[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej szerokootwarte oczy b³¹dzi³y po zabitych deskami oknach.- Harry - szepnê³a - chyba jesteœmy we Wrze­szcz¹cej Chacie.Harry rozejrza³ siê.Jego spojrzenie pad³o na stoj¹ce blisko nich drewnianekrzes³o.Wygl¹da³o, jakby ktoœ t³uk³ nim o œcianê; jedna noga by³a wy³amana.- Duchy tego nie zrobi³y - powiedzia³ powoli.W tym momencie coœ zatrzeszcza³o nad ich g³owami.Ktoœ tam by³.Wlepili oczy wsufit.Hermiona œciska³a ramiê Harry’ego tak mocno, ¿e straci³ czucie wpalcach.Spojrza³ na ni¹ i uniós³ brwi, a ona znowu kiwnê³a g³ow¹ i puœci³ago.Po cichu, na palcach, wyszli na korytarz, a potem wspiêli siê po rozpadaj¹cychsiê schodach.Wszêdzie le¿a³a gruba warstwa kurzu, tylko na pod³odze widnia³aszeroka, po³y­skuj¹ca smuga, jakby ktoœ wlók³ coœ na górne piêtro.Doszli do mrocznego podestu.- Nox - szepnêli równoczeœnie i œwiat³o wydobywa­j¹ce siê z koñców ich ró¿d¿ekzgas³o.Tylko jedne drzwi by³y otwarte.Kiedy podkradli siê pod nie, us³yszelijakiœ ruch, cichy jêk, a póŸniej g³oœne mruczenie.Znowu wymienili spojrzenia ikiwnêli g³owami.Harry wyci¹gn¹³ przed siebie ró¿d¿kê i jednym kopniê­ciem otworzy³ drzwi.Na wspania³ym ³o¿u z czterema kolumienkami spoczy­wa³ Krzywo³ap, mrucz¹c g³oœnoi mru¿¹c oczy na ich widok.Obok ³Ã³¿ka le¿a³ na pod³odze Ron, trzymaj¹c siê zanogê, która stercza³a pod dziwnym k¹tem.Harry i Hermiona rzucili siê ku niemu.- Ron.nic ci nie jest?- Gdzie jest ten pies?- To nie pies - jêkn¹³ Ron, zaciskaj¹c zêby z bólu.- Harry, to pu³apka.- Co.- To nie jest pies.To animag.Ron otworzy³ szeroko oczy, wpatrzony w coœ ponad ramieniem Harry’ego.Harryodwróci³ siê gwa³townie.Zo­baczy³ ciemn¹ postaæ, która zatrzasnê³a z hukiemdrzwi.By³ to mê¿czyzna z d³ugimi, spl¹tanymi, siêgaj¹cy­mi prawie do pasa w³osami.Gdyby nie przenikliwe oczy p³on¹ce w g³êbokich, ciemnych oczodo³ach mo¿na by gouznaæ za trupa.Woskowa skóra tak ciasno opina³a siê na jego twarzy, ¿e g³owaprzypomina³a nag¹ czaszkê.¯Ã³³te zêby obna¿one by³y w uœmiechu.Przed nimi sta³ Syriusz Black.- Expelliarmus! - zawo³a³ ochryp³ym g³osem, wska­zuj¹c na nich ró¿d¿k¹ Rona.Ró¿d¿ki wyrwa³y im siê z r¹k i wystrzeli³y w powietrze.Black z³apa³ je zrêcznie, po czym zrobi³ krok w ich stronê.Oczy mia³ utkwionew Harrym.- By³em pewny, ¿e przyjdziesz, ¿eby ratowaæ swego przyjaciela.- Jego g³osbrzmia³ tak, jakby go dawno nie u¿ywa³.- Twój ojciec zrobi³by to samo dlamnie.Jesteœ dzielny, nie pobieg³eœ po nauczyciela.A ja jestem ci za towdziêczny.bo to wszystko bardzo u³atwi.Uwaga na temat ojca zadŸwiêcza³a w uszach Harry’ego tak, jakby Black j¹wykrzycza³.Poczu³ w piersiach falê gor¹cej nienawiœci, która wypar³a strach.Po raz pierwszy w ¿yciu zapragn¹³ mieæ znowu ró¿d¿kê w rêku nie po to, by siêbroniæ, ale po to, ¿eby zaatakowaæ.¿eby zabiæ.Bez zastanowienia zrobi³ krokdo przodu, ale Ron i Hermiona natychmiast z³apali go za rêce i zatrzymali.- Nie, Harry, nie! - wydysza³a Hermiona.Ron sta³, chwiej¹c siê lekko, a bladyby³ jak kreda.- Jeœli chcesz zabiæ Harry’ego - krzykn¹³ zapalczy­wie - bêdziesz musia³ zabiæi nas!Coœ zamigota³o w ocienionych oczach Blacka.- Po³Ã³¿ siê - powiedzia³ cicho.- Po³Ã³¿ siê, bo je­szcze bardziej uszkodziszsobie nogê.- S³ysza³eœ? - wyrzuci³ z siebie Ron, trzymaj¹c siê kurczowo Harry’ego, ¿ebynie upaœæ.- Bêdziesz musia³ zabiæ nas troje!- Tej nocy dojdzie tylko do jednego morderstwa - rzek³ Black, szczerz¹c zêby.- Tylko jednego? - prychn¹³ Harry, próbuj¹c siê wyswobodziæ z uœcisku Rona iHermiony.- Co siê sta³o? Ostatnim razem nie by³eœ taki ³agodny, prawda? Niezawaha³eœ siê przed zabiciem tych wszystkich mugoli, chocia¿ zale¿a³o ci tylkona œmierci tego ma³ego Pettigrew.Co siê sta³o, czy¿byœ zmiêk³ w Azkabanie?- Harry! - jêknê³a Hermiona.- Uspokój siê!- ON ZABI£ MOICH RODZICÓW! - rykn¹³ Harry.Szarpn¹³ siê z ca³ej si³y, wyrwa³ z ich uœcisków i rzuci³ siê do przodu.Zapomnia³ o czarach.zapomnia³, ¿e jest ma³y, chudy i ma trzynaœcie lat, aBlack jest wysokim, doros³ym mê¿czy­zn¹.Wiedzia³ tylko jedno: musi dorwaæ tegodrania i uderzyæ go, powaliæ, zraniæ, udusiæ, choæby mia³o go to kosztowaæ¿ycie.Byæ mo¿e Black nie przewidzia³, ¿e Harry mo¿e zrobiæ coœ tak g³upiego, w ka¿dymrazie nie zd¹¿y³ podnieœæ ró¿d¿ki.Rêka Harry’ego zacisnê³a siê wokó³ jegoprze­gubu, piêœæ drugiej trafi³a go w skroñ i obaj wpadli na œcianê.Hermiona wrzeszcza³a, Ron wy³ jak opêtany, z koñców ró¿d¿ek w d³oni Blackawystrzeli³o oœlepiaj¹ce œwiat³o, a za nim strumienie iskier, które minê³y twarzHarry’ego o cal.Harry czu³, jak ¿ylasta rêka pod jego palcami skrêca siê iszarpie, ale trzyma³ j¹ mocno, a drug¹ d³oni¹ t³uk³ Blacka na oœlep.Lecz druga rêka Blacka odnalaz³a w koñcu jego gard³o.- Nie - sykn¹³.- Za d³ugo na to czeka³em.D³ugie palce zacisnê³y siê mocniej na gardle Harry’ego, który zacz¹³ siêkrztusiæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl