[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Roześmiał się.Potarł sobie pierś i uderzył się dłońmi w uda.Zobaczył znajdujące się w pewnej odległości obozowe ogniska i puścił się w ich kierunku szybkim biegiem, pragnąc opowiedzieć wszystkim o tej dziwnej rzeczy, która mu się przytrafiła.Kiedy tak biegł, zdarzyła się następna zadziwiająca rzecz: uświadomił sobie, że w dalszym ciągu staje się z każdą chwilą starszy.Wiek trzymał go w swoim uchwycie i nie chciał wypuścić.Będąc w morzu, wyszedł z dzieciństwa.Następnie, wynurzając się z morza, stał się pełen radosnej siły młodego wieku męskiego.Teraz jednak był nieco zdyszany, potem zaczął ciężko chwytać oddech, zwalniając i przechodząc od szybkiego biegu do truchtu i w chwilę później do zwykłego marszu.Potem zaczął kuleć, kuśtykać, gdyż coś się stało z jego lewym udem, a całą nogę miał sztywną i obolałą.Spojrzał w dół na tę nogę.Była na niej krew, tak jakby jakieś zwierzę rozorało ją pazurami.Przypomniał sobie: tak, tak, polował wraz z Drużyną Myśliwych i nagle z góry zaatakował go lampart śnieżny…Jak trudno było mu teraz iść.Jakiż jestem stary i zmęczony, pomyślał.Nie mogę już stać prosto.Spójrzcie, włosy na całym ciele robią mi się srebrne.Bolało go wszystko.Czuł, że opuszczają go siły.Jaki to dziwny, przykry sen! Najpierw był chłopcem, który wszedł do morza, potem wyszedł z morza i gwałtownie zaczął się starzeć, a teraz umiera, umiera gdzieś na lądzie w nie znanym sobie miejscu z dala od morza, w miejscu, gdzie ziemia jest zimna i twarda, a wiatr jest suchy, i gdzie naokoło siebie ma samych obcych.Gdzie jest Wysokie Drzewo, gdzie jest Słodka Jak Kwiat… gdzie jest Srebrny Obłok?— Ratunku — krzyknął przez sen, siadając.— Morze mnie zabiło! Morze… morze…— Srebrny Obłoku?Ktoś był przy nim.Srebrny Obłok zamrugał i spojrzał.To była Ta Która Wie.Klęczała tuż obok i patrzyła na niego zaniepokojona.Otrząsnął się, chcąc odzyskać panowanie nad sobą.Drżał jak chora stara kobieta, pierś unosiła mu się i opadała gwałtownie.Nikt nie może go zobaczyć w takim stanie.Nikt.Poszukał po omacku swojego kostura, chwycił jego koniec, dźwignął się niezdarnie i wstał.— Sen — wymamrotał.— Zły omen.Będę musiał natychmiast złożyć ofiarę.Gdzie jest Kobieta Bogini? Dajcie mi tu Kobietę Bogini!— Poszła tam — powiedziała Ta Która Wie.— Oczyszcza sanktuarium.— Sanktuarium? Jakie sanktuarium? Gdzie?— Przy Trzech Rzekach.Co się z tobą dzieje, Srebrny Obłoku? Wygląda na to, że straciłeś orientację!— Sen — odrzekł.— Bardzo zły sen.Zrobił ciężko jeden krok w przód, opierając się na kosturze.Zaczął odzyskiwać jasność myślenia.Wiedział, gdzie jest.W pobliskiej dolinie spotykały się trzy rzeki.Tak.Długa powrotna pielgrzymka dobiegła końca.Rozbili obóz na wysokim pochyłym płaskowyżu, z którego był widok na równinę, a na tej równinie spotykały się trzy rzeki.W zamglonym świetle świtu Srebrny Obłok zobaczył je płynące w dole: największą, przybywającą leniwie z północy i przynoszącą ze sobą liczne bloki lodu, i dwie mniejsze i bystrzejsze wpadające do niej, każda pod ostrym kątem, ze wschodu i z zachodu.W zeszłym roku — a wydawało się, że było to całe wieki temu — zatrzymali się dokładnie w tym samym miejscu na wiele tygodni.A trzeba powiedzieć, że były to bardzo chude tygodnie.Głodowali, dopóki Bogini w cudowny sposób nie przysłała im stada reniferów.Renifery były tak ogłupiałe z głodu, że Drużynie Myśliwych udało się z łatwością zapędzić tuzin z nich w miejsce, w którym spadły z krawędzi skały.Cóż za mięsne żniwa! Z wdzięczności zbudowali dla Bogini cudowne sanktuarium.Zbudowali je w miejscu, gdzie spotykają się trzy rzeki.Użyli w tym celu ogromnych bloków kamiennych — najcięższych, jakie potrafili udźwignąć — a potem ozdobili sanktuarium dziwnymi błyszczącymi kawałkami skały, które odłupali na nadbrzeżnym urwisku i które miały kształt cienkich lśniących płytek.Następnie ruszyli w drogę, kontynuując swój marsz na wschód.A teraz wrócili.— Nie widzę tam w dole Kobiety Bogini — powiedział Srebrny Obłok do Tej Która Wie.— Powinna być w sanktuarium.— Widzę sanktuarium.Nie widzę Kobiety Bogini.— Twoje oczy, Srebrny Obłoku, nie są już dobre.Pozwól, niech ja popatrzę.Stanęła przed nim i spojrzała w zamgloną dolinę.Po chwili powiedziała tonem zdradzającym zmieszanie:— Masz rację, nie ma jej tam.Pewnie już wraca.Ale mówiła, że zostanie tam przez cały ranek, że pomodli się i oczyści sanktuarium…— Srebrny Obłoku! Srebrny Obłoku!— Kobieta Bogini? Co ty…Kapłanka posuwała się pospiesznie pod górę boczną ścieżką prowadzącą z doliny.Twarz miała zaczerwienioną, a szaty w nieładzie.Chwytała gwałtownie powietrze ustami, wyglądała tak, jakby całą drogę biegła.— Co się stało? Co się stało, Kobieto Bogini?— Inni!— Co takiego? Gdzie?— Wszędzie koło sanktuarium.Nie widziałam ich, ale ich ślady są wszędzie.Te długie stopy… znam je.Ślady są wszędzie na mokrej ziemi.Świeże ślady, Srebrny Obłoku.Są tam wszędzie.Weszliśmy prosto na nich!5Błędne mniemania— Jak się dzisiaj ma nasz chłopiec, panno Fellowes? — zapytał Hoskins.— Proszę się przekonać, panie doktorze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl