[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomieszczenie wypełnił szum.Severe powoli poszukał w eterze, w tym paśmie, na którym pracował nadajnik „Błękitnego ptaka”.— Teraz spróbujemy wywołać Ziemię i donieść, że u nas wszystko w porządku.— Spojrzał na wskazówkę strojenia, która wahała się w prawo i w lewo.Nagle drgnął.Z szumu zakłóceń wyrwało się jakieś słowo, donośne, lecz wypowiedziane ochryple i trudne do rozpoznania.— Odległość — ledwo dosłyszalnie powtórzył Severe.Znowu dał się słyszeć głośny szmer, lecz Severe włączył strojenie automatyczne.„Dokonamy lądowania — tak samo ochryple odezwał się głośnik.— Potwierdzenia nie chcę.Wyłączam się.Seans za dwie godziny.Pozdrowienia, kochana Ziemio.Stop”.Szum się nasilił, potem zmalał, Bragg podbiegł wylewając płyn ze szklanek.Severe spojrzał nań rozradowanym wzrokiem i powiedział cicho:— To oni.— To gdzieś blisko.— Tak, będą za dwie godziny.Przypuszczam, że następny seans chcą nadać stąd.Ale zamiast nich, zrobimy to my! A ci jeszcze tu… Czas, żeby się już wynieśli!Włączył znowu monitor, skierował kamery na rudowiec.Poszycie statku było czyste, właz zamknięty.Na dziobie powoli obracał się półkulisty kosz anteny.Zapłonęły światła nawigacyjne, potem nagle zgasły, zapłonęły ponownie i już ich nie wyłączono.— Spójrz — wykrzyknął Severe — chyba się wynoszą.Na pewno odebrali ten komunikat i zrozumieli.Nie będzie trzeba ich popędzać.Wzywam Ziemię! Odwrócił się do pulpitu, ale Bragg go zatrzymał:— Za chwilę.Rudowiec teraz startuje i nie przebijemy się przez zakłócenia.Tymczasem zobaczymy…Podszedł do szafki bibliotecznej i znalazł „Rejestr statków kosmicznych”.Przewertowawszy go pokręcił głową i rzekł:— Takiej nazwy jednak nie ma.Nic związanego ze Słońcem.Zresztą jeszcze poszukam…Severe rozsiadł się przy pulpicie.— Wypróbujemy światła… — mruknął pod nosem i przesunął wyłącznik.Z silnych reflektorów „Ładogi” lunęły strumienie światła.Poszycie rudowca zabłysło, jakby je objął płomień.— O! — rzucił Severe — o to mi chodziło! Co on robi? Zobacz…Bragg odwrócił się ku ekranowi monitora.Statek mrugał światłami nawigacyjnymi.„Dzięki” — przeczytał Bragg.Severe się uśmiechnął:— Sądzą, że to na ich cześć.Światła wciąż mrugały.„Miłego pobytu” — przeczytał Bragg.— Słuchaj — powiedział szybko.— Oni rzeczywiście startują.Mają jeszcze czas, a startują!— To i dobrze.— Oddałeś wiertło?— Nie, zapomniałem.— Tak się nie robi — rzekł Bragg.Spiesznie wydobył wiertło z torby narzędziowej i zaczął paznokciem zdrapywać z niego zgęstniały, zmieszany z pyłem smar.Potem zaklął i wybiegł.Severe speszony podniósł brwi.Po sekundzie dopadł Bragga w szatni: pilot wyrywał skafander z uchwytów.— Wywołuj ich! Prędko! — ryknął Bragg.— Już wciągnęli antenę — odparł Severe wzruszając ramionami, ale mimo to zaczął włazić w skafander, który Bragg przed nim trzymał.Wyskoczyli ze stacji w chwili, kiedy statek trzykrotnie zamrugał: „Uwaga… Uwaga… Uwaga”.Bragg gwałtownie się zatrzymał, czepiając się głazów, by nie ulecieć zbyt wysoko.— Patrz! — powiedział półgłosem.Zgięte nogi amortyzatorów zaczęły się powoli rozprostowywać w przegubach.Równo ucięty od dołu kadłub podnosił się coraz wyżej, lecz nie cały.Dolna, najszersza jego część pozostała na poziomie uniesionych pięt, z którymi była trwale połączona.Reszta unosiła się do góry… Bragg ukląkł i zaczął patrzeć od spodu.Dziób statku zrównał się z dziobem „Ładogi” i rósł nadal.Bragg zobaczył zapewne to, co chciał, gdyż zerwał się szybko i złapał Severe’a za ramię.— Wracajmy natychmiast! — wrzeszczał.— Do stacji! Szybko!Severe zaczął się opierać.— Przyjrzyjmy się raczej stąd.Nie zdarza mi się widzieć…— I nie zdarzy się, durniu! — Bragg w pasji pchnął Severe’a ku wejściu.W stacji nie zdejmując skafandrów rzucili się do monitora.Statek stał teraz nieruchomo.Bragg podszedł do pulpitu i zaczął obracać zewnętrzne kamery tak, by patrzyły na statek z dołu ku górze i dawały największe zbliżenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl