[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To straszne - powiedzia³.- Jak szybko mija czas! Oddzia³y regularnego wojskamusia³y broniæ domu.Przy­jecha³ zel¿ony, opluty, oskar¿ony o pod¿eganie dowojny po to tylko, ¿eby j¹ dro¿ej sprzedaæ, dr¿a³ z gor¹czki i zimna i znowudokucza³y mu wrzody pod pachami.Szeœæ miesiêcy przedtem, kiedy zaczêtoprzeb¹kiwaæ o zawieszeniu broni, Urszula otworzy³a i zamiot³a jego sypialniêma³¿eñsk¹ i pali³a kadzid³o w rogach pokoju z myœl¹, ¿e on powróci, byzestarzeæ siê z wolna poœród zbutwia³ych lalek Remedios, Ale on przez ostatniedwa lata uregulowa³ ju¿ swoje rachunki z ¿yciem, nawet te dotycz¹ce staroœci.Przechodz¹c obok warsztatu z³otniczego, który Urszula przygotowa³a na jegoprzyjêcie ze specjaln¹ starannoœci¹, nie zauwa¿y³ nawet, ¿e klucze tkwi¹ wk³Ã³dce.Nie spostrzeg³ drobnych, bolesnych zniszczeñ, których w domu dokona³czas, a które po tak d³ugiej nieobecnoœci powinny wydaæ siê kataklizmemka¿­demu, kto by zachowa³ ¿ywe swe wspomnienie.Nie bola³ go ob³a¿¹cy z murówtynk ani festony pajêczyn w k¹tach, ani kurz na begoniach, ani œcie¿ki termitóww belkach stropu, ani mech na progu, ¿adne z podstêpnych side³, którezastawia³o wspomnienie.Wszed³ do jadalni owiniêty w opoñ­cza nie zdejmuj¹cbutów, jakby czeka³ tylko, a¿ przestanie padaæ, i siedzia³ ca³e popo³udniepatrz¹c, jak deszcz sp³ywa na begonie.Urszula zrozumia³a wtedy, ¿e nie bêdziego mieæ w domu na d³ugo.„Jeœli nie wojna - pomyœla³a - to tylko mo¿e byæœmieræ".By³o to przypuszczenie tak jasne, tak przekonuj¹ce, ¿e uzna³a to zaprzepowiedniê.Tej nocy przy kolacji domniemany Aureliano Drugi kru­szy³ chleb praw¹ rêk¹ ijad³ zupê lew¹.Jego brat bliŸniak, domniemany Jose Arcadio Drugi, kruszy³chleb lew¹ rêk¹, i jad³ zupê praw¹.Koordynacja ich ruchów by³a takprecy­zyjna, ¿e wydawali siê nie dwoma braæmi siedz¹cymi na­przeciw siebie, alegr¹ luster.Spektakl, na którego myœl wpad³y bliŸniaki, odk¹d uœwiadomi³ysobie, ¿e wygl¹daj¹ identycznie, zosta³ urz¹dzony na czeœæ przybysza.Alepu³­kownik Aureliano Buendia nie dostrzeg³ niczego.Wydawa³ siê tak wszystkiemuobcy, ¿e nawet nie spojrza³ na Piêkn¹ Remedios, która nago przesz³a w kierunkusypialni.Urszula w koñcu odwa¿y³a siê zak³Ã³ciæ jego zadumê.- Je¿eli masz jeszcze raz odejœæ - powiedzia³a mu w po³o­wie kolacji - topostaraj siê przynajmniej zapamiêtaæ, jak wygl¹daliœmy dziœ wieczorem.Wtedy pu³kownik Aureliano Buendia bez zdziwienia zda³ sobie sprawê, ¿e Urszulajest.jedynym cz³owiekiem, który zdo³a³ wydobyæ na œwiat³o dzienne jegocierpienie, i po raz pierwszy od wielu lat odwa¿y³ siê jej spojrzeæ w oczy.Mia³a twarz pooran¹, spróchnia³e zêby, w³osy martwe i bez koloru i zdziwionespojrzenie.Porówna³ j¹ z najdawniejszym wspomnieniem, jakie mia³ o niej, ztego popo³udnia, kiedy przeczu³, ¿e garnek z wrz¹cym roso³em spadnie ze sto³u.W jednej chwili odnalaz³ bruzdy, skaleczenia, œlady po wrzodach i blizny, którepozostawi³o na niej pó³ wieku ¿ycia codziennego, i uœwiadomi³ sobie, ¿e tedewastacje nie wzbudzaj¹ w nim nawet litoœci.Dokona³ wiêc ostatniego wysi³ku,¿eby odszukaæ w sercu miejsce, gdzie zgni³y uczucia i nie móg³ go znaleŸæ.Dawniej przynajmniej doznawa³ niejasnego za¿enowania, kiedy odnajdywa³ w swojejw³asnej skórze zapach Urszuli i wielokrotnie czu³ swoje myœli przery­wane jejmyœlami.Ale to wszystko doszczêtnie zniszczy³a wojna.Nawet Remedios, jego¿ona, by³a w tej chwili tylko zamglonym obrazem kogoœ, kto móg³by byæ jegocórka, Niezliczone kobiety, które pozna³ na pustyni mi³oœci i które rozproszy³yjego nasienie na ca³ym wybrze¿u, nie pozostawi³y ¿adnego œladu w jegouczuciach.Wiêkszoœæ z nich wchodzi³a do jego pokoju po ciemku i odchodzi³a nadranem, a naza­jutrz by³y zaledwie nik³ym wspomnieniem cielesnym.Jedyneuczucie, jakie przetrwa³o czas i wojnê, by³o to, którym darzy³ swego brataJosego Arcadia, kiedy obaj byli dzieæmi, ale i ono nie by³o oparte na mi³oœci,tylko na wspólnictwie.- Wybacz - odpowiedzia³ Urszuli.- To ta wojna skoñ­czy³a ze wszystkim.Przez nastêpne dni zaj¹³ siê zniszczeniem wszystkich œla­dów swego przejœciaprzez œwiat.W warsztacie z³otniczym pozostawi³ tylko przedmioty nie nosz¹cejego piêtna, rozda³ ubrania ordynansom i zakopa³ broñ na podwórzu z tym samymuczuciem skruchy, z jakim jego ojciec zakopa³ w³Ã³cz­niê, która zabi³a PrudenciaAguilara.Zachowa³ tylko jeden pistolet z jedn¹ kul¹.Urszula nie wtr¹ca³a siê.Zaprotes­towa³a tylko raz, kiedy chcia³ zniszczyæ dagerotyp Remedios, którywisia³ w salonie oœwietlony wieczn¹ lampk¹.„Ten portret dawno przesta³ nale¿eædo ciebie - powiedzia³a.- To jest pami¹tka rodzinna".W przeddzieñ zawieszeniabroni, kiedy nie pozosta³ ju¿ w domu ¿aden przedmiot, który zachowa³by w sobiejego wspomnienie, zaniós³ do piekarni skrzyniê z wierszami w chwili, gdy SantaSofia de la Piedad rozpala³a w piecu.- Masz to na rozpa³kê - powiedzia³ wrêczaj¹c pierwszy zwój po¿Ã³³k³ych papierów.- Bêdzie siê dobrze paliæ, bo papier jest stary.Santa Sofia de la Piedad,milcz¹ca, ustêpliwa, która nigdy nie sprzeciwi³a siê nawet w³asnym synom,dozna³a wra¿enia, ze chodzi o jak¹œ czynnoœæ zabronion¹.- To s¹ wa¿ne dokumenty - zauwa¿y³a.- Nic podobnego - odpowiedzia³ pu³kownik.- To gryzmo³y, które cz³owiek piszesam dla siebie.- W takim razie - powiedzia³a - niech pan spali to sam, pu³kowniku.Nie tylko to zrobi³, ale jeszcze por¹ba³ siekier¹ skrzyniê i wrzuci³ szczapy doognia.Parê godzin wczeœniej przysz³a odwiedziæ go Pilar Ternera.Pu³kownikAureliano Buendia nie widzia³ jej wiele lat i zdumia³ siê, jak bardzo siêpostarza³a i uty³a, jak przyæmi³a siê wspania³oœæ jej œmiechu, ale zdumia­³a gotak¿e sztuka, do jakiej dosz³a w czytaniu kart.„Uwa¿aj na usta" - powiedzia³a,a on pomyœla³, czy ostatnim razem, gdy mu to powiedzia³a, kiedy by³ u szczytus³awy, nie by³a to zadziwiaj¹co wczesna wizja okreœlaj¹ca jego los.PóŸniej,kiedy jego przyboczny lekarz skoñczy³ przecinaæ mu wrzody, pu³kownik spyta³ good niechcenia, w którym miejscu dok³adnie znajduje siê serce.Lekarz przy³o¿y³ucho do jego piersi i narysowa³ ko³o wat¹ zamoczon¹ w jodynie.Wtorek — dzieñ zawieszenia broni — wsta³ ciep³y i deszczo­wy.Pu³kownikAureliano Buendia przyszed³ do kuchni przed pi¹t¹ rano i jak zwykle wypi³ kawêbez cukru.„W taki sam dzieñ przyszed³eœ na œwiat - powiedzia³a Urszula.- Wszyscyprzestraszyli siê twoich otwartych oczu".Nie zwróci³ na ni¹ uwagi nas³uchuj¹cprzygotowañ wojska, sygna³Ã³w tr¹bki i rozkazów, które zag³usza³y ciszê poranka.Chocia¿ po tylu latach wojny odg³osy te powinny byæ mu znajome, tym razempoczu³ takie samo dr¿enie kolan i drêtwienie skóry, jakiego doœwiadcza³ wm³odoœci na widok nagiej kobiety [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl