[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aż do teraz.Stała, patrząc jak pan Bolesza żegna matkę wymownym spojrzeniem, a potem odwraca się i odchodzi.Mijając Lucynkę, uchylił kapelusza i skłonił się, jakby miał do czynienia z szacowną damą.Zawsze w ten sposób traktował niedorosłe panienki – zapewniało mu to sympatię nie tylko dziewczynek, ale przede wszystkim ich matek.Ewa Iwińska otworzyła ramiona, a Lucynka podbiegła i w nie wpadła.Matka ściskała ją tak, jak tonący mógłby ściskać brzeg zbawczej deski – desperacko, zachłannie, niemal dusząc w obfitości białych i różowych koronek, które otulały jej biust.Dopiero po chwili wypuściła córkę z objęć.– Coś się stało, kochanie? – zapytała.– Wyglądasz na bardzo bladą.– Nic się nie stało – Lucynka skłamała z nabytą przez lata praktyką.Właściwie nawet nie zdawała sobie sprawy, że kłamie.Na swój użytek nazywała to „dopasowywaniem się” do nastrojów matki, która zadając różne pytania, czasem spodziewała się uczciwej odpowiedzi, a czasem tylko zaprzeczenia.Lucynka bezbłędnie potrafiła odróżniać jedno od drugiego.Ewa w roztargnieniu skinęła głową.Była wysoką, ładną i bardzo niezręczną kobietą.Wiecznie coś tłukła albo psuła i wiecznie dręczyło ją z tego powodu zażenowanie.Miało to pewien wdzięk – przypominająca nieporadne dziecko Ewa Iwińska w wielu ludziach budziła instynkty opiekuńcze, a mężczyźni dodatkowo jeszcze zauroczeni byli jej błękitnymi oczami i wąską talią.Podczas podwieczorku Lucynka dwukrotnie uratowała obrus przed zalaniem, a raz szklankę przed stłuczeniem.Matka była bardziej niezgrabna niż zazwyczaj i dziewczynka domyślała się, jaki może być tego powód.Milczały obie, bez apetytu dziobiąc widelczykami ciastka z kremem.Nawet w cieniu werandy, gdzie siedziały, panowało nieznośne gorąco.Krem topniał i rozmazywał się po talerzykach, sok porzeczkowy był ciepły jak zupa, a stojące w wazonie kwiaty, zerwane zaledwie przed dwiema godzinami, już miały płatki zwarzone upałem.– Ciocia nie zje z nami? – zapytała Lucynka, odsuwając talerzyk.Pożółkły, roztopiony krem wyglądał wyjątkowo niesmacznie.– Nie, kochanie.Ciocia źle się czuje.Wolała zostać w swojej sypialni.– Pewnie znowu myśli o śmierci.Ona wygląda już całkiem jak duch, prawda? Wczoraj przyłapałam ją, jak leżała, ściskając przy piersi krucyfiks.Zapytała mnie, czy jej zdaniem będzie ładnie wyglądała w trumnie.– Och, moje biedactwo! – Ewa zerwała się z krzesła, by przytulić córkę.– To musiało być okropne przeżycie!– To nic, mamo – wymamrotała dziewczynka.Miała poczucie winy, ponieważ nie przejęła się ani widokiem ciotki, która udaje zmarłą, ani odciętą ręką.A przynajmniej nie przejęła się wystarczająco.Ewa sądziła córkę według samej siebie – gdyby Lucynka opowiedziała o odciętej ręce, matka niewątpliwie przeraziłaby się i może nawet wpadłaby w histerię, a od córki, która dłoń znalazła, oczekiwałaby jeszcze silniejszej reakcji.Lecz Lucynka nie miała najmniejszej ochoty na histerię i to właśnie była jej wina, wina braku wrażliwości, wina tego, że nie potrafiła dopasować się do wyobrażeń matki, wina polegająca na tym, że w ogóle coś takiego jej się przytrafiło, bo przecież dobrze wychowane dziewczynki nie znajdują w lesie odciętych rąk.Mogłaby zwierzyć się matce, a potem zacząć płakać lub udać omdlenie – robiła to nieraz, tego popołudnia jednak czuła, że nie zdoła wydusić z siebie ani jednej łzy.Pamiętała o makabrycznym znalezisku, ale znacznie świeższe i bardziej bolesne było dla niej wspomnienie pana Boleszy, który przy pożegnaniu musnął delikatnie włosy jej matki.– Porozmawiam z ciocią – obiecała Ewa i pocałowała ją w czoło.Lucynka, starannie unikając twarzy matki, wodziła wzrokiem za krążącą nad stołem pszczołą.– Nie powinna narażać cię na coś takiego.– Nie rób tego, mamo, proszę cię.Ciocia jest bardzo stara, a my powinniśmy wiele wybaczać starym ludziom.Pani Iwińska westchnęła.– Chyba masz rację.Jesteś bardzo mądra, kochanie.W istocie Lucynka powtórzyła po prostu słowa, które matka wypowiedziała przed kilkoma tygodniami i o których zdążyła już zapomnieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl