[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet jeśli to potężni żołnierze, którzy drżą dotykając nagiego małego chłopca.Strażnicy poruszyli krawędź drzwi i drzwi się otworzyły.Ansseta zainteresowało, czy jego palce też mogą otwierać drzwi.Potem strażnicy dotarli do drzwi, których nie mogli otworzyć, a przynajmniej nie próbowali.Czy Mikal był po drugiej stronie?Nie.Tam był szambelan i kapitan gwardii, i kilku innych ludzi, z których żaden nie wyglądał na imperatora.Nie żeby Ansset miał określone pojęcie, jak powinien wyglądać imperator, ale zorientował się niemal natychmiast, iż żaden z tych ludzi nie miał dostatecznej siły ani opanowania, żeby rządzić mocą własnego autorytetu.Dotychczas Ansset spotkał tylko jednego obcego, który posiadał te cechy - Riktorsa Ashena.Pewnie dlatego, że Riktors był komandorem kosmicznej floty, który zdławił rebelię niemal bez rozlewu krwi.Wiedział, na co go stać.Ci mieszkańcy pałacu nie wiedzieli niczego o sobie.Zadawali mu pytania.Pozornie przypadkowe pytania.O jego szkolenie w Domu Pieśni, jego wychowanie, zanim trafił na Tew, i dziesiątki pytań, których Ansset nawet nie rozumiał, nie mówiąc o odpowiedzi.Co sądzi o czterech wolnościach?Czy w Domu Pieśni uczono go o Dyscyplinie Frey?A co z bohaterami Straży Morskiej? Ligą Morskich Miast?I wreszcie:- Czego cię uczyli w tym Domu Pieśni?- Uczyli mnie śpiewać - odpowiedział Ansset, Pytający wymienili spojrzenia.Wreszcie kapitan gwardii wzruszył ramionami.- Do diabła, dzieciak ma dziewięć lat.Ilu dziewięciolatków wie cokolwiek o historii? Ilu z nich ma poglądy polityczne?- Martwię się raczej o Dom Pieśni - powiedział człowiek, w którego głosie Ansset usłyszał śmierć.- Załóżmy, tylko na chwilę - głos kapitana ociekał sarkazmem - że Dom Pieśni rzeczywiście jest apolityczny.- Nikt nie jest apolityczny.- Dali Mikalowi Słowika - zaznaczył kapitan.- To bardzo niepopularny postępek, w całym imperium.Słyszałem, że jakiś nadęty dureń na Prowk chce im zwrócić śpiewaka w ramach protestu.Szambelan podniósł palec.- Oni nie dali Mikalowi Słowika w prezencie.Zażądali słonej zapłaty.- Której nie potrzebują - dodał człowiek o głosie dźwięczącym śmiercią.- Mają więcej pieniędzy od każdej instytucji w imperium z wyjątkiem samego imperium.Więc pozostaje pytanie - dlaczego wysłali chłopca do Mikala? Nie ufam im.To spisek.Spokojny mężczyzna o wielkich oczach wysunął się z kąta i dotknął ramienia szambelana.- Mikal czeka - powiedział cicho, a na te słowa wszyscy jakby się zasępili.- Miałem już nadzieję, że Dom Pieśni będzie zwlekał dostatecznie długo, żeby.- Żeby co? - rzucił wyzywająco kapitan gwardii, prowokując szambelana do popełnienia zdrady.- Żeby nas ominęło to całe zamieszanie.Człowiek śpiewający swym głosem śmierć podszedł do Ansseta, który siedział spokojnie, z twarzą bez wyrazu.Zimnym wzrokiem spojrzał Anssetowi w oczy.- Zakładam - powiedział wreszcie - że jesteś taki, jaki się wydajesz.- A jaki się wydaję? - zapytał niewinnie Ansset.Mężczyzna milczał przez chwilę.- Piękny - oświadczył wreszcie, a jego głos wibrował żalem.Potem odwrócił się i wyszedł z pokoju tymi samymi drzwiami, którymi wszedł Ansset.Wszyscy odetchnęli z ulgą.- No, to tyle - mruknął szambelan, a kapitan gwardii wyraźnie się odprężył.- Mam dowodzić całą kosmiczną flotą, a marnuję godzinę na sprawdzanie, co się kryje w głowie dziecka.- Parsknął śmiechem.- Kim był ten człowiek, który wyszedł? - zapytał Ansset.Szambelan zerknął na kapitana, zanim odpowiedział.- Nazywają go Szczur.Jest ekspertem na zewnątrz.- Na zewnątrz czego?- Pałacu - odparł kapitan.- Dlaczego byliście tacy zadowoleni, kiedy wyszedł?- Dosyć pytań - oznajmił wielkooki mężczyzna głosem łagodnym i wzbudzającym zaufanie.- Mikal czeka na ciebie.Więc Ansset ruszył za nim do drzwi, które prowadziły do małego pokoiku, gdzie gwardziści przesunęli różdżkami wzdłuż ich ciał i pobrali próbki krwi, a potem przez następne drzwi weszli do niewielkiej poczekalni.W końcu stary, skrzypiący głos przemówił z głośnika:- Teraz.Drzwi podjechały w górę i znikły w ścianie, a oni weszli ze świata sztucznego kamienia w świat naturalnego drewna.Ansset jeszcze nie wiedział, że to było najbardziej spektakularne świadectwo bogactwa i potęgi Mikala.Na Tew wszędzie rosły lasy i drewno było tanie.Na Ziemi kradzież drewna z lasu karano śmiercią; to prawo ustanowiono przed dwudziestoma tysiącami lat, kiedy lasy prawie wyginęły.Tylko najbiedniejsi, jak chłopi na Syberii, mogli ścinać drzewa - i Mikal.Mikal robił, co chciał.Mikal dostawał wszystko, czego chciał.Nawet Słowika.Na kominku w głębi pokoju płonął ogień (spalanie drewna!).Obok na podłodze leżał Mikal.Był stary, lecz ciało miał smukłe i giętkie.Skóra na twarzy mu obwisała, ale obnażone ramiona były silne, bez śladu zwiotczenia mięśni.Głębokie oczy spokojnie przyglądały się Anssetowi.Sługa wprowadził chłopca trochę dalej do pokoju, a potem wyszedł.- Ansset - powiedział imperator.Ansset pochylił głowę w geście szacunku.Mikal podniósł się z leżącej pozycji i usiadł na podłodze.W pokoju znajdowały się meble, ale stały daleko pod ścianami.Przed kominkiem była tylko goła podłoga.- Podejdź - powiedział Mikal.Ansset podszedł bliżej i stanął nieruchomo w odległości około metra od imperatora.Czuł ciepło ognia.Poza tym jednak, jak zauważył, w pokoju panował chłód.Mikal wypowiedział dotąd tylko dwa słowa, więc Ansset nie znał jego pieśni, za mało usłyszał.Rozpoznał jednak dobroć i uczucie lęku.Imperator całej ludzkości lękał się małego chłopca.- Chciałbyś usiąść? - zapytał Mikal.Ansset usiadł.Podłoga, twarda pod jego stopami, stała się miękka i wygodna, kiedy ciężar ciała rozłożył się na większej powierzchni.Zbyt miękka - Ansset nie przywykł do wygód.- Czy dobrze cię traktowano?Przez chwilę Ansset nie odpowiadał.Słuchał pieśni Mika-la i nie zauważył, że zadano mu pytanie, nie zauważył dopóty, dopóki nie zaczął rozumieć, dlaczego przysłano Słowika do człowieka, który wymordował tyle milionów istnień ludzkich.- Boisz się odpowiedzieć? - zapytał Mikal.- Zapewniam cię, jeżeli ktokolwiek źle się z tobą obszedł.- Nie wiem - powiedział Ansset - co tutaj uchodzi za dobre traktowanie.Mikal był ubawiony, ale starał się tego nie okazywać.Ansset podziwiał jego kontrolę.Nie Kontrolę oczywiście, ale coś pokrewnego, co wymuszało posłuch.- A co uchodzi za dobre traktowanie w Domu Pieśni?- Nikt nigdy nie rewidował mnie w Domu Pieśni - powiedział Ansset.- Nikt nigdy nie trzymał mojego penisa, jakby chciał go mieć na własność.Mikal przez chwilę milczał, ale niczym innym nie zdradził swoich emocji.- Kto to był? - zapytał spokojnie.- To był ten wysoki, ze srebrnym pasem.- Ansset poczułdziwne podniecenie na myśl, że potrafi wskazać tego człowieka.Co zrobi Mikal?Imperator odwrócił się do niskiego stołu i nacisnął jakieś miejsce na blacie.- Wśród tych, co przeszukiwali chłopca, był wysoki strażnik, sierżant.Chwila ciszy, a potem odezwał się miękki głos - Ansset rozpoznał głos kapitana - ale jakby złagodzony, pozbawiony szorstkości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl