[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej oczy gwałtownie się otworzyły i zobaczyła słabo oświetloną sypialnię w instytucie w York.Była zaplątana w nakrycie i jej koszula nocna przykleiła się do jej pleców z potu.Jej skóra ją paliła.Wciąż widziała mroczne siostry, Nate'a śmiejącego się z niej i Henry'ego rozdzielającego jej serce.– To był sen? – Spytała.– To było takie realne, tak całkowicie realne… Przerwała.– Will.– Szepnęła.Wciąż miał ubranie, które założył do obiadu, które było zmięte, a jego czarne włosy były poplątane.Jego ręce wciąż dotykały jej ramiona, rozgrzewając jej zimną skórę przez materiał jej koszuli nocnej.– Co ci się śniło? – spytał.Jego ton był spokojny i zwyczajny jakby nie było niczego niezwykłego w siedzeniu na jej krawędzi łóżka w nocy.Zadrżała przypominając sobie.– Śniło mi się, że zostałam rozczłonkowana, a moje kawałki były wystawione dla Nocnych łowców, którzy się śmiali.– Tess.– Dotknął jej włosów delikatnie, zakładając je za uszy.Poczuła, że coś ją przyciąga do niego, jak żelazo ciągnęło do magnezu.Jej ramiona objęły go mocno, a głowę położyła na jego ramieniu.– Dobry Boże, diabeł Starkweather pokazywał ci niepotrzebnie to, co robił, ale musisz wiedzieć, że już taki nie jest.Porozumienia nie pozwalają na to.To był tylko sen.Ale nie, pomyślała.To nadal jest sen.Jej oczy dostosowały się do ciemności: szare światło w pomieszczeniu sprawiało, że jego oczy błyszczały niesamowicie i były błękitnie, jak u kota.Gdy zaczerpnęła głośno powietrza drżąc, jej płuca napełniły się jego zapachem.Will pachniał solą, pociągami, dymem, deszczem i zastanawiała się czy był na spacerze po ulicach Yorku, tak jak to robił w Londynie.– Gdzie byłeś? – szepnęła – pachniesz nocą.– Na zewnątrz, tropiąc ślady, jak zawsze.– Dotknął jej policzka ciepłym, zgrubiałym palcem.– Możesz usnąć? Musimy wstać jutro bardzo wcześnie.Starkweather pożycza nam swój powóz i możemy zbadać Ravenscar Manor.Ty, oczywiście, możesz tutaj zostać.Nie musisz nam towarzyszyć.Zadrżała.– Zostać tutaj bez ciebie? W tym dużym, ciemnym miejscu? Wolałabym nie.– Tess – powiedział łagodnie.– To musiał być okropny koszmar, który aż tak cię przestraszył.Przeważnie, aż tak bardzo się nie boisz.– To było okropne.Nawet Henry był w moim śnie.Rozbierał moje serce na pół jakby było mechanizmem.– Masz wybujałą wyobraźnię – powiedział Will.– Henry jest niebezpieczny tylko dla siebie.– kiedy się nie uśmiechnęła, dodał szybko.– I nigdy nie pozwoliłby nikomu dotknąć włosów na twojej głowie.Wiesz o tym, prawda, Tess?Ich spojrzenia się spotkały.Pomyślała o fali, która wydawała się ją złapać i przyciągać blisko do Willa.Poczuła jak popycha ją coraz bliżej i bliżej do niego.Była to siła, która była poza jej kontrolą.On też poczuł się podobnie do niej, nachylając się nad nią.Poczuli się naturalnie, jakby oddychali, podniosła swoją głowę, napotykając jego usta dotykające jej.Poczuła jego miękki oddech na jej ustach.Ulgę, jakby ktoś zdjął mu ciężar z jego ciała.Jego ręce dotknęły delikatnie jej twarz.Zamrugała szybko oczami, słysząc swój głos w głowie nieproszony:Nie ma przyszłości dla Nocnego Łowcy, który flirtuje z czarownikami.Odwróciła szybko twarz i i jego wargi otarły się o jej policzek.Odsunął się i zobaczyła jego niebieskie oczy, które były szeroko otwarte i zaskoczone.Był w nich ból.– Nie – powiedziała.– Nie, nie wiem tego, Will.– zniżyła głos.– Wyraziłeś się czysto – powiedziała.– Do czego chciałeś mnie wykorzystać.Myślisz, że jestem zabawką do zabawy.Nie powinieneś tutaj przychodzić, to niestosowne.Opuścił swoje ręce.– Wołałaś mnie.– Nie ciebie.Milczał, oddychając chrapliwie.– Żałujesz tego, co mi powiedziałeś na dachu tamtej nocy, Will? W noc pogrzebu Thomasa i Agathy? – To był pierwszy raz, kiedy nie powstrzymywała się przez mówieniem tego.– Czy możesz mi powiedzieć, że nie miałeś tego na myśli, o czym mówiłeś?Opuścił głowę, a jego włosy zakryły jego twarz.Zacisnęła dłonie w pięści, powstrzymując się przed wyciągnięciem ich i uderzeniem go.– Nie – powiedział wolno.– Nie, Aniele wybacz mi, ale nie mogę tego powiedzieć.Tessa cofnęła się, odwracając twarz.– Proszę idź stąd, Will.– Tessa…– Proszę.Nastała długa cisza.Wstał, łóżko zaskrzypiało, ponieważ ruszył się gwałtownie.Słyszała jego lekkie kroki na deskach podłogowych, a następnie zamykane przez niego drzwi sypialne.Usłyszała jakby dźwięk przecinania się liny, która trzymała ją w pionie i opadła na poduszki.Podniosła wzrok do góry, walcząc z pytaniami w jej głowie.Co Will myślał sobie przychodząc do jej pokoju? Dlaczego był dla niej miły, gdy wiedziała, że gardzi nią? Niby dlaczego, gdy wiedziała, że jest najgorszą rzeczą na świecie dla niego, była jedynie strasznym błędem?***Następnego ranka, który był niespodziewanie niebieski i piękny, był balsamem dla głowy i wyczerpanego ciała Tessy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl