[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz teraz jejwyposa¿enie zdawa³o siê bardziej materialne, nie tak widmowe.Kiedy zapragn¹³emdotkn¹æ jakiegoœ sprzêtu, omal nie upuœci³em miecza.Wyci¹gn¹³em ³apê, czyludzk¹ rêkê? Widzia³em wyraŸnie palce! PóŸniej znów skry³y siê w ciele potworai ponownie pojawi³y - to zjawia³y siê, to znika³y.By³em wstrz¹œniêty.Istota, któr¹ Dinzil pokaza³ mi i powiedzia³, ¿e w tejp³aszczyŸnie istnienia jest Kaththe¹ ­mia³a kobiec¹ g³owê i rêce po³¹czone zpotwornym cia³em.W³aœnie r¹k i g³owy u¿ywa³a przy pracy z mocami.Oœwiadczy³te¿, ¿e kiedy pozornie odzyska ludzki wygl¹d, bêdzie ju¿ nierozerwalniez³¹czona z jego zamiarami.Wysun¹³em teraz drug¹ rêkê i przyjrza³em siê jejuwa¿nie.Tak, tu tak¿e zauwa¿y³em owo przechodzenie z jednej formy w drug¹.Ale³apa by³a bardziej materialna, rêka zaœ wydawa³a siê cieniem samej siebie.Czy pos³uguj¹c siê tu magi¹, w³¹czy³em siê jednoczeœnie do œwiata Ciemnoœci? Iczy to poci¹gnê³o za sob¹ zmianê postaci? Nie mia³em przecie¿ ¿adnego wyboru.Zakrad³em siê po schodach do jadalni.Znów ujrza³em wyraŸniejsze linie, mog³emte¿ rozfó¿niaæ kolory.Czy Kaththea stanie siê teraz dla mnie widzialna, czysam pozostanê dla niej potworem, który budzi³ tylko strach?Ostatni rz¹d stopni.Tym razem drzwi w górze by³y otwarte.Je¿eli Dinzil czeka³tam jak poprzednio, mia³ nademn¹ przewagê.Nie mog³em ryzykowaæ i unios³em miecz do góry.W tym œwieciejeszcze nigdy ostrzegawczo nie zap³on¹³ krwawymi runami.Teraz jednak ufa³em mutak bardzo, jak dowódca doœwiadczonemu zwiadowcy.Przynajmniej nie porazi³a mnie ¿adna moc.Mozolnie wspi¹³em siê na szczytschodów.Zobaczy³em znów stolik z lustrem.Niemal oczekiwa³em, ¿e ujrzê te¿poruszaj¹cy siê grzebieñ, ale po pierwszym pobie¿nym zbadaniu, komnata wyda³ami siê pusta.- Kaththeo! - zawo³a³em.Moje uskrzydlone s³owo pomknê³o w zaciemnion¹ czêœækomnaty, tam gdzie wisia³y gobeliny.PóŸniej z mroku wysz³a pow³Ã³cz¹c nogamiistota, któr¹ pokaza³ mi Dinzil - lecz tym razem bia³e d³onie wyraŸnie odcina³ysiê od obrzmia³ych przegubów, g³owa zaœ by³a jakby mglista, a za ni¹ majaczy³ataka sama jajowata czaszka jak u p³aczki na równinie wybuchaj¹cych kolorów.Pow³Ã³czy³a nogami podobnie jak ja, a na jej twarzy zastyg³o ob³êdneprzera¿enie.jakby zobaczy³a na jawie nocny koszmar.- Nie! - zaprotestowa³a piskliwie, prawie wrzasnê³a.Nawet gdybym mia³ j¹ terazutraciæ, mog³em zrobiæ tylko jedno.- To miejsce tak mnie ukazuje, lecz jestem Kemo­kiem! - oœwiadczy³em.- Ale Dinzil powiedzia³.Nie jesteœ z³y; nie mo¿esz byæ taki wstrêtny.Znamciebie.twoje myœli, to co le¿y w twoim sercu.Przypomnia³em sobie z³oœliw¹ sugestiê Dinzila, ¿e ta p³aszczyzna bytu wywracacz³owieka na nice, ukazuj¹c jego duszê.Nie uwierzy³em w to.Je¿eli to samopowiedzia³ Kaththei, muszê j¹ przekonaæ, ¿e to nieprawda, gdy¿ inaczej obojebêdziemy zgubieni.- Pomyœl sama.Nie przyjmuj myœli Dinzila za swoje! Mo¿e posun¹³em siê zadaleko i bêd¹c pod jego wp³ywem, uwierzy, ¿e kieruje mn¹ zazdroœæ?Wtedy wyci¹gn¹³em ku niej ³apê, która co jakiœ czaspróbowa³a byæ rêk¹.Utkwi³a w niej spojrzenie i otworzy³a szerzej oczy.Zmusi³em j¹, ¿eby mnie pos³ucha³a.Podnios­³em ³apê i próbowa³em jej dotkn¹æ.Zadr¿a³a i cofnê³a siê.Nie ust¹pi³em jednak, z³apa³em j¹ mocno i zaprowadzi³emprzed zwierciad³o.Nie mia³em pojêcia, czy widzia³a to samo, co ja, aletrzymaj¹c rêkê na mieczu za¿yczy³em sobie tego.- Nie tak! Nie tak! - Wyrwa³a mi siê i przypad³a do pod³ogi, tak ¿e niewidzia³a ju¿ zwierciad³a.- Zgubiona.jestem zgubiona.- Odwróci³a g³owê,która obecnie by³a pozbawion¹ ludzkich rysów bry³¹, i spojrza³a na mnie.­Toty, to twoje wtr¹canie siê w nie swoje sprawy, tak jak ostrzeg³ mnie Dinzil.Jestem zgubiona! - Za³ama³a rêce.Nigdy w ¿yciu nie widzia³em mojej siostry takzrozpaczonej i za³amanej.- Dinzilu! - Rozejrza³a siê doko³a i zawo³a³ab³agalnie myœl¹-g³osem: - Dinzilu, ratuj mnie! Wybacz mi, ratuj!Widz¹c j¹ tak za³aman¹, cierpia³em jak potêpieniec.Dawna Kaththea mog³aprze¿ywaæ katusze, lecz walczy³aby do koñca, prosz¹c o pomoc tylko tak, jakprosi siê towarzysza broni.- Kaththeo.- Próbowa³em znów jej dotkn¹æ, ale cofa³a siê coraz dalej, tocz¹cdzikim wzrokiem i odpychaj¹c mnie rêkami.- Kaththeo, pomyœl!Jak do niej dotrzeæ? Nie chcia³em, ¿eby ten œwiat jeszcze g³êbiej zapuœci³ wemnie korzenie, ale musia³em to zrobiæ, gdy¿ inaczej utraci³bym j¹bezpowrotnie.Uj¹³em miecz tak, ¿e rêkojeœæ znalaz³a siê miêdzy nami.PóŸniej wymówi³em pewneslowo.Ogieñ buchn¹³ jeszcze raz, ale mimo pal¹cego bólu trzyma³em siê kurczowokolumny z³otego p³omienia.- Kaththeo, czy mieszka w tobie z³o? M¹dre Kobiety czêsto badaj¹ swoje dusze,analizuj¹ pobudki swoich czynów, gdy¿ dobrze znaj¹ pu³apki i zasadzki czyhaj¹cena tych wszystkich, którzy wyci¹gaj¹ rêce ku niewidzialnym mocom.D³ugo wœródnich przebywa³aœ i nie chcia³aœ z nimi pozostaæ nie dlatego, ¿e jesteœ z³a,lecz ¿e inne, mocniejsze wiêzy ³¹czy³y ciê z nami.Co z³ego zrobi³aœ lubzamierza³aœ zrobiæ, odk¹d opuœci³aœ Estcarp i przyby³aœ dq Escore?Czy choæby mnie s³ucha³a? Os³ania³a rêkami swoj¹ twarz, ale nie próbowa³a jejdotkn¹æ, jakby w obawie, ¿e nie natrafi na ludzkie cia³o [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl