[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Martina zdumiewa³ u tych lu­dziniezwyk³y zasób poufnych informacji z najrozmaitszych dziedzin.Wiedzieli naweto tym, czego nigdy nie og³aszano w gazetach, a wiêc o tych tajnych niciach idrucikach, za po­moc¹ których ukryte rêce kierowa³y pl¹sami bezwolnychku­kie³ek.Ku zdziwieniu Martina Mary równie¿ uczestniczy³a w rozmowie,przejawiaj¹c inteligencjê, jakiej nie spotyka³ do­t¹d u ¿adnej z niewieluznanych sobie kobiet.Pogada³ z ni¹ o Swinburne'ie i Rossettim, po czym Maryzapuœci³a siê w naj­zupe³niej nie znane mu sprawy, zwi¹zane z kulisamifrancus­kiego piœmiennictwa.Odegra³ siê za to, gdy zaczê³a broniæMaeterlincka, on zaœ móg³ wyst¹piæ z gruntownie przemyœla­nymi tezami Hañbys³oñca.Wesz³o jeszcze kilku mê¿czyzn, a powietrze gêsto nasi¹k³o tytoniowym dymom, gdyBrissenden uzna³ wreszcie za sto­sowne daæ has³o do walki.— Masz tu œwie¿¹ ofiarê dla swego topora, Kreis — rzek³.— Oto m³odzian wkrasie najgorêtszych lat, uwielbiaj¹cy Her­berta Spencera z ¿arliwoœci¹ godn¹kochanka.Zrób z niego wyznawcê Haeckla.jeœli potrafisz.Kreis jak gdyby siê zbudzi³ i zajaœnia³ niby jakiœ silnie na-magnetyzowanymetalowy przedmiot.Norton zaœ spojrza³ na Martina ¿yczliwie, z uœmiechempe³nym dziewczêcej s³odyczy, przyrzekaj¹c mu niejako najdalej id¹ce poparcie.Z pocz¹tku Kreis zwraca³ siê wprost do Martina, stopniowo jednak Norton corazczêœciej pocz¹³ siê wtr¹caæ do rozmowy, az wreszcie obaj z Kreisem skrzy¿owaliszpady w zaciek³ym pojedynku.Martin s³ucha³ i uszom nie wierzy³.Czy tomo¿li­we, by coœ podobnego zdarzy³o siê naprawdê, i to jeszcze w sercurobotniczego getta na po³udnie od ulicy Targowej? Ksi¹¿ki ¿y³y w ustach tychludzi.Rozprawiali z ¿arem i zapa­³em, a bodziec czysto intelektualny podnieca³ich nie mniej silnie, ni¿ innych pobudza wódka czy gniew.To, czego by³œwiadkiem, nie by³o ju¿ tylko filozofi¹ suchego, drukowanego s³owa, napisanegoniegdyœ przez mitycznych niemal pó³bo­gów w rodzaju Kanta czy Spencera.By³a to¿ywa filozofia, têtni¹ca gor¹c¹, czerwon¹ krwi¹ w ¿y³ach tych dwóch ludzi takwszechw³adnie, ¿e postacie ich stawa³y siê istnym wcie­leniem wyg³aszanychpogl¹dów.Coraz to ktoœ z obecnychprzy³¹cza³ siê do dyskusji, wszyscy zaœ œledzili przebieg sporu z papierosamidopalaj¹cymi siê w d³oniach i wyrazem najwy¿­szego napiêcia na twarzy.Idealizm nigdy nie poci¹ga³ Martina, w obecnym jednak ujêciu Nortona brzmia³jak objawienie.Logiczna konsekwen­cja jego wywodów przemawia³a silnie doMartina, choæ Kreis i Hamilton byli na nie g³usi, szydz¹c z Nortona jakometafi­zyka, który znów ze swej strony im w³aœnie wytyka³ to samo.Fenomen inoumen * przelatywa³y z ust do ust.Nortonowi za­rzucano, ¿e usi³uje t³umaczyæœwiadomoœæ przez ni¹ sam¹, on zaœ wypomina³ im ja³owe przelewanie s³Ã³w ibudowanie teorii na pojêciach zamiast na faktach.Z tym zarzutem niewie­dzieli, co pocz¹æ; wszak g³Ã³wn¹ cech¹ ich sposobu myœlenia by³o opieraniesiê na faktach i nadawanie im nazw.Kiedy Norton zacz¹³ zag³êbiaæ siê w tajniki filozofii Kan­ta, Kreis przypomnia³mu, ¿e wszystkie najszacowniejsze nie­mieckie koncepcyjki myœlowe zwyk³y poœmierci wêdrowaæ do Oxfordu.Nieco póŸniej znowu Norton powo³a³ siê na pra­wooszczêdnoœci Hamiltona, którego zastosowanie tamci dwaj od razu chcieli widzieæw ka¿dej w³asnej czynnoœci rozumo­wej.Martin œciska³ rêkami kolana i nieposiada³ siê z radoœci.Jednak¿e Norton nie by³ zwolennikiem Spencera i czyha³rów­nie¿ na filozoficzn¹ duszê Martina, staraj¹c siê przekonaæ go nie mniejusilnie ni¿ obu swych przeciwników.— Wiecie przecie¿, ¿e Berkeleyowi * nikt dotychczas nie odpowiedzia³ — mówi³patrz¹c wprost na Martina.— Herbert Spencer najbardziej siê do tego zbli¿y³,lecz i on daleki by³ jeszcze od istoty sprawy.Nawet najgorliwsi wyznawcySpen­cera nie chc¹ posun¹æ siê ani o krok dalej.Niedawno czyta³em rozprawêSaleeby'ego, który ku chwale Spencera nie zdo³a³ nic stwierdziæ ponad to, i¿nieomal uda³o mu siê odpowie­dzieæ Berkeleyowi.__A wiecie, co twierdzi Hume? * — spyta³ Hamilton [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl