[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Wezmę prysznic, dobrze?– Nie musisz.– Złapał ją za biodra, rzucił na łóżko, wgryzł się w jej usta, potem w pierś, szybkim ruchem ściągnął jej majtki.– Przestań.– Szarpnęła się gwałtownie.Nie słuchał.Zaczął całować jej brzuch, jej uda, niecierpliwie, łapczywie, jak to on.– Przestań! – krzyknęła i wykonała gwałtowny zwrot w prawo.Spadła z łóżka na kolana.Prosto na szafkę.Usłyszała brzęk rozbijanego szkła i krzyk Grzegorza.W pierwszej chwili nawet nie poczuła bólu.Dopiero gdy zobaczyła, że Grzegorz trzyma się za twarz… gdy zobaczyła krew na jego ustach… Dopiero wtedy zrozumiała, że coś się stało.On stracił ząb, uderzony chyba przez Agatę łokciem przy tym zwrocie w prawo.Ona, po zderzeniu z szafką, miała dwa wielkie sińce na brzuchu i długą, nierówną ranę na piersi.Cholerna lampka nocna z fikuśnym szklanym klosikiem zamówiona przez Ludwika w jakimś katalogu wysyłkowym!– Włóż ząb do słoika z mlekiem.Zaraz sprawdzę, gdzie jest nocny dyżur.– Włączyła komputer, jednocześnie przyciskając ręcznik do lewej piersi.Nie odzywał się ani słowem.Zapisała mu adres, narysowała mapkę… Bez słowa wyruszył na pogotowie, ze słoikiem w ręku.A ona siedziała w domu, wpatrując się w śpiącą jak anioł Kropeczkę.– Nie zostawię cię, maleńka – szepnęła, a po policzkach ciekły jej łzy.Wtedy po raz drugi pomyślała, że to był błąd.Cholerny błąd.Powinni spotkać się sami, porozmawiać, zobaczyć, czy do siebie pasują.Iść na kawę, na spacer, do kina… do łóżka.Wyjechać razem na weekend.A dopiero potem wciągać we wszystko dziecko.Gdyby nie Kropeczka… gdyby nie byli w mieszkaniu Agaty… cóż, po prostu wstałaby i wyszła.Pierwszy artykuł, który napisała jeszcze przed obroną magisterki, dotyczył przemocy domowej.Jak to brzmiało? Nie pamiętała początku.Ale najważniejszy fragment szedł jakoś tak:Jeśli mężczyzna cię nie szanuje – uciekaj.Jeśli nie obchodzi go, co myślisz, czego pragniesz – uciekaj jak najszybciej.Miłość nie jest forsowaniem swojego zdania.Nie jest braniem tego, czego chcemy.Jest ciągłą rozmową.Ciągłym szukaniem tego, co dobre dla ciebie i dla mnie.Nie tyle kompromisem, co trzecią drogą, uszczęśliwiającą obie strony.Jeśli raz cię popchnął, nazwał dziwką, wyśmiał twoje zwierzenia albo podzielił się z innymi ludźmi sekretem, który mu powierzyłaś – nie łudź się, zrobi to znowu.Jeśli stawia swoje potrzeby ponad twoimi – nie zmieni się.Zasługujesz na więcej.Jesteś wyjątkowa.Masz prawo mówić „nie”.Pamiętaj o tym.A jeśli ktoś nie słyszy twego „nie” – uciekaj.Nie masz siły? Idź więc po pomoc do tych, którzy słyszą.Jest ich więcej, niż Ci się zdaje.Mały artykulik, napisany z potrzeby serca po praktykach studenckich w pogotowiu dla ofiar przemocy, stał się dla niej przepustką do wielkiej kariery.Z gazetki uczelnianej przedrukowały go ogólnopolskie tygodniki.Zaproszono ją do telewizji i do radia.Wykładowcy podchodzili i gratulowali.To wtedy po raz pierwszy rozmawiała z Ludwikiem.Zaprosił ją na kawę… potem na obiad… Od razu na obronie pracy magisterskiej zaczęto ją namawiać na studia doktoranckie… A dwa czy trzy dni później, mailem, przyszło zaproszenie do szkoły psychoterapii.Bardzo znanej szkoły, jednej z najlepszych w Polsce.Nigdy nie myślała, że mogłaby się tam dostać.– Jeśli ktoś cię poniża, uciekaj – powiedziała do siebie, patrząc na powiększającą się czerwoną plamę na ręczniku, który przyciskała do piersi.Godzinę później Grzegorza wciąż nie było.A rana krwawiła coraz mocniej.Zaczęła do niego wydzwaniać, ale nie odbierał.Po kolejnych czterdziestu minutach zamówiła taksówkę.Wysłała mu SMS-a: Rana bardzo krwawi.Jadę do szpitala przy Banacha.Zadzwoń do mnie.Przyjedź tam, dam ci klucze.Wzięła śpiącą Kropeczkę w ramiona i ostrożnie wsiadła do windy.W szpitalu wszyscy byli bardzo mili.Myśleli, że przyjechała z chorym dzieckiem.Osłaniała pierś kurtką, żeby nie było widać krwi przeciekającej przez bluzkę.Gdy już miała wchodzić do gabinetu, przyszedł SMS:Przepraszam.Nie chciałem.Kocham Cię.Tak mi wstyd, Perełko.Chciałem Cię zasypać pocałunkami, a nie skrzywdzić.Poczuła, że jej serce znowu się topi.Czy można kogoś winić za to, że szaleje z miłości i namiętności? Zresztą to przecież nie była tylko jego wina.To ona zrzuciła tę lampkę…Ale SMS nie kończył się na tych wyznaniach.Było coś jeszcze.Przewinęła go do końca i odczytała:Nie mów lekarzowi, co się stało.Powiedz, że się zaczepiłaś o wieszak w łazience.Z wrażenia aż pociemniało jej w oczach.Zacisnęła rękę na telefonie.Kropeczka, śpiąca na jej kolanach, poruszyła się nerwowo.Co on mi proponuje? Chce, żebym okłamała lekarza? Czego się boi?Pięć minut później zrozumiała.Lekarz i pielęgniarka patrzyli na nią z wyraźną troską i pytali po raz trzeci, jak to się stało.– Wypadek w domu – mruknęła.– Głupi wypadek.– Trzeba będzie szyć.– Lekarz nie zajmował się jednak raną, tylko wypisywał jakiś druczek.– Dam pani zaświadczenie, może się kiedyś przydać.Uwzględnię też wybroczyny na brzuchu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl