[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wzi¹³em jednak pod uwagê tego, ¿e znalaz³emsiê poza Estcarpem, ¿e prawa warun­kuj¹ce istnienie magii w tamtym kraju niemusia³y dzia³aæ tutaj, gdzie Moc podryfowa³a w innych kierunkach.Rozpaliliœmy ognisko z naniesionego przez wodê drewna i zjedliœmy kolacjê,zmuszaj¹c siê do spo¿ycia wiêkszej iloœci pokarmu, ni¿by tego wymaga³ozaspokojenie pierw­szego g³odu, tak jak p³omienie, które potrzebuj¹ opa³u, ¿ebywydzielaæ niezbêdne ciep³o.- Zbli¿a siê noc.- Kemoc wsun¹³ do ogniska patyk z nabitym nañ kawa³kiemmiêsa.- Czy nie powinniœmy poczekaæ z tym do œwitu? Nasza si³a ¿ywi siêœwiat³em.Przyzywanie Mocy o niew³aœciwej porze mo¿e sprowadziæ si³yCiemnoœci.- Dobrze zrobimy rozpoczynaj¹c tê rzecz o zachodzies³oñca.Gdyby uda³o siê nam wys³aæ Chowañca w œrodku nocy, móg³by dalejzawêdrowaæ.Nie zawsze œwiat³o i ciem­noœci s¹ tak sobie przeciwstawne -odrzek³a Kaththea.­A teraz pos³uchajcie mnie uwa¿nie, bo jak tylko zacznê, niebêdê w stanie nic wam powiedzieæ ani wyt³umaczyæ.Gdy weŸmiemy siê za rêce,po³¹czymy równie¿ nasze umys³y.Nie zwracajcie uwagi na to, co mo¿e robiæ mojecia³o, i nie rozluŸniajcie uœcisku naszych r¹k.Przede wszystkim zaœ, bezwzglêdu na to, co mo¿e siê staæ, b¹dŸcie ze mn¹!Nie musieliœmy jej tego obiecywaæ.Ba³em siê teraz o ni¹ tak jak przedtemKemoc.Mimo i¿ otrzyma³a wykszta³cenie Czarodziejki, Kaththea ,by³a bardzom³oda.I chocia¿ wydawa³a siê bardzo pewna swoich mo¿liwoœci, mog³a te¿przesadnie wierzyæ we w³asne si³y jak wojownik, który jeszcze nie sprawdzi³ siêw pierwszej zasadzce.Chmury, które przes³ania³y niebo przez ca³y dzieñ, rozesz³y siê o zachodzies³oñca i moja siostra kaza³a nam stan¹æ twarz¹ do tych œwiec¹cych na niebiechor¹gwi, tak byœmy mogli równie¿ widzieæ góry, przez które przybyliœmy do tegodziwnego kraju.Z³¹czyliœmy nasze rêce, a potem umys³y.Wed³ug mnie wszystko odby³o siê tak samo jak wtedy, kiedy nasza matka szukaj¹cnaszego ojca czerpa³a z nas si³y.Najpierw nast¹pi³a utrata osobowoœci iwiedzia³em, ¿e nie mogê walczyæ z t¹ zag³ad¹, chocia¿ sprzeciwia³y siê jej wemnie wszystkie instynkty samozachowawcze.A potem ­coœ w rodzaju p³ywania tam iz powrotem, do œrodka i na zewn¹trz.czy by³o to tkanie? Jeœli tak, toczego?Nie wiem, jak d³ugo wszystko trwa³o, ale wynurzy³em siê z tego nagle, czuj¹c,¿e moja rêka drga gwa³townie.Kaththea dysza³a ciê¿ko, jêcza³a, cia³em jejwstrz¹sa³y spazmatyczne drgawki.Chwyci³em j¹ za ramiê woln¹ rêk¹, staraj¹c siêpodtrzymaæ.PóŸniej us³ysza³em krzyk Kemoca, który przyszed³ mi na pomoc.Nasza siostra jêcza³a z bólu.A od czasu do czasu wi³a siê tak gwa³townie, ¿e ztrudem utrzymywaliœmy uœcisk r¹k, którego przyrzekliœmy nie rozerwaæ.A cogorsza, by³em zmêczony i wyczerpany, musia³em wiêc zmuszaæ siê do ka¿degoruchu.Kaththea mia³a oczy zamkniête.Pomyœla³em, ¿e musi znajdowaæ siê gdzie indziej,tylko jej cia³o pozosta³o, walcz¹c z tym, do czego je nak³ania³a.W blaskugasn¹cego ju¿ ogniska twarz Kaththei by³a nie tylko blada, ale równie¿ lekkoœwiec¹ca, tak ¿e widzieliœmy ka¿dy zewnê­trzny objaw jej mêki.A¿ wreszcie nadszed³ koniec.Kaththea ostro krzyknê³a i jej cia³o wygiê³o siê³ukiem.Wyskoczy³a z niej strza³ka ­a mo¿e by³ to p³omyk? Niemal¿e wielkoœcimojej rêki, sta³ prosto, œwiec¹c jasno.Potem zachwia³ siê lekko jak p³omieñœwiecy na wietrze.Kaththea znów siê wzdrygnê³a, otworzy³a oczy i spojrza³a nato, co wyda³a na œwiat.P³omyk zmieni³ kszta³t, wypuœci³ œwietlne skrzyde³ka ista³ siê smuk³¹ ró¿d¿k¹ zawieszon¹ pomiêdzy tymi skrzyde³kami.Kaththeawestchnê³a i powiedzia³a s³abym g³osem:- To nie jest takie jak.- Czy to z³o? - zapyta³ ostro Kemoc.- Nie, ale ma inny kszta³t.To, co tutaj jest wokó³, mia³o swój udzia³ w jegotworzeniu.Kszta³t nie ma jednak znaczenia.A teraz.Podtrzymaliœmy nasz¹ siostrê.Kaththea pochyli³a siê do przodu i przemówi³a doskrzydlatej ró¿d¿ki tak jak przed­tem do Flannana.W naszych umys³achodczytaliœmy znaczenie tych nie znanych nam s³Ã³w.Kaththea powtarza³astaro¿ytne formu³ki, zmuszaj¹c to dziecko, albo wiêcej­-ni¿-dziecko, dopos³uszeñstwa, przygotowuj¹c je do zada­nia, które musi wykonaæ.Kiedy przemawia³a do niego, chwia³o siê tam i z po­wrotem, jakby jej s³owazamieni³y siê w wiatr.Wreszcie skoñczy³a, a skrzydlata ró¿d¿ka wyprostowa³asiê i znieru­chomia³a.Ostatni rozkaz naszej siostry by³ szybki niby strza³ka:- Leæ!P³omyk znikn¹³, a my usiedliœmy w ciemnoœciach.Kath­thea wysunê³a d³onie znaszych r¹k i przycisnê³a je do cia³a, jakby stara³a siê st³umiæ jakiœ ból.Dorzuci³em drew do ognia.Kiedy p³omienie strzeli³y w górê, w ich blasku twarzmojej siostry wyda³a siê zapadniêta, stara, wykrzywiona grymasem bólu, którywidywa³em tylko na twarzach ciê¿ko rannych ¿o³nierzy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl