[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W³aŸ do œrodka - poleci³.- Przedtem zdejmij jednak buty.Bêdê na nie uwa¿a³i przygotujê coœ ciep³ego do jedzenia.Gdy pomóg³ Uriemu œci¹gn¹æ buty spostrzeg³, i¿ skarpetki i banda¿e spowijaj¹cejego stopy s¹ przesi¹kniête krwi¹.- Na szczêœcie nic nie czujê - powiedzia³ Uri, wœlizguj¹c siê do swego œpiwora.Po zapiêciu zamka Jan zasypa³ œpiwór œniegiem, tak ¿e sta³ siê niewidoczny.- Te œpiwory wykonane s¹ z insulkonu, u¿ywanego przy konstrukcji kombinezonówkosmicznych.Maj¹ wewn¹trz warstwê izoluj¹cego gazu, niemal tak doskona³ego,jak pró¿nia.Wkrótce bêdziesz musia³ rozpi¹æ górn¹ czêœæ, albo ugotujesz siê wew³asnym pocie.- Wprost o tym marzê.Robi³o siê coraz jaœniej, wiêc Jan zakrz¹tn¹³ siê przy elektrycznej kuchence.Wniewielkim garnuszku stopi³ trochê œniegu, a potem dorzuci³ paczkê gulaszu.Gdyposilali siê pierwsz¹ porcj¹, Jan nastawi³ drug¹.Potem umy³ wszystko doczysta, rozpuœci³ œnieg, nape³ni³ œwie¿¹ wod¹ manierki i spakowa³ ca³yekwipunek z powrotem do plecaka.Szary blask ust¹pi³ miejscape³nemu œwiat³u dnia.W oddali, tu¿ nad lini¹ horyzontu dostrzegli, ko³uj¹cywolno samolot.Najwidoczniej poszukiwania ju¿ siê rozpoczê³y.Jan wsun¹³ siê do œpiwora i przysypa³ go œniegiem.Ze œpiwora Uriego wydobywa³osiê raŸne pochrapywanie.Jan nastawi³ budzik i ukry³ twarz w ciep³ym materiale.Pocz¹tkowo obawia³ siê, ¿e nie bêdzie móg³ zasn¹æ, rozmyœlaj¹c z trosk¹ orozpoczynaj¹cych siê w³aœnie poszukiwaniach, lecz nie wiedzieæ kiedy senpokona³ go i ockn¹³ siê niespodziewanie na g³os budzika, który bzycza³ muprosto w ucho.Drugiej nocy, chocia¿ poruszanie siê by³o ³atwiejsze, pokonali mniejszydystans, ni¿ nocy poprzedniej.Powodem tego by³ trac¹cy bez ustanku krew Uri,który pomimo nawet zastrzyków przeciwbólowych z coraz wiêkszym trudem posuwa³siê do przodu.Na godzinê przed œwitem przeciêli zamarzniête jezioro i natknêlisiê niespodziewanie na ocienion¹ jaskiniê u podstawy ³o¿yska skalnego.Janzadecydowa³, i¿ pozostan¹ w tym miejscu na dzieñ.Miejsce by³o tak idealne, ¿enie warto by³o forsowaæ rannego jeszcze przez kilka kilometrów.- Nie idzie mi zbyt dobrze, prawda? - zapyta³ Uri, drobnymi ³yczkami popijaj¹cgor¹c¹ herbatê.- Jeszcze zrobiê z ciebie dobrego narciarza prze³ajowego.Wkrótce bêdzieszzdobywa³ medale.- Wiesz, ¿e nie o tym mówiê.Nigdy nie uda mi siê dotrzeæ do tego hotelu.- Po dobrym odpoczynku z pewnoœci¹ poczujesz siê lepiej.By³o ju¿ póŸnepopo³udnie, gdy nagl¹cy g³os Uriego wyrwa³ Jana z drzemki.- Ten dŸwiêk - powiedzia³ z niepokojem.- S³yszysz? Co to mo¿e byæ?Jan wysun¹³ siê ze œpiwora i uniós³ g³owê.Wtedy us³ysza³ to wyraŸnie.Wysoki,jêkliwy dŸwiêk, dobiegaj¹cy z drugiej strony jeziora.- To skuter œnie¿ny - odpar³.- I wygl¹da na to, ¿e siê zbli¿a.Trzymaj g³owênisko, to nie powinien nas zauwa¿yæ.Nasze œlady zasypa³ œnieg, nie mo¿e wiêcjechaæ bezpoœrednio po nich.- Czy to policja?- Prawdopodobnie.Nie przychodzi mi na myœl nikt inny, kto móg³by pos³ugiwaæsiê tego typu ekwipunkiem w zimie.B¹dŸ cicho, a wszystko bêdzie dobrze.- Nie.Gdy siê zbli¿y usi¹dŸ i zamachaj rêk¹.Postaraj siê zwróciæ na siebieuwagê.- Co takiego? Nie zamierzasz chyba.- Tak.Obaj wiemy doskonale, ¿e nie wyjdê z tego lasu na piechotê.Lecz mogê tozrobiæ na tym skuterze.- Zanim siê poruszysz pozwól mu siê zbli¿yæ tak blisko,jak to tylko mo¿liwe.- To wariactwo.- Pewnie.Ta ca³a ucieczka to czyste wariactwo.Uwa¿aj, nadje¿d¿a.W miarê zbli¿ania siê skutera, jêkliwy dŸwiêk przybiera³ na sile.Pojazd by³jaskrawo czerwony, a obracaj¹ce siê szybko g¹sienice wyrzuca³y fontanny œniegu.Kierowca w grubych goglach na oczach wydawa³ siê patrzeæ prosto przed siebie.Jecha³ wzd³u¿ brzegu jeziora, mijaj¹c ich w odleg³oœci oko³o 10 metrów.By³obardzo ma³o prawdopodobne, by móg³ dostrzec ich kryjówkê.- Teraz! - krzykn¹³ Uri.Jan wsta³ i krzykn¹³, machaj¹c przy tym gwa³townierêkami.Kierowca dostrzeg³ go natychmiast i zwolni³, skrêcaj¹c równoczeœnie w jegokierunku.Siêgn¹³ w dó³, wyj¹³ z uchwytu mikrofon i podnosi³ go w³aœnie do ust,gdy strza³ z pistoletu rakietowego trafi³ go prosto w pierœ.Pistolet tego typustrzela³ bezszmerowymi i samonaprowadzaj¹cymi siê pociskami, które przechodzi³yna wylot przez cia³o cz³owieka.Mê¿czyzna roz³o¿y³ szeroko ramiona i run¹³ doty³u.Skuter przewróci³ siê na bok.Przez chwilê g¹sienice rozcina³y jeszczebezsilnie powietrze, dopóki automat nie wy³¹czy³ wreszcie silnika.Chocia¿ Jan porusza³ siê szybko, Uri dobieg³ do miejsca wypadku jeszczeszybciej.Wyskoczy³ ze œpiwora i pozostawiaj¹c za sob¹ czerwone œlady naœniegu, pobieg³ w kierunku le¿¹cego mê¿czyzny.Ten jednak by³ ju¿ martwy.- Zgin¹³ na miejscu - powiedzia³ Uri, œci¹gaj¹c z policjanta kurtkê.- Spójrzna tê dziurê - nie trac¹c czasu na³o¿y³ na siebie kurtkê, zmywaj¹c z niejjedynie plamy krwi.Jan schyli³ siê i mocnym szarpniêciem postawi³ skuter nag¹sienice.- Radio jest wci¹¿ wy³¹czone - zauwa¿y³.- Na szczêœcie nie zd¹¿y³ wys³aæwiadomoœci.- To najlepsza wiadomoœæ od czasu mojego ostatniego bar miewa.Czy kierowanietym czymœ nastrêcza wiele problemów? Jan potrz¹sn¹³ przecz¹co g³ow¹.- Nie.Baterie wydaj¹ siê byæ w pe³ni na³adowane, wystarcz¹ jeszcze na conajmniej dwieœcie kilometrów.Prawa manetka reguluje przepustnicê.Jazda takimskuterem to ca³kiem niez³a przyjemnoœæ.JeŸdzi³eœ kiedyœ na motocyklu?- Tak, ca³kiem sporo.- A wiêc nie powinieneœ mieæ teraz wiêkszych problemów.Ale gdzie my w³aœciwieteraz pojedziemy?- W³aœnie nad tym myœla³em - ubrany w kurtkê mundurow¹ i wysokie buty, Urisiêgn¹³ do plecaka i wyj¹³ szczegó³ow¹ mapê.- Czy móg³byœ mi pokazaæ, gdzie my siê w³aœciwie znajdujemy?- Tutaj - odpar³ Jan wskazuj¹c palcem na mapê.- Przy tym dop³ywie jezioraShin.- To miasto na pó³nocnym wybrze¿u, Durness.Czy w Szkocji jest jeszcze wielemiast o takiej samej nazwie?- Nie wiem o ¿adnym.- Dobrze.Znam na pamiêæ listê miast, w których w razie k³opotów mogê nawi¹zaæbezpieczne kontakty.Durness jest w³aœnie jednym z nich.Czy móg³bym dostaæ siêtam sam?- Móg³byœ, o ile po drodze nie wpakujesz siê w jakieœ k³opoty.IdŸ wzd³u¿ tegostrumienia, co pozwoli ci trzymaæ siê z dala od dwóch g³Ã³wnych tras z pó³nocyna po³udnie.Przez ca³y czas kieruj siê wskazaniami kompasu, dopóki niedotrzesz na wybrze¿e.Staraj siê nie rzucaæ w oczy i kryj siê zawsze a¿ dozmroku.Potem na³Ã³¿ w³asne ubranie i zrzuæ skuter ze ska³ do oceanu - razem zmundurem, pamiêtaj! Od tej chwili bêdziesz ju¿ zdany wy³¹cznie na samegosiebie.- Po dotarciu na wybrze¿e z pewnoœci¹ dam sobie radê.A co z tob¹?- Ja pójdê dalej [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl