[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.„Nie mo¿na ¿yæ w takim niedbalstwie -wo³a³a.- Jak tak dalej pójdzie, nas samych w koñcu po¿r¹ bestie".Odt¹d niezazna³a chwili wypoczynku.Na nogach od œwitu, prosi³a o pomoc i zatrudnia³aka¿dego, kto by³ pod rêk¹, nawet dzieci.Wystawi³a na s³oñce nieliczn¹garderobê, która na­dawa³a siê jeszcze do u¿ytku, wyp³oszy³a karaluchy œrodkamiowadobójczymi, zniszczy³a œcie¿ki termitów w drzwiach i oknach i zala³aniegaszonym wapnem gniazda.Gor¹czka odnawiania zaprowadzi³a j¹ w koñcu dozapomnianych po­mieszczeñ.Kaza³a oczyœciæ ze œmieci i pajêczyn pokój, gdzieJosemu Arcadiowi Buendii wysech³ mózg w poszukiwaniu kamienia filozoficznego,uporz¹dkowa³a warsztat z³otniczy zdewastowany przez ¿o³nierzy, a w koñcuza¿¹da³a kluczy od pokoju Melquiadesa, ¿eby sprawdziæ, w jakim stanie siêznajduje.Wierna ¿yczeniu Josego Arcadia Drugiego, który zabroni³ wstêpu dosiebie, dopóki nie bêdzie jakiejœ oczywistej wskazówki, ¿e umar³, Santa Sofiade la Piedad u¿y³a wszelkiego rodzaju wykrêtów, ¿eby zmyliæ Urszulê.Takniez³omne by³o jednak jej postanowienie, by nie zo­stawiæ insektom nawetnajskrytszego i najbardziej zapom­nianego k¹ta domu, ¿e usunê³a wszystkieprzeszkody, jakie próbowano stawiaæ, i po trzech dniach nalegañ dopiê³a tego,¿e otworzono przed ni¹ pokój.Musia³a chwyciæ siê futryny, ¿eby nie zemdleæ odsmrodu, ale wystarczy³y dwie sekundy, by sobie przypomnia³a, ¿e tamprzechowywano siedemdziesi¹t dwa nocniki pensjonarek i ¿e którejœ z pierw­szychnocy deszczowych patrol ¿o³nierzy przeprowadza³ re­wizjê w domu szukaj¹c JosegoArcadia Drugiego i nie móg³ go znaleŸæ.- Bo¿e œwiêty! - zawo³a³a, jakby widzia³a wszystko.- Ty­le starañ, ¿eby ciênauczyæ czystoœci i porz¹dku po to, abyœ skoñczy³ w chlewie!Jose Arcadio Drugi nie przesta³ odczytywaæ pergaminów.W spl¹tanym ko³tuniew³osów œwieci³y tylko zêby z zielo­nym po³yskiem i nieruchome oczy.Poznaj¹c g³os prababki zwróci³ g³owê w kierunku drzwi, spróbowa³ siê uœmiechn¹æi bezwiednie powtórzy³ niegdyœ wypowiedziane przez ni¹ zdanie:- Có¿ chcesz - mrukn¹³ - czas mija.- To prawda - powiedzia³a Urszula - ale nie a¿ tak szybko.Mówi¹c to uœwiadomi³a sobie, ¿e odpowiada mu tak samo, jak jej odpowiedzia³pu³kownik Aureliano Buendia w swojej celi skazañca, i wzdrygnê³a siê znowustwierdzaj¹c wbrew temu, co przyzna³a przed chwil¹, ¿e czas nie mija, leczkrêci siê w kó³ko.Ale i wtedy nie da³a za wygran¹.Skrzycza­³a Josego ArcadiaDrugiego jak dziecko i zmusi³a go, ¿eby siê wyk¹pa³, ogoli³ i u¿yczy³ si³yswego ramienia przy robocie z odnowieniem domu.Sama myœl opuszczenia czterechœcian, które zapewni³y mu spokój, wzbudzi³a grozê Josego Arcadia Drugiego.Krzykn¹³, ¿e nie ma takiej si³y ludzkiej, która by go zmusi³a do wyjœcia, bonie chce widzieæ poci¹gu o dwustu wagonach za³adowanych trupami, który cowieczór odje¿d¿a z Macondo w kierunku morza.„Wszyscy, co byli na stacji -krzycza³.- Trzy tysi¹ce czterysta osiem osób".Wtedy dopiero zrozumia³aUrszula, ¿e Jose Arcadio Drugi ¿yje w œwiecie ciemnoœci bardziejnieprzeniknionym ni¿ jej œwiat, równie nieprzystêpnym i samotnym jak œwiat jegodziadka.Zostawi³a go w spokoju, ale nie zamykano ju¿ drzwi na k³Ã³dkê,sprz¹tano codziennie, nocniki wyrzucono na œmietnik pozostawiaj¹c tylko jeden iJose Arcadio Drugi musia³ prezentowaæ siê równie schludnie jak jego pradziadekw swoim wiêzieniu pod kasztanem.Fernanda z pocz¹tku uwa¿a³a tê krz¹taninê zaatak starczego ob³êdu i z trudem powstrzymywa­³a rozdra¿nienie.Ale w tymczasie Jose Arcadio napisa³ z Rzymu, ¿e zamierza przyjechaæ do Macondo, zanimprzyjmie œwiêcenia kap³añskie, i ta dobra nowina wzbudzi³a w niej taki zapa³,¿e sama zabra³a siê do roboty i cztery razy dziennie podlewa³a kwiaty, by jejsyn nie wyniós³ z domu z³ego wra¿enia.Ten sam bodziec sk³oni³ j¹ doprzyspieszenia korespondencji z niewidzialnymi medykami i przystrojenia ganku wdonice, w których jak dawniej ros³y paprocie, majeranek i begonie, zanimjeszcze Urszula zd¹¿y³a siê dowiedzieæ, ¿e wszystko to pad³o ofiar¹niszczycielskiego sza³u Aureliana Drugiego.PóŸniej sprzeda³a srebrn¹ zastawê ikupi³a naczynia fajansowe, cynowe talerze i ³y¿ki, sztuæce z alpaki, gasz¹csplendor szaf nawyk³ych do porcelany Towarzystwa Indyjskiego i czeskichkryszta³Ã³w.Urszula posunê³a siê jeszcze dalej.„Otwórzcie drzwi i okna -wo³a³a.- Gotujcie miêso i ryby, kupujcie najwiêksze ¿Ã³³wie, niech przyjd¹cudzoziemcy, niech rozk³adaj¹ swoje maty po k¹tach, niech siusiaj¹ na ró¿e.Niech siadaj¹ do sto³u, ile razy zechc¹ jeœæ i gadaæ, niech brudz¹ i zab³oc¹wszystko swoimi butami, niech z nami zrobi¹, co im siê podoba, bo to jedynysposób, ¿eby wygnaæ ruinê".Ale to pozosta³o w sferze z³udzeñ.By³a ju¿ zastara i za d³ugo ¿y³a, ¿eby jeszcze raz powtórzyæ cud ze zwierz¹tkami zkarmelu, a nikt z jej potomstwa nie odziedziczy³ po niej si³y charakteru.Na¿¹danie Fernandy dom nadal pozosta³ zamkniêty.Aureliano Drugi, który z powrotem przeniós³ swoje kufry do domu Petry Cotes,dysponowa³ œrodkami wystarczaj¹cymi ledwie na to, aby rodzina nie umar³a zg³odu.Za pieni¹dze uzyskane z wylosowania mu³a Petra Cotes i on kupili innezwierzêta i zdo³ali zorganizowaæ prymitywne przedsiêbior­stwo gry na loterii [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl