[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obiecujê te¿ panu, ¿e jeœli siê pomyli³em, w moim sprawozdaniu skierowanym dow³aœciwych w³adz nie wspomnê s³Ã³wkiem o moich wczeœniejszych przypuszczeniach.Ale jeœli moja pierwsza wstêpna ocena znajdzie mocne, niepodwa¿alnepotwierdzenie, mimo przyjaŸni, jak¹ ¿ywiê do pana konsula.- Musi siê pan myliæ, Kloss.Ona przewodniczy naszej narodowosocjalistycznejorganizacji w konsulacie.Przedtem by³a zaufan¹ osob¹ naszego ambasadora wAnkarze.Od trzydziestego czwartego roku w s³u¿bie zagranicznej, wielokrotniesprawdzana przez s³u¿by bezpieczeñstwa.Pan siê musi myliæ, Kloss.- Chcia³bym siê myliæ - odpar³.- Chcia³bym ze wzglêdu na pana.Ktoœ zapuka³ do drzwi, uchyli³y siê, stanê³a w nich panna von Tilden.- Panie konsulu, inspektor policji chcia³by siê z panem widzieæ.- Ju¿ idê - zerwa³ siê.Powoli podesz³a do biurka, usiad³a w fotelu swegoszefa.Wyjê³a z kasetki papierosa, zapali³a.- Szykuje nam siê weso³a noc - powiedzia³a do Klossa.- Inspektor naczyta³ siêromansów kryminalnych i ma ochotê szukaæ motywów.Motywów zamordowania szefowejtego.- zme³³a w ustach jakieœ s³owo - tego weso³ego lokalu w Istambule wtysi¹c dziewiêæset czterdziestym trzecim roku.Trzeba byæ kompletnym idiot¹.- Wszyscy policjanci szukaj¹ motywów.- Niechýe pan nie udaje naiwnego, Kloss.Jest pan tu wystarczajàco dùugo, ýebywiedzieã, ýe „Cafe Rosë" to centrum tutejszego szpiegostwa.Czy trzeba wiæcej?Im wczeúniej ten policjant to zrozumie, tym lepiej.Ale, ale.chcia³am pana ocoœ zapytaæ.Czy ten ¿Ã³³ty papier, który pan podniós³ w altance, to by³akoperta? Koperta z nadrukiem banku? - g³êboko zaci¹gnê³a siê papierosem.- Nie rozumiem, o czym pani mówi.Jeœli s¹dzi pani, ¿e zamierzam ukrywaæ jakieœdowody rzeczowe, proszê zameldowaæ o tym inspektorowi.- Och - obruszyùa siæ - nie sàdzi pan chyba, ýe bædæ nasze niemieckie sprawywynosiùa na ten wschodni jarmark.Widzi pan, tæ kopertæ szefowa wesoùego domku,zwanego „Cafe Rosë", miaùa w torebce, kiedy przysz³a na przyjêcie.Poprawia³amakija¿ przed lustrem, torebka sta³a otwarta obok.Znam takie koperty, dlategorzuci³o mi siê to w oczy.Kiedy potem zagl¹daliœmy do jej torebki, koperty nieby³o.- Kto jeszcze prócz pani móg³ widzieæ tê kopertê?- Jak na przedstawiciela ministerstwa gospodarki -uœmiechnê³a siê kpi¹co - jestpan doœæ ciekawy.- Spowa¿nia³a.- Wszyscy.Peters by³ w szatni, odbiera³okrycia od goœci.Pan konsul komplementowa³ piêkn¹ pani¹.Radca Witte razem zeswym przyjacielem zatrzymali siê przy niej chwilê.I jeszcze kilkanaœcie innychosób, których nie zna pan nawet z nazwiska, bo mademoiselle Rosê du¿o czasupoœwiêci³a temu makija¿owi.Mo¿e to j¹ zgubi³o.A propos, czy zauwa¿y³ pan, ¿eradca Witte by³ nie w humorze dzisiejszego wieczoru? Ze nie ogl¹da³pasjonuj¹cych wyczynów Paulego?- Pani tak¿e nie ogl¹da³a.Poza tym pani pierwsza znalaz³a zw³oki.- Tak, by³am pierwsza.Parê minut po mordercy.A sztuczki Paulego widzia³amwielokrotnie.Nie bawi¹ mnie tanie emocje.- Umie pani obserwowaæ, panno von Tilden.- To nawyk starej sekretarki, panie Kloss.Uchodzê za bardzo dobr¹ sekretarkê.Aha, jeszcze jedno.Uzgodni³am z konsulem, ¿eby nie wymieniaæ pañskiegonazwiska wœród goœci dzisiejszego wieczoru.Osoby posiadaj¹ce immunitetdyplomatyczny ju¿ wysz³y.Tymi drzwiami - wskaza³a ma³e drzwiczki ko³obiblioteki - wyjdzie pan z konsulatu niepostrze¿enie.Dobranoc, Kloss.7Pomyli³em siê, pope³ni³em b³¹d.- Ta myœl przysz³a Klossowi do g³owy po razpierwszy w gabinecie Gran-dela.Oczywiœcie nie by³a to myœl sformu³owana takkategorycznie, by³ to raczej stan jakiegoœ niepokoju, cieñ przypuszczenia.Dziwna rozmowa z pann¹ von Tilden i jej propozycja, ¿eby opuœci³ konsulatniepostrze¿enie, unikaj¹c zetkniêcia z inspektorem tureckiej policji, którymóg³by przecie¿ bez trudu pokrzy¿owaæ plany Klossa, odbieraj¹c mu po prostujako niepo¿¹danemu cudzoziemcowi prawo pobytu - wszystko to razem pog³êbi³oniepokój Klossa.Przez ¿elazne sztachety ogrodu zobaczy³ zaparkowany wózpolicyjny i swego anio³a stró¿a opartego o podmurówkê p³otu.Wróci³ i skryty w cieniu domu ruszy³ ku przeciwleg³emu skrajowi ogrodu znan¹ju¿ sobie drog¹.Wychyli³ siê, ale tam te¿ zobaczy³ policjanta opartego os³upek z tablic¹ oznajmiaj¹c¹, ¿e miejsce to przeznaczone jest na postójtaksówek.Wiêc jeszcze raz zawróci³, przeszed³ ko³o dêbu, przy którym kilkagodzin temu sta³a malutka, œliczna ¿ona t³ustego Chiñczyka.Dalekim ³ukiemomin¹³ altankê, przy której dostrzeg³ sylwetkê umundurowanego funkcjonariusza.Znalaz³ siê przed wysokim, ceglanym p³otem.Jeden skok, mocne odbicie i ju¿ by³na górze.Po tamtej stronie tak¿e by³ ogród, ale zapuszczony, niepielêgnowany.Zorientowa³ siê, ¿e jeœli pójdzie na lewo, dojdzie do uliczki z postojemtaksówek, ale w punkcie dostatecznie odleg³ym od tamtego policjanta.Skoczy³ iupad³ jak d³ugi.Zawadzi³ nog¹ o jakiœ przewód biegn¹cy tu¿ przy murze.Naszczêœcie nie z³ama³ ani nawet nie zwichn¹³ nogi.Ruszy³ kulej¹c w stronê, gdzie spodziewa³ siê znaleŸæ wyjœcie.Dla pewnoœciwyj¹³ rewolwer z tylnej kieszeni spodni, odbezpieczy³.Niespodziewanie szybkodotar³ do niskiego murku, za którym by³a znana mu ju¿ ulica [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl