[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Herrel szybko nakry³ d³oni¹ moj¹ rêkê.Rathkas opuœci³a g³owê i wiêcej ju¿ namnie nie spojrza³a.Inne konie te¿ przesta³y siê mn¹ interesowaæ.Herrelzacisn¹³ usta.- Uwa¿aj! - szepn¹³ pomagaj¹c mi wsi¹œæ na konia.Spojrza³ czujnie przez ramiê,ale chyba nikt nie zauwa¿y³ tego incydentu.I tak oto opuœciliœmy weseln¹ dolinê.Ale ja wcale nie czu³am siê prawdziw¹¿on¹ Herrela ani nie uwa¿a³am go za mê¿a.¯adna z moich towarzyszek nie mia³apodobnych w¹tpliwoœci, wiêc znów poczu³am siê zupe³nie sama w t³umie.Wierzchowce JeŸdŸców Zwierzo³aków nie k³usowa³y wolno jak górskie kucyki, lecz.mknê³y niezmordowanie i tak szybko, jak ¿adna znana mi czworono¿na istota.Imimo up³ywu czasu nie by³o widaæ po nich zmêczenia.Czas.czas równie¿ p³yn¹³winnym rytmie.godzina za godzin¹.która teraz by³a godzina? Niewiedzia³am.Wczesnym rankiem przysz³yœmy do zasnutej mg³¹ kotliny.Ale czy toby³o tego samego dnia? Wyda³o mi siê, ¿e JeŸdŸcy mog¹ oszo³omiæ nas czarami izmieniæ nasze postrzeganie czasu.Mo¿e w weselnym winie lub cieœcie by³o coœ, co na jakiœ czas wyeliminowa³o g³Ã³di zmêczenie? Jechaliœmy, wci¹¿ jechaliœmy, noc, dzieñ i znów noc.Konie niemêczy³y siê i godziny za godzinami mija³y jak we œnie.Chyba ¿adna z moichtowarzyszek nie zauwa¿y³a up³ywu czasu, gdy¿ na ich licach zastyg³y radoœæ izachwyt.Stara³am siê równie¿ zachowaæ podobny wyraz twarzy, lecz d³ugo to niepotrwa³o, poniewa¿ g³owê mia³am nabit¹ myœlami.Bez¿enni JeŸdŸcy skupili siê na przedzie i w tyle pocztu, jakby strzegli nasprzed niebezpieczeñstwem.Ale choæ przemierzaliœmy dzikie pustkowie, niespotkaliœmy ¿adnej ¿ywej istoty.Nie zauwa¿y³am wiêkszej ró¿nicy pomiêdzy t¹ niegoœcinn¹ okolic¹ a mniejszymidolinami High Hallacku.Zastanowi³o mnie, dlaczego zawsze nazywano j¹Pustkowiem lub Wielkim Pustkowiem, co przywodzi³o na myœl wrog¹ cz³owiekowipustyniê.Jechaliœmy przez rozleg³¹ równinê, gdzie brunatna zesz³oroczna trawaprzebija³a siê przez cienk¹ œnie¿n¹ pokrywê.Widzia³am te¿ zagajniki ipojedyncze krzaki.Nie, ta ziemia nie wita³a cz³owieka, panowa³a tu ciê¿ka, duszna atmosfera.Zka¿d¹ mil¹ robi³o mi siê coraz ciê¿ej na duszy.Ogarn¹³ mnie niezrozumia³ystrach, a¿ w koñcu ca³¹ si³¹ woli zd³awi³am okrzyk, który byæ mo¿e zmniejszy³bymoje napiêcie.Wreszcie dotarliœmy do po³o¿onego wy¿ej terenu i dopiero tam zobaczy³ampierwsze dzie³o ludzkich r¹k - kamienne mury z nie ociosanych g³azów, wysokiejak dwóch ros³ych mê¿czyzn lub niewiele wy¿sze, pokryte strzech¹ z ga³êzi ica³ych krzaków.Ale to ja takimi je zobaczy³am.Albowiem Kildas powiedzia³a:- Jaki¿ to piêkny dwór, panie mê¿u!Wtedy jeszcze raz spróbowa³am zobaczyæ otoczenie takim, jakim mia³am je widzieæz woli JeŸdŸców.Wiêc i ja wjecha³am na dziedziniec z podcieniami i rzeŸbionymdachem.Herrel odwróci³ siê ku mnie mówi¹c:- Tutaj zamieszkamy a¿ do naszego odjazdu, pani.Kiedy zsiad³am z konia,ogarnê³o mnie nieludzkie zmêczenie, które wcale nie dawa³o mi siê we znakipodczas jazdy.Upad³abym, gdyby Herrel mnie nie podtrzyma³.Co do reszty,widzia³am wszystko jak we œnie, nie umia³am odró¿niæ prawdy od fa³szu, wszystkoby³o sennym widzeniem, które zamieni³o siê w g³êboki sen.Dopóki nagle nie obudzi³am siê w ciemnoœciach! Obok siebie us³ysza³am cichyoddech, nie by³am wiêc sama w ³o¿u.Le¿a³am w napiêciu, nas³uchuj¹c, jednak nicnie s³ysza³am poza rytmicznymi odg³osami z lewej.W pokoju by³o tak ciep³o,jakby ogieñ buzowa³ na kominku, mimo ¿e nie zobaczy³am ani p³omieni, anikominka.Wstrz¹sn¹³ mn¹ zimny dreszcz.Nagle poczu³am nieodparte pragnienie, bykoniecznie obejrzeæ nie tylko pokój i ³o¿e, lecz tak¿e i to, co tak smacznie ispokojnie spa³o obok mnie.Poczu³am pod stopami gêste futro o d³ugim w³osie, widaæ zwierzêce skóry musia³yzastêpowaæ dywan.Sz³am krok za krokiem, wymachuj¹c przed sob¹ rêkami, ¿eby niepotkn¹æ siê o jakiœ mebel.Sk¹d wiedzia³am, ¿e gdzieœ przede mn¹ jest Ÿród³oœwiat³a i ¿e zaspokoi ono moje rozpaczliwe pragnienie?Œciana.Moje rêce przesunê³y siê po niej z niezrozumia³ym poœpiechem.Okno -na pewno to by³o okno - z zamkniêtymi okiennicami, zaryglowane u³o¿onympoprzecznie dr¹giem.Poci¹gnê³am za dr¹g, otworzy³am okno na oœcie¿.Blaskksiê¿yca.Nigdy w ¿yciu nie widzia³am tak jasnej poœwiaty, oœlepi³a mnie nachwilê.- Ach.- Czy by³ to ludzki okrzyk, czy warkniêcie? Odwróci³am g³owê ispojrza³am na ³o¿e.Co to jest?! Podnios³o wielk¹ g³owê i spojrza³o na mniezielonymi oczami.Lœni¹ce futro, rozwœcieczony zwierzêcy pysk.Górski kot,mieszkaniec œnie¿nej krainy, nie, nie tylko kot, ale i œmieræ.Bestia jeszczebardziej wyszczerzy³a k³y.Nigdy nie przyœni³ mi siê tak straszny sen.- To.W³aœnie to wybra³aœ!W tej samej chwili, gdy us³ysza³am te s³owa, czar prys³.Mo¿e ta sztuczkauda³aby siê z inn¹ dziewczyn¹, ale nie ze mn¹.Zobaczy³am podwójny, nak³adaj¹cysiê na siebie obraz - lœni¹ce futro na g³adkiej skórze, pysk drapie¿nika naludzkiej twarzy - tylko zielone oczy by³y te same.Musia³y stoczyæ prawdziw¹bitwê, ¿eby siê otworzyæ, a teraz dostrzeg³am w nich b³ysk rozumu.Podesz³am do stwora, który jednoczeœnie by³ i zwierzêciem, i cz³owiekiem.Widz¹c cz³owieka, przesta³am siê baæ istoty, z któr¹ dzieli³am pokój.Obawia³amsiê raczej tego czegoœ, co wyrwa³o mnie ze snu i pos³a³o do okna.- Ty jesteœ Herrel - powiedzia³am do Zwierzo³aka.Wraz z moimi s³owami JeŸdziecznów sta³ siê cz³owiekiem, œnie¿ny kot znikn¹³, jakby wcale go nie by³o.- Ale zobaczy³aœ mnie.inaczej.- Nie by³o to pytanie, lecz stwierdzeniefaktu.- Tak.w blasku ksiê¿yca.Herrel wsta³ z ³Ã³¿ka i stan¹³ w jego nogach.Zwróciwszy siê w stronê widocznychteraz drzwi, poruszy³ rêkami wymawiaj¹c jednoczeœnie niezrozumia³e s³owa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Brooks Terry 02 Czarny jednorozec
- Beagle Soyer Peter Ostatni Jednorozec
- Cook Robin ROK INTERNY
- George Orwell Rok 1984 (2)
- Brooks Czarny jednorozec
- Andre Norton SC 1.3 Troje przeciw ÂŒwiatu Czarownic
- Andre Norton Troje przeciw ÂŒwiatu Czarownic
- Andre Norton SC 1.4 Czarodziej ze ÂŒwiata Czarownic
- Andre Norton Czarodziej ze ÂŒwiata Czarownic
- Cesco, Federica de Silbermuschel
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- policzgwiazdy.htw.pl