[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Uśmiechnął się.- A więc boli cię głowa?: Jeden z mężczyzn zaśmiał się.- To zazwyczaj następuje dopiero po baraszkowaniu, nie, Huntly?- Zamknij się, głupcze.Mężczyźni zarechotali, a psy zaczęły biegać w kółko, na przemian piszcząc i szczekając.Annabelli zrobiło się niedobrze.- Nie sądzę, by twoja głowa bolała cię mniej w sypialni niż tutaj na dole ciągnął Huntly.- Idź do salonu i poczekaj tam na mnie.Każę komuś przynieść ci ziółka.- U siebie w pokoju mam specjalne proszki.Działają dużo szybciej niż herbata ziołowa.Pobiegnę tam tylko i.Już się odwracała, kiedy dłoń Huntly’ego zacisnęła się na jej ramieniu.- Nawet nie chcę słyszeć, skarbie, o tym, że miałabyś cierpieć w samotności.Mężczyźni prychnęli, a Huntly rzucił im karcące spojrzenie.- Jeżeli upierasz się przy proszkach, pójdę na górę i poproszę o nie twoją pokojówkę.Betty, nieprawdaż?Skinęła głową.- Zaczekaj na mnie w salonie.Annabella wiedziała, kiedy należy dać za wygraną.Pragnąc czym prędzej usunąć się z zasięgu jego wzroku, poruszała się szybciej niż myślała, że jest to możliwe.Wpadła do salonu i pośpiesznie zatrzasnęła za sobą drzwi.Oparła się o nie, prawie omdlała z ulgi.Zamknęła oczy i czekała, aż bicie jej serca nieco się uspokoi.Przeklinała się za to, że jest takim tchórzem i słabeuszem.Nie czuła takich zawrotów głowy i oszołomienia od dnia, w którym zjadła zbyt wiele rodzynek, zatopionych w morzu ciepłego miodu i francuskiej brandy.Do jej uszu dobiegł śmiech Huntly’ego.Umysłowo stawiała go mniej więcej na tym samym poziomie co jaszczurki, ślimaki, pająki i baranie podroby, a może nawet jeszcze niżej.Żałowała, że nie ma w sobie odwagi, by pójść tam z powrotem i głośno domagać się przeprosin.A kiedy już by je otrzymała, oznajmiłaby, że nie zgadza się na to, by został jej mężem.Ale oczywiście jak zwykle skończyło się na myślach.Już ja ci się pośmieję, ty.ty psiarzu, pomyślała mściwie.Psiarz?Dziewczyna poczuła prawdziwą desperację.Psiarz.I ona, która nawet nie była w stanie powiedzieć mu niczego jadowitego, nawet w myślach.Żałując, że nie ma silniejszego charakteru i wiedząc jednocześnie, że takie żale niczego nie zmienią, Annabella podeszła do obitej dekoracyjną tkaniną sofy i usiadła, by zaczekać na Huntly’ego.Im więcej o tym myślała, tym bardziej była przekonana, że jednak jest inaczej, że ma charakter, tyle że jest zbyt nieśmiała, by zrobić z niego właściwy użytek.Jakże pragnęła móc po prostu wstać i wyjść.A dlaczego by tak nie zrobić?Huntly byłby wściekły.No i co z tego? Niech sobie będzie.Przełamując wpajaną od dzieciństwa niechęć wobec wszelkich form nieposłuszeństwa, zerwała się z sofy i rozejrzała po salonie.Nie ma sensu iść teraz do sypialni, jako że w tej chwili jest tam z pewnością Huntly.Gdyby wróciła na salę balową, bez trudu by ją tam odnalazł.Nie było innego miejsca, gdzie mogłaby się skryć.A może zamknęłaby drzwi i twierdziła potem, że zrobiła to przypadkowo, po czym zmęczona czekaniem zasnęła na sofie?Gdy zbliżyła się do drzwi, trzęsły się jej kolana.Przyłożyła do nich ucho i nasłuchiwała.Mężczyźni nadal stali na korytarzu i rozmawiali.- Lepiej idź po te proszki dla swojej damy, Huntly, w przeciwnym razie nieźle ci się dostanie.- Dostanie? - Parsknął hrabia.- Bardzo wątpię.Ten dzieciak nie ma w sobie dość ikry.A jeżeli chodzi o ból głowy.Dokucza jej w równym stopniu co mnie albo wam.- Co masz więc zamiar zrobić? Kazać jej czekać? Nie zapominaj, że mamy do dokończenia naszą karcianą partyjkę.- Nie zapomniałem, nie bój się.Ta mała może poczekać.Nic się jej nie stanie - oświadczył zdecydowanie.Annabella odeszła od drzwi.Teraz już wiedziała, że Huntly jest nie tylko kanalią, ale i tyranem.Kazać jej czekać, też mi coś.Ponownie zbliżyła się do drzwi i posłuchała dalszych słów swego narzeczonego.- Kiedy będzie miała czas na rozmyślanie - mówił właśnie - i wystarczająco przez to spokornieje, pójdę i przyjmę jej przeprosiny.Przeprosiny? Bella przyłożyła dłoń do ust, by się głośno nie roześmiać.Przez chwilę targały nią sprzeczne uczucia.Była rozdarta pomiędzy pragnieniem pokazania Huntly’emu, jak silny jest jej charakter a chęcią utrzymania ojca w niewiedzy o tym, co się dzieje, zachowując swoją pozycję rozsądnej córki angielskiego księcia.Ale wtedy w jej uszach ponownie rozbrzmiały słowa hrabiego.Przeprosiny?O nie.Wróci na salę balową i będzie się świetnie bawić.Ostrożnie uchyliła drzwi, by dojrzeć, co się dzieje na korytarzu.Huntly nadal tam stał.Psy także.Obydwa skoczyły w jej stronę.Zamknęła drzwi szybko, słysząc po ich drugiej stronie piski i szczekanie, a po chwili także drapanie.Przyklękła i wyszeptała do dziurki od klucza:- Sio! Odejść mi stąd!- Wygląda na to, że twoja pani nieźle ci będzie zatruwać życie - rzekł jeden z mężczyzn, po czym wybuchnął śmiechem.- Z pewnością nie wtedy, kiedy już się pobierzemy - odparł Huntly [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl