[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Baron Saturday wyprostowa³ siê.- Jestem gotów pójœæ z tob¹ - rzeki.Œmieræ wzruszy³ ramionami.Gotów czy nie,zdawa³ siê sugero­waæ ten gest, naprawdê nie ma znaczenia.- Ale powstrzyma³em ciê - doda³ baron.- Na dwanaœcie lat.- Obj¹³ Erzulie zaramiona.- Kiedy mnie zabili i wrzucili cia³o do rzeki, wykradliœmy ci ¿ycie!PRZESTA£EŒ ¯YÆ.ALE NIE UMAR£EŒ.WTEDY NIE PRZY­SZED£EM PO CIEBIE.- Nie?SPOTKANIE Z TOB¥ MIA£EM ZAPLANOWANE NA DZISIAJ.Baron wrêczy³ pani Gogol swoj¹ laskê.Zdj¹³ czarny cylinder.Œci¹gn¹³ p³aszcz.Moc iskrzy³a w fa³dach materia³u.- Koniec z baronem Saturdayem - powiedzia³.MO¯LIWE.£ADNY KAPELUSZ.Baron zwróci³ siê do Erzulie.- Chyba muszê ju¿ iœæ.- Tak.- Co teraz zrobisz?Kobieta voodoo spojrza³a na trzymany w rêkach kapelusz.- Wrócê na bagno - odpar³a.- Mo¿esz zostaæ tutaj.Nie ufam tej zagranicznej czarownicy.- Ja ufam.I dlatego wrócê na bagno.Poniewa¿ niektóre opo­wieœci musz¹ siêkoñczyæ.Kimkolwiek stanie siê Ella, musi sama siê o to zatroszczyæ.Tylko krótki spacer dzieli³ ich od brunatnych, mêtnych wód rzeki.Baronzatrzyma³ siê na brzegu.- Czy bêdzie ¿y³a d³ugo i szczêœliwie?NIE PRZEZ WIECZNOŒÆ.ALE BYÆ MO¯E DOSTATECZNIE D£UGO.I tak koñcz¹ siê opowieœci.Z³a czarownica jest pokonana, ksiê¿niczka w ³achmanach odzy­skuje pozycjê,królestwo rozkwita.Wracaj¹ szczêœliwe dni.D³ugie i szczê­œliwe.Na zawsze -co by znaczy³o, ¿e ¿ycie w tym miejscu zamiera.Opowieœci chc¹ siê koñczyæ.Nie dbaj¹ o to, co bêdzie potem.***Niania sapa³a g³oœno, biegn¹c korytarzem.- Nigdy nie widzia³am Esme w takimstanie - powiedzia­³a.- Ma zabawny nastrój.Mo¿e stanowiæ zagro¿enie dla samejsiebie.- Stanowi zagro¿enie dla wszystkich - poprawi³a j¹ Magrat.-Ona.Wê¿owe kobiety wysz³y na korytarz przed nimi.- Pomyœlmy przez chwilê - mruknê³a pod nosem niania.- Co w³aœciwie mog¹ namzrobiæ?- Nie znoszê wê¿y - oœwiadczy³a cichym g³osem Magrat.- Oczywiœcie, maj¹ ostre zêby.- Niania mówi³a tak, jakby pro­wadzi³aseminarium.- W³aœciwie raczej k³y.ChodŸmy st¹d.Spraw­dzimy, czy nie ma innejdrogi.- Nienawidzê ich.Niania poci¹gnê³a Magrat, jednak m³odsza czarownica nawet nie drgnê³a.- No chodŸ!- Naprawdê ich nienawidzê.- Z daleka bêdziesz ich mog³a nienawidziæ nawet bardziej.Siostry byty ju¿prawie przy nich.Nie sz³y, ale sunê³y.Byæ mo­¿e, Lily nie by³a w tej chwilidostatecznie skupiona, poniewa¿ bar­dziej ni¿ kiedykolwiek przypomina³y wê¿e.Niania mia³a wra¿enie, ¿e dostrzega pod skór¹ rysunek ³usek.Linie podbródkówby³y ca³­kiem nieludzkie.- Magrat!Jedna z sióstr wyci¹gnê³a rêkê.Magrat zadr¿a³a.Wê¿owa siostra otworzy³a usta.Wtedy Magrat podnios³a g³owê i niemal sennie uderzy³a j¹ tak mocno, ¿e siostrapolecia³a na kilka stóp do ty³u.Nie by³ to cios nale¿¹cy do ¿adnej Drogi czy Œcie¿ki.Nikt nigdy nie narysowa³jego diagramu ani nie æwiczy³ przed lustrem z opask¹ zawi¹zan¹ na g³owie.Pochodzi³ wprost z leksykonu dziedzicznych, przera¿onych odruchów przetrwania.- U¿yj ró¿d¿ki! - krzyknê³a niania i rzuci³a siê na pomoc.- Nie ninjuj ich!U¿yj ró¿d¿ki! Do tego s³u¿y!Drugi w¹¿ odwróci³ siê instynktownie, by obserwowaæ ruch.Co jest dowodem nato, ¿e nie zawsze instynkty s³u¿¹ przetrwaniu, gdy¿ Magrat walnê³a go w ty³g³owy.Ró¿d¿k¹.Osun¹³ siê na pod³ogê, trac¹c przy tym resztki ludzkich kszta³­tów.K³opot z czarownicami polega na tym, ¿e nigdy nie uciekaj¹ przed tym, czegonaprawdê nienawidz¹.A k³opot z ma³ymi futerkowymi zwierz¹tkami w k¹cie polega na tym, ¿e raz najakiœ czas jedno z nich okazuje siê mangust¹.***Babcia Weatherwax zawsze siê zastanawia³a, co niby jest takiego szczególnego wpe³ni ksiê¿yca.Przecie¿ to tylko du¿y kr¹g œwiat³a, A nów ksiê¿yca to tylkociemnoœæ.Za to w po³owie drogi miêdzy nimi, kiedy ksiê¿yc znajdowa³ siêpomiêdzy œwiatami ciemnoœci i œwiat³a, kiedy nawet on ¿y³ na krawê­dzi.Mo¿ewtedy czarownica mog³aby uwierzyæ w ksiê¿yc.W³aœnie teraz jego sierp p³yn¹³ ponad bagnami.Lustrzane gniazdo Lily odbija³o zimne œwiat³o, tak samo jak wszystko inne.Oparte o mur sta³y trzy miot³y.Babcia wziê³a swoj¹.Nosi³a niew³aœciwe barwy i nie mia³a ka­pelusza;potrzebowa³a czegoœ, co by³o takie, jak nale¿y.Nic siê nie poruszy³o.- Lily! - zawo³a³a cicho babcia.Z luster wyjrza³o jej w³asne odbicie,- Wszystko mo¿e siê teraz skoñczyæ.Mo¿esz wzi¹æ moj¹ mio­t³ê, a ja wezmêMagrat.Ona zawsze mo¿e siê przysi¹œæ do Gythy.Pani Gogol nie bêdzie ciêœcigaæ.Za³atwi³am to.A w domu przyda nam siê dodatkowa czarownica.I koniec zchrzestnym matkowa­niem.Koniec z zabijaniem ludzi po to, ¿eby ich córki bytygotowe do objêcia roli w opowieœci.Wiem, ¿e tylko z tego powodu to zro­bi³aœ.Wracaj do domu.To propozycja nie do odrzucenia.Jedno z luster odsunê³o siê bezg³oœnie.- Próbujesz byæ dla mnie ³askawa? - spyta³a Lily.- Nie myœl, ¿e przychodzi mi to ³atwo - odpar³a babcia ju¿ normalniejszymg³osem.Zaszeleœci³a w ciemnoœci suknia i Lily stanê³a przed babci¹.- A zatem pokona³aœ tê kobietê z bagien? - zapyta³a.- Nie.- Ale przysz³aœ tutaj zamiast niej.- Tak.Lily wyjê³a babci z r¹k miot³ê.- Nigdy czegoœ takiego nie u¿ywa³am - wyzna³a.- Po prostu siada siê na tym ileci?- Przy tej akurat konieczne jest szybkie bieganie, zanim zasko­czy, ale ogólnierzecz bior¹c tak, masz racjê.- Hm.Znasz symbolikê miot³y?- Ma jakiœ zwi¹zek z gaikami, piosenkami ludowymi i temu po­dobnymi? - zapyta³ababcia.- O tak.- W takim razie nie chcê o niej s³yszeæ.- Nie - zgodzi³a siê Lily.- Nie wyobra¿am sobie, ¿ebyœ chcia³a.- Odda³amiot³ê.- Zostajê tutaj.Pani Gogol mo¿e i wymyœli³a no­w¹ sztuczkê, ale tojeszcze nie znaczy, ¿e wygra³a.- Nie.Bo widzisz, wszystko dobieg³o koñca - odpar³a babcia.-Tak siê dzieje,kiedy zmieniasz œwiat w opowieœci.Nie powinnaœ te­go robiæ.Nie powinnaœzmieniaæ œwiata w opowieœci.Nie powinnaœ traktowaæ ludzi, jakby bylipostaciami, byli rzeczami.Ale jeœli to ro­bisz, musisz wiedzieæ, kiedyopowieœæ siê koñczy.- Musisz w³o¿yæ czerwone od ¿aru pantofelki i przetañczyæ ca­³¹ noc? - spyta³aLily.- Owszem, coœ w tym rodzaju [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl