[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Roztrzaska³ siê na drobne kawa³ki.Mê¿czyzna odwróci³ siê i rzek³ szyderczo:- Proszê nie p³akaæ, kupi pan sobie inny!Samochód zwolni³.Zatrzyma³ siê przed bram¹ kamienicy.S¹siad wysiad³ izatrzasn¹³ za sob¹ drzwiczki.Podesz³o do niego dwóch innych s¹siadów.Mówilicicho.Trelkovsky, zrezygnowany, czeka³ na ich decyzjê.Czy zabij¹ go od razu?By³o to ma³o prawdopodobne.Otworzy³ drzwiczki i wyskoczy³ z samochodu.Wpad³wprost w rozstawione ramiona czwartego s¹siada, który szybko go unieruchomi³.- Zaniesiemy pana do mieszkania - rzek³ ironicznie.- Bêdzie pan móg³ sobieodpocz¹æ.Musi pan du¿o odpoczywaæ, ¿eby stan¹æ na nogi.Niech pan siê na mnieoprze, œmia³o.Ja bardzo lubiê oddawaæ przys³ugi.- Niech pan mnie puœci! Rozkazujê, ¿eby pan mnie puœci³! Ratunku.Dwa potê¿ne policzki uciszy³y go.Ma³a grupka s¹siadów powiêkszy³a siê o panaZy i dozorczyniê.Wszyscy patrzyli na niego z³oœliwie, nie kryj¹c radoœci.- Ale ja nie chcê wejœæ na górê.Dam wam wszystko, co chcecie, dam wszystko, comam, tylko zostawcie mnie!Mê¿czyzna, który go trzyma³, potrz¹sn¹³ g³ow¹.- Wykluczone.Pójdzie pan teraz grzecznie do mieszkania.I bez wybryków, bobêdzie Ÿle.S³ysza³ pan, co lekarz powiedzia³.Musi pan odpoczywaæ, wiêc bêdziepan odpoczywa³.Zobaczy pan, to panu dobrze zrobi.No, niech pan wchodzi.Fachowym chwytem mê¿czyzna wykrêci³ mu rêkê do ty³u i zacz¹³ naciskaæ.- No, teraz stajemy siê grzeczniejsi.Zaczynamy zachowywaæ siê rozs¹dnie.Todobrze, tylko tak dalej.No, proszê naprzód.Jeszcze jeden krok za mamusiê,jeden krok za tatusia.No, naprzód.Krok za krokiem Trelkovsky przeszed³ przez bramê i zacz¹³ wchodziæ na schody.Mê¿czyzna wyœmiewa³ go.- Nie chcieliœmy przyjœæ, co? Dlaczego? Przesta³o siê panu u nas podobaæ?Znalaz³ pan coœ innego? A przecie¿ w dzisiejszych czasach nie³atwo omieszkanie.Z "odstêpnym"? Mo¿e jakaœ fikcyjna zamiana? No, zreszt¹ to me mojasprawa.- Jednym szturchniêciem popchn¹³ Trelkovsky'ego tak, ¿e ten rozci¹gn¹³siê jak d³ugi na œrodku pierwszego pokoju.Drzwi zatrzasnê³y siê za nim.Kluczobróci³ siê dwa razy w zamku."To" mia³o chyba nast¹piæ dzisiejszej nocy.ROZDZIA£ XVIIPRZYGOTOWANIAT relkovsky podniós³ siê z trudem.Cale cia³o mia³ obola³e.Jêzyk jego natkn¹³siê na z³amany z¹b i teraz zawziêcie wyg³adza³ jego brzegi.Wyplu³ na pod³ogêcienk¹ stru¿kê krwi.Struga wyd³u¿a³a siê, wyd³u¿a³a z pod³ogi do jego ust, a¿w koñcu sta³a siê jedn¹ lini¹, jedn¹ wyimaginowan¹ nitk¹, która nie chcia³a siêzerwaæ.Komoda, szafa i krzes³a by³y w takim stanie, w jakim je zostawi³.Z powoduzbitych szyb w mieszkaniu by³ przeci¹g.S¹siedzi nie zakneblowali mu ust.Toby³ z ich strony b³¹d.Zaczerpn¹³ powietrza w p³uca, by krzyczeæ.Nie zd¹¿y³.Kaskada muzyki pop³ynê³a ze wszystkich okien kamienicy.Aparaty radiowe,nastawione na ca³y regulator, odbiera³y dziewi¹t¹ symfoniê Beethovena.Krzykn¹³, lecz jego wo³anie utonê³o w powodzi dŸwiêków.Chcia³by przynajmniejnie s³yszeæ tej wstrêtnej muzyki, lecz na pró¿no.Wpada³a wraz z przeci¹giem,korzystaj¹c z tego, ¿e nie ma szyb.Dziewi¹ta symfonia eksplodowa³a.Szala³a z radoœci niczym g³upia marionetka.Dziewiêciuset chórzystów i wykonawców cieszy³o siê z przysz³ej œmierciTrelkovsky'ego.By³ to zapewne dyskretny uk³on w kierunku Simone Choule, któratak bardzo lubi³a Beethovena.Opanowa³a go wœciek³oœæ.Zacz¹³ systematycznieniszczyæ to, co zosta³o po Simone Choule.Listy i ksi¹¿ki.Szarpa³, dar³ nadrobne kawa³ki papieru te dokumenty, które go urzek³y.Miota³a nim bezsilnawœciek³oœæ zwierzêcia schwytanego w pu³apkê.Nie móg³ z³apaæ oddechu.ChwilêpóŸniej dosta³ czkawki.Poszed³ wyci¹gn¹æ ze schowka dwa siekacze.Na rêkêwypad³y mu dwa k³y.Spojrza³ na nie z przera¿eniem i pobieg³ wyrzuciæ je przezokno.Lecz gdy wychyli³ siê, by cisn¹æ je mo¿liwie jak najdalej, uwagê jego przyku³owidowisko odbywaj¹ce siê w ubikacji naprzeciwko.Wesz³a tam w³aœnie jakaœ kobieta, której nigdy przedtem nie widzia³.Uklêk³a nafajansowej pod³odze i zanurzy³a g³owê w ohydnej dziurze.Co robi³a? Podnios³ag³owê.Jej twarz mia³a zwierzêcy wyraz.Wlepi³a wzrok w Trelkovsky'ego iuœmiechnê³a siê odra¿aj¹co.Nie odrywaj¹c od niego oczu zanurzy³a rêkê wdziurze, wyci¹gnê³a j¹ pe³n¹ ekskrementów i œmia³o pomaza³a nimi twarz.Doubikacji wesz³y inne kobiety i wszystkie post¹pi³y w ten sam sposób.Znajdowa³osiê tam teraz oko³o trzydziestu umazanych kobiet.Za lufcikiem zaci¹gniêtoczarn¹ zas³onê, która ukry³a przed nim resztê sceny.Trelkovsky'emu klei³y siê oczy i nie mia³ si³y broniæ siê przed czarami.Wiedzia³, ¿e celem ich by³o nadszarpniêcie jego odpornoœci, lecz nie móg³ przednimi uciec.By³ za s³aby, zbyt zmêczony, za bardzo chory.Ci¹g dalszy odbywa³ siê teraz na podwórzu.Jeden z s¹siadów jeŸdzi³ na rowerzeubrany w granatowy roboczy kombinezon.Zakreœla³ ko³a i ósemki.Za ka¿dymrazem, gdy przeje¿d¿a³ pod oknem Trelkovsky'ego, posy³a³ mu szeroki uœmiech imruga³ porozumiewawczo.Do siode³ka przywi¹zany by³ sznur, ci¹gn¹cy woskowymanekin przedstawiaj¹cy kobietê.By³ to taki sam manekin, jakich u¿ywa siê doprezentowania sukni na wystawach sklepowych.Manekin podskakiwa³ nanierównoœciach terenu, ramiona porusza³y siê, co sprawia³o wra¿enie, ¿e kuk³a¿yje.Wosk szybko siê jednak kruszy³ i wleczony po ziemi manekin bardzo siêniszczy³.Kobieta znika³a, jakby j¹ z¿era³ jakiœ kwas.Gdy za rowerem pozosta³yju¿ tylko obie nogi, s¹siad sk³oni³ siê ironicznie Trelkovsky'emu i znikn¹³.Po nim zjawi³o siê dwóch ludzi nios¹cych olbrzymi¹ rybê nadzian¹ na kij.Dwajmê¿czyŸni obeszli kilka razy podwórko, po czym rzucili ciê¿ar na ziemiê.Spojrzeli Trelkovsky'emu prosto w oczy.Nie patrz¹c, co robi¹, wypatroszylirybê.Wnêtrznoœci gromadzi³y siê i szybko utworzy³y ko³o nich ma³¹ kupkê.Rozeœmieli siê wówczas weso³o i ozdobili sobie nimi g³owy.Wyplatali wieñce zrybich wnêtrznoœci, zawieszali je sobie na uszach i wokó³ szyi.Wreszcieodbiegli, podskakuj¹c jak ma³e dziewczynki.Jeden z nich pojawi³ siê wkrótce znowu.D¹³ w olbrzymi¹ tr¹bê.DŸwiêki, którewydawa³, przypomina³y puszczanie wiatrów.Z bramy wyszed³ lew z koron¹.Oczywiœcie, by³a to tylko skóra, w którejznajdowa³o siê dwóch s¹siadów.Na lwie siedzia³ ma³y ch³opiec, któregoTrelkovsky ju¿ widzia³.Dwie ubrane na bia³o kobiety wysz³y lwu na spotkanie.Przez dziurê w skórze wsunê³y siê do œrodka i po podskokach zwierzêciaTrelkovsky pozna³, ¿e w œrodku musi odbywaæ siê orgia.Cz³owiek z tr¹b¹ chwyci³lwa za ogon i odci¹gn¹³ go z pola widzenia.Pojawi³o siê trzech ludzi w maskach.Trelkovsky ze zgroz¹ spostrzeg³, ¿e jednaz masek jest do niego podobna.Trzej mê¿czyŸni znieruchomieli, tworz¹c ¿ywyobraz o niejasnym znaczeniu.Trwali tak blisko godzinê.Nadszed³ wieczór, a ponim zapad³a noc.W bramie zadudni³y koñskie kopyta.Trelkovsky zadr¿a³.Us³ysza³ drapanie do drzwi.Ju¿? To niemo¿liwe, kat dopiero zsiad³ z konia.Ktoœ wsun¹³ pod drzwi bia³¹kartkê papieru.Dos³ysza³ jakieœ szepty, lecz nie móg³ ich zrozumieæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Topor Roland Cztery roze dla Lucienne
- Roland Topor Opowiadania (2)
- Bulyczow Kiryl Nowi Guslarczycy
- Horoskop zachodni
- Nienacki Zbigniew Dagome Iudex t.3
- Chattam Maxime Otchlan zla 02
- Clark Higgins Mary Wez moje serce
- Stan terminalny
- Book 3 Road of the Patriarch
- Card Orson Scott Mistrz piesni
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- agraffka.pev.pl