[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niklas odda³ dziecko matce i tak¿e ruszy³ kuwyjœciu, Mattias zaœ poucza³ j¹ jeszcze, jak ma po-stêpowaæ z ch³opcem.W sieni na dole stary Wollerz rozmachem otwotzy³ drzwi wejœciowe i wrzasn¹³ doBranda:- Mo¿ecie iœæ! Nie bêdziemy wiêcej walczyæ.Sam wróci³ do swoich pokoi.Nie wiadomo, co mia³zamiar robiæ.Na dziedziñcu zapanowa³ chaos.Przyby³ asesor zeswymi ludŸmi.Stra¿nicy Wollera, którzy nie bardzowiedzieli, jak siê zachowaæ, wpuœcili ich za bramê,Niklas wyjaœni³, co siê sta³o, i na wieœæ o tym LudzieLodu rzucili siê uwolniæ obo?e wiêŸniów.Asesoroœwiadczy³, ¿e tak ³atwo Woller nie uniknie odpowie-dzialnoœci za wszystkie swoje sprawki, i wszed³ dodomu, a Gabriella g³oœno wzywa³a Villemo, któraw koñcu wysz³a z jakiejœ izby, wci¹¿ z rêkami skrêpo-wanymi na plecach, prowadzona przez dwóch stra¿-ników.- Gdzie jest Dominik? - dopytywa³a siê ¿a³oœnie.- Tu - odpar³ jeden z nadzorców i otworzy³ jakieœdrzwi.Dominik siedzia³ skulony pod œcian¹, zwi¹zany,z pokrwawion¹ twarz¹.Villemo pad³a przy nim na kolana i szepta³a:- Och, Dominiku!Nic jednak nie mog³a zrobiæ, maj¹c sama spêtanerêce.Dominik spojrza³ na ni¹ i, choæ cierpia³, twarz mupojaœnia³a.- Villemo! - szepn¹³ pe³nym mi³oœci g³osem.Kaleb i Gabriella, Brand i Niklas i wszyscy, którzyprzyszli, by ich uwolniæ, zdrêtwieli na dŸwiêk tych s³Ã³wi spogl¹dali po sobie bezradnie.Na twarzach wszyst-kich malowa³o siê przera¿enie.Po chwili Gabriella pochyli³a siê z rozpacz¹ nadVillemo.Zaczê³a rozwi¹zywaæ sznur na rêkach córkii podnios³a j¹, zanim ta zd¹¿y³a zbli¿yæ siê do Dominika.- ChodŸ, Villemo - szepta³a.Inni zajêli siê tymczasem Dominikiem, uwolnili goz wiêzów i pomagali mu wstaæ.- Mamo, wytrzyj mi nos - szepnê³a Villemo.- Niemogê ruszyæ rêkami.Wtedy Gabriella wybuchnê³a p³aczem:- Ach, dziecko, dziecko najdro¿sze!- Taka jestem g³odna, mamo - skar¿y³a siê Villemo.- I taka brudna.I przemarzniêta.I zaziêbiona.Chcê dodomu!ROZDZIA£ XIVTak zimno w tej oborze.Marznê okropnie.Wiatr wieje mi w twarz.Czy ju¿ nie jestem w obo-rze?Siedzê na koniu! Ktoœ trzyma mnie mocno.Domi-nik.Czujê siê bezpieczna.Ktoœ mnie otuli³ peleryn¹.Zdaje mi siê, ¿e to samodzia³, ale nie jestem pewna.Koñskie kroki.S³yszê wiele koñskich kroków.Zanami.Œcigaj¹ nas, Dominiku.Musimy siê spieszyæ.JedŸ szybciej!Strach, wci¹¿ strach.Czy moje ¿ycie by³o kiedyœwolne od strachu?Tak trudno oddychaæ.Ciê¿ko.Coœ rozrywa mipiersi.Czujê ból w boku.Jakieœ k³ucie.- Ten kaszel mi sie nie podoba, Villemo.G³os ojca.To ojciec trzyma mnie tak mocno.- Dominiku?- Dominik jest z nami.On i Niklas jad¹ na jednymkoniu.- Jest tak zimno, a on jest prawie nagi i okaleczony.- Daliœmy mu pelerynê.Gdybym mog³a odwróciæ trochê g³owê.Tak, jad¹za nami.Wielu, wielu jeŸdŸców.Ca³y orszak pod¹¿a zanami w tym zimnym, mglistym rozœwicie, wszyscymilcz¹cy, powa¿ni.Teraz sobie przypominam, chocia¿ s³abo, ale sobieprzypominam.Zostaliœmy podpaleni w oborze.Pamiê-tam, jaki to by³ szok dla moich przeziêbionych p³uc,kiedy wyprowadzono mnie z obory na dwór, namroŸne nocne powietrze.Zdaje mi siê, ¿e tego nie znios³am.- Robisz siê coraz ciê¿sza w moich ramionach,Villemo.Czy ty nie zasypiasz?- Nie, tato.Tylko czujê taki ból w piersiach.Gniew w oczach ogromnego mê¿czyzny.- Oni bili Dominika, ojcze.- Teraz czuje siê ju¿ lepiej.Ale Mattias mówi, ¿edosta³ zaka¿enia krwi w tych ranach na rêkach.Musimysiê bardzo spieszyæ do domu.- Ja jestem jak ptak, który sprowadza nieszczêœcie.Tyle cierpieñ z mojego powodu.- Jesteœ wspania³¹ ma³¹ dziewczynk¹, Villemo.Skaktavl te¿ to mówi.- Skaktavl?- Ciê¿ko ranny le¿y w Grastensholm.To on opo-wiedzia³ nam o was.- Skaktavl uratowany? Bogu niech bêd¹ dziêki!Taka jestem s³aba.Wszystko wiruje wokó³ mnie.Nie mam si³y rozmawiaæ.Ojciec obejmuje mnie moc-no.Jedzie szybciej.- Orszak robi siê coraz mniejszy?- Ludzie wracaj¹ do swoich domów, od³¹czaj¹ siêjeden po drugim, na ka¿dym rozstaju ktoœ ubywa.Teraz mo¿emy im tylko dziêkowaæ, ale póŸniej od-p³acimy im za tê pomoc jak nale¿y.- Tak.To ju¿ jesteœmy w naszej parafii?- Ju¿.- Jak dobrze wróciæ do domu!Ojciec nic na to nie mówi.Wygl¹da na prze-straszonego.Bo¿e, jaka jestem zmêczona!- Marzy³am o k¹pieli.W ciep³ej, rozkosznej wo-dzie.Ale teraz nie wiem, czy dam radê.- Zobaczymy w domu.Jakaœ aleja.Wszyscy siê zatrzymali.G³os Dominika:- Zobaczymy siê jutro, Villemo.Ja go nie widzê.Jest tak ciemno.Niebo szarzeje nadhoryzontem, lecz poza tym ciemno.- Tak.Dziêkujê ci za wszystko, Dominiku!- I ja ci dziekujê!Wuj Mattias:- Kalebie, najpierw opatrzê Dominika, a zarazpotem pr¿yjadê do Elistrand.- Dobrze.Odjechali lipow¹ alej¹.Drzewa s¹ teraz nagie,ale ja uwa¿am, ¿e jest tu piêknie, nawet kiedynie ma liœci.Ga³êzie jak czame rêce wyci¹gaj¹siê ku niebu.Teraz zosta³o nas ju¿ tylko kilkoro.To mama, naswoim koniu.- Hej, mamo!- Hej, kochanie! Zaraz dostaniesz jeœæ, ogrzejesz siêporz¹dnie i odpoczniesz.- Czy ³Ã³¿ko jest czyste? Z bia³¹ poœciel¹?W niebie nie mo¿e byæ lepiej ni¿ w takim marzeniuo œwie¿ej poœcieli.- Villemo, Villemo, czy ty zasypiasz?Ojciec pyta, ale ja nie mogê mówiæ.- Musimy siê spieszyæ, Gabriello.Lêk w g³osie ojca.Nie jestem w stanie odpowie-dzieæ.Jak ja siê tu znalaz³am?To kuchnia w Elistrand.Ciep³o, ogieñ trzaskaw piecu.Jestem opatulona w ciep³e skóry.- Powinnam siê chyba najpierw wyk¹paæ.- Ju¿ siê k¹pa³aœ, nie pamiêtasz?To mama mówi.Ma takie b³yszcz¹ce oczy.- Tak, mam mokre w³osy.- Umyliœmy je.Dok³adnie.- Mamo, b¹dŸ tak dobra i obetnij mi równo tepostrzêpione kosmyki [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl