[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.M¹¿Ruth, Peter Jensen, przybra³ dobrotliwy, ojcowski ton w stosunku do Fergusona,dyskretnym œmiechem zbywaj¹c nieustanne przechwa³ki m³odego botanika.CharlesWhitehall posiada³ za to nienaganne maniery.By³ nieco wynios³y i nies³ychanieuprzejmy, ze szczypt¹ naukowego dowcipu i udawanej skromnoœci,Lecz wracaj¹c do Alison.McAuliffowi uda³o siê spotkaæ z ni¹ w po³udnie, nazajutrz po nocnychszaleñstwach w „Sowie Œwiêtego Jerzego" i ob³êdzie, który zacz¹³ siê póŸniej naopustosza³ym polu pod Londynem.Alex szed³ na to spotkanie z mieszanymiuczuciami.By³ z³y na Alison za to, ¿e nie szepnê³a s³owem o podejrzanychmachinacjach by³ego mê¿a.Nie zaakceptowa³ jednak rzuconego mimochodem przezHolcrofta argumentu, ¿e Alison mo¿e siê okazaæ wtyczk¹ Warfielda.Nie mia³obyto najmniej -szego sensu.Alison mo¿na by³o zarzuciæ wszystko, prócz brakuniezale¿noœci.Podobnie jak Alexowi.Zgoda na donoszenie o wszystkimWarfieldowi oznacza³aby kres tej niezale¿noœci, z czego Alex zdawa³ sobiesprawê.Alison nigdy by nie posz³a na nic takiego, a ju¿ na pewno niepotrafi³aby tego przed nikim ukryæ.Mimo wszystko spróbowa³ skierowaæ rozmowê na mê¿a Alison.Jedyn¹ reakcj¹ by³ype³ne humoru, lecz grzeczne frazesy, na przyk³ad ten o wywo³ywaniu wilka zlasu.Alexowi zdarza³o siê ju¿ wywo³aæ wilka, i to nieraz.Postanowi³ wiêc daæspokój sprawie, gdy¿ Alison, przynajmniej w tej chwili, nie mia³a najmniejszegozamiaru rozmawiaæ z nim o Davidzie Booth.Rzecz nie by³a w koñcu taka wa¿na.- Panie i panowie - dobieg³ ich przez g³oœniki mêski, pe³en autorytetu g³os zkabiny pilotów - mówi kapitan Thomas.Zbli¿amy siê do pó³nocno-wschodniegowybrze¿a Jamajki i za kilka minut bêdziemy przelatywaæ nad Port Antonio, sk¹dzaczniemy podchodzenie do l¹dowania w porcie lotniczym Palisados w Port Royal.Prosi³bym uprzejmie, aby zechcieli pañstwo wróciæ na swoje miejsca.Nad GóramiB³êkitnymi mo¿emy wejœæ w niewielk¹ strefê turbulencji.L¹dowanie przewidujemyobecnie na godzinê dwudziest¹ pierwsz¹ trzydzieœci czasu miejscowego.Temperatura w Kingston wynosi dwadzieœcia szeœæ stopni Celsjusza, pogoda iwidocznoœæ bez zarzutu.Kiedy spokojny, mocny g³os zakoñczy³ komunikat, McAuliff pomyœla³ o Holcrofcie.Gdyby brytyjskiemu agentowi wrêczyæ mikrofon, przemawia³by pewnie dok³adnie taksamo jak kapitan Thomas.Ach, Holcroft.McAuliffowi nie uda³o siê w przyjazny sposób zakoñczyæ ich wzajemnego -jak uj¹³to sam agent - tymczasowego zawieszenia znajomoœci.Na kwaœn¹ uwagê agenta, ¿ena przysz³oœæ Alex musi s³uchaæ instrukcji, geolog z pasj¹ postawi³ w³asny,trudny do spe³nienia warunek.Poniewa¿ nale¿a³o mu siê jeszcze szeœæsetszeœædziesi¹t i parê tysiêcy dolarów od Dunstone Limited, oœwiadczy³, ¿e beztych pieniêdzy nie zrobi kroku.Niezale¿nie od tego, czy zap³aci mu ostatecznieDunstone czy ktoœ inny.Na to wybuchn¹³ z kolei Holcroft.Jaki po¿ytek z miliona dolarów mo¿e mieæmartwy geolog? Alex sam powinien zap³aciæ za wszystkie ostrze¿enia i ochronê,jak¹ mu przydzielono.Po namyœle Holcroft uzna³ jednak, ¿e wywiadowi przyda³bysiê dodatkowy argument, dziêki któremu da siê nak³oniæ McAuliffa do wspó³pracy.GroŸba utraty ¿ycia okaza³a siê s³abym straszakiem - nie od dziœ wiadomo, ¿enie prze¿ywa siê w³asnej œmierci.Tote¿ nad ranem nowy w Savoyu s³u¿¹cy dorêczy³ do pokoju McAuliffa tekst umowy.Alex rozpozna³ w goñcu mê¿czyznê w br¹zowym p³aszczu, tego samego, który pyta³go na High Holborn o drogê.Umowa okreœla³a warunki, na jakich Amerykanin mo¿eliczyæ na zwrot kosztów w przypadku „utraty honorarium".Górn¹ wysokoœæ tejsumy okreœlono bardzo wyraŸnie na szeœæset szeœædziesi¹t tysiêcy dolarów.Alexuzna³, ¿e jeœli ocaleje - a mia³ wszelki zamiar wyjœæ z wyprawy bez szwanku -straci na tym wszystkim najwy¿ej szeœæ tysiêcy dolarów.Z tym zaœ móg³ siê pogodziæ.Podpisan¹ umowê wys³a³ poczt¹ do Nowego Jorku.Ale, ale.Holcroft.Alex nadal g³owi³ siê nad odpowiedzi¹.Jak wyt³umaczyæ sobie ogromny strach wg³osie ¿ony Brytyjczyka? Nie wiadomo by³o, co myœleæ o tym, jaki jest Holcroftna co dzieñ dla domowników.Instynkt podszeptywa³ jednak Alexowi, ¿e z ca³¹pewnoœci¹ nie doczeka siê odpowiedzi na ¿adne z niedyskretnych pytañ na tentemat.Taki by³ ju¿ Holcroft.Mo¿e nie ró¿ni³ siê wcale od reszty ludzi, którzyzajmowali siê tym, co on.Od ludzi z cienia, których ¿ony wêdruj¹ nie koñcz¹cymsiê tunelem lêków.Wprost w gniazda strachu.A oprócz tego by³o jeszcze coœ.Halidon.Co oznacza³a nazwa? Czym by³o to coœ?Murzyñska nazwa?Niewykluczone.Ale te¿ ma³o prawdopodobne, tak przynajmniej twierdzi³ Holcroft.Na pewno zaœ nie chodzi³o tylko o Murzynów.Halidon za du¿o wiedzia³ i wyraŸniecieszy³ siê wzglêdami potê¿nych zwolenników.Za du¿o pieniêdzy, jak na czarn¹organizacjê.S³owo „Halidon" przewija³o siê nieodmiennie w dziwnych i przera¿aj¹cychokolicznoœciach.Brytyjski agent, przydzielony do poprzedniej ekspedycji zDunstone, sta³ siê jedn¹ z dwóch ofiar po¿aru buszu, zaprószonego w bambusowymgaju nad rzek¹ Martha Brae, g³êboko w Cock Picie, gdzie rozbi³a obóz pierwszawyprawa.Œlady wskazywa³y na to, ¿e obie ofiary próbowa³y ratowaæ przed po¿aremsprzêt geodezyjny, lecz zemdla³y od dymu i sp³onê³y w bambusowym piekle.Nieby³a to jednak ca³a prawda.Zapomniano bowiem o szczególe tak okropnym, ¿e niechcia³ o nim mówiæ nawet Holcroft.Obie ofiary przywi¹zano pêdami bambusa do osobnych drzew, tu¿ obok cennychinstrumentów poszukiwawczych.Zw³oki zwêgli³y siê w ogniu, dlatego ¿e dwójkaBrytyjczyków nie mog³a uciec przed po¿arem.Agent pozostawi³ jednak wiadomoœæczy raczej pojedyncze s³owo, wdrapane na metalowej os³onie geodimetru.Halidon.Badanie mikroskopowe dopowiedzia³o resztê makabrycznej historii.W rysie nametalu znaleziono drobiny szkliwa z ludzkich zêbów.Agent wydrapa³ te literyw³asnym, wybitym zêbem.Halidon.Prawie jak „holly" plus „dawn".S³owo bez definicji.Czy naprawdê s³owo? Mo¿e nazwa? Nazwisko? Trójsylabowyokrzyk?I co oznacza?- Piêkny widok, prawda? - Alison spojrza³a przez ramiê Alexa za okienko.- O,nie œpi pani.Ktoœ w³¹czy³ radio, wydawa³o mi siê, ¿e s³yszê komunikat.Tasiemcowy.-Alison uœmiechnê³a siê i rozprostowa³a d³ugie nogi, a potem ziewnê³a szeroko.Od wdechu pod bia³ym jedwabiem bluzki podnios³a siê para piersi.McAuliff niemóg³ oderwaæ wzroku.Widz¹c to, Alison uœmiechnê³a siê i znów ziewnê³a.Dla¿artu, nie przez perwersjê.- S¹ sprawy, które nie maj¹ najmniejszegoznaczenia.Sam pan to mówi³, doktorze.Ten zwrot wpêdzi pani¹ jeszcze w k³opoty.Dobrze, bêdê siê go wystrzegaæ.Jeœli siê zastanowiæ, chyba w ogóle go nieu¿ywa³am, do momentu spotkania z panem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl