panią Stasię ominął paternoster.- Proszę pani - powiedziałem jak prawdziwy mężczyzna - to ja ich tu przyprowadziłem.Przyszedłem, żeby dowiedzieć się o adres ojca.Nikogo nie było w tym pokoju, a na dworze wczoraj, pani dobrze wie.psa nie wypędzisz.Niech się pani na nas nie gniewa.Możemy za ten nocleg zapłacić.Pani kierowniczka uniosła dłonie do skroni, bo dokąd mogła w tej sytuacji unieść.- Czy wy, chłopcy, nie rozumiecie, że weszliście bez pozwolenia do cudzego pokoju.Przecież tu ludzie mieszkają.Mają swoje rzeczy.- Maciek - wtrącił nagle Fuga - czo się będziesz patyczkował.Zapłać i po krzyku.Brak mu było wyczucia.Strzelił kapitalnego byka, bo kierowniczka dopiero teraz wpadła w prawdziwą złość.- Co wy sobie, smarkacze, myślicie? Ja do was po ludzku, a wy.słów mi brak.Mnie też zabrakło słów, więc milczeliśmy chwilę we wzrastającym napięciu.Zapanowała cisza jak przed burzą, a ja już dobrze wiedziałem, że gromy polecą na mnie.Nie musiałem długo czekać.Pani kierowniczka stanęła przede mną jak góra pachnąca perfumami „Fascination” czy czymś w tym rodzaju, połyskująca lakierem, groźna i pełna oburzenia.- A z tobą to na osobności pogadam.Dlaczego wtedy uciekłeś?Proszę, oto proste pytanie, niewymagające żadnych wyjaśnień.Wprawiło mnie ono w szczere zakłopotanie.Dlaczego wtedy uciekłem? Dla mnie były to już czasy niemal historyczne, a ona spojrzeniem, zmarszczeniem brwi, zacięciem warg i całą swoją osobą domagała się odpowiedzi.- Proszę pani - napomknąłem mimochodem - od tego czasu sporo wody upłynęło w Wiśle.Niech się pani na mnie nie gniewa.Nie mogłem inaczej.- I skąd się tu właściwie wziąłeś? Myślałam, że już dawno wróciłeś do Jerzmanowa.- Jerzmanowa - poprawiłem dyskretnie.- Nie, proszę pani, nie byłem jeszcze w Jerzmanowic - A tu kierownik internatu, pan Bielicki, bez przerwy dzwonił i wypytywał o ciebie.- Pan Sielicki - zauważyłem.- No, właśnie.I co właściwie z tobą się dzieje?Ba, gdybym potrafił odpowiedzieć na to pytanie.Działo się ze mną nie najlepiej; gdyż właśnie w tej chwili przypomniałem sobie, że nie mam adresu ojca, i zastanowiłem się, co w tej sytuacji będę robił.Romeo z Fugą nie zastanawiali się.Zgarnęli swój nędzny dobytek i, nie zważając na okoliczności, wybierali się właśnie w siną dal albo jeszcze gdzie indziej.- No, czo, idziesz z nami? - zapytał Fuga.Ja tymczasem tkwiłem jeszcze w miejscu, gdyż nie mogłem znaleźć odpowiedzi na pytanie pani kierowniczki.- Radziłabym ci, żebyś został i porozumiał się z panem Bielickim.- Sielickim - poprawiłem, chociaż w tej chwili było bez znaczenia, jak się mój opiekun nazywa.- Już się z nim porozumiałem - powiedziałem bez ogródek całą prawdę.Zrobiła zdziwioną minę.- I co? Pan Sielicki pozwolił ci wrócić tutaj?- On już jest w Jerzmanowie, a ja [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl