[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siedząc w holu obok strasznie podrapanego telefonu zastanawiałem się, co powiedzieć Iwanowi Fiodorowiczowi.Ale, ku memu wielkiemu rozczarowaniu, usłyszałem w słuchawce głos Saszy Gromowa.— Jak leci, Pickwick? — zapytał.Słyszałem go dobrze.Pomyślałem, że naszą rozmowę na pewno podsłuchują i jego pozbawiony szacunku zwrot może zostać fałszywie zinterpretowany przez odpowiednie organy.— Pan, Sasza, jak zwykle wesoły — powiedziałem energicznie.— Przepraszam, Juriju Sidorowiczu.Zapomniałem, że jesteś kierownikiem.Słuchaj, Iwan Fiodorowicz niepokoi się, co z wami, czy macie wszystko, czego wam potrzeba, jak idzie praca?— Wszystko w porządku — powiedziałem sucho.W rozmowie z samym Iwanem Fiodorowiczem byłbym bardziej elokwentny.— Strasznie było spaść z nieba?— Umiarkowanie — powiedziałem.— Już o tym zapomniałem.— Farciarz — zupełnie nie na miejscu wtrącił Sasza.— Innym dopiero w ostatniej chwili życia trafia się katastrofa lotnicza.Iwan Fiodorowicz pyta, czy nie przysłać ci zastępstwa.Nogtiew wrócił z urlopu…— Dziękuję — powiedziałem.— Poradzę sobie.— A jak szybko nastąpi… wydarzenie?— Niedługo.— Co przekazać Iwanowi Fiodorowiczowi? Nami nie potrząśnie?— Przekaż, że wykonujemy nasze obowiązki, mamy nadzieję, że nie zawiedziemy tych, którzy powierzyli nam tak ważne zadanie.— Boże, Jurij, znowu wygłaszasz do mnie przemówienie.— Co w TPRL? — zapytałem— Dobrze.Twój szef wrócił do pracy.Przekazuje ci pozdrowienia.Potrzebujecie pieniędzy? Przelaliśmy na twoje konto tysiąc watów.Mówią, że w Tangi srebro jest bardzo tanie.Moja Lusia szuka bransoletki.— Mamy jeden problem — powiedziałem, udając, że nie dosłyszałem aluzji.— Jutro grupa rozdzieli się.Profesor Kotrikadze zostaje w Tangi, a towarzysz Li jedzie w góry, do klasztoru, z częścią sprzętu.— W czym problem?— Z jednej strony moja obecność w Tangi i możliwość skontaktowania się w każdej chwili z ambasadą mogą okazać się bardzo ważne, oprócz tego, konieczne mogą okazać się negocjacje z miejscowymi władzami…— Kotrikadze dobrze zna angielski?— Świetnie.— A Li?— Średnio.— Tam, w klasztorze, będzie sam?— Oczywiście.— Nie mogę ci kazać, ale mogę dać radę: z pewnością Li będzie bez ciebie trudniej, niż Kotrikadze.A ty jak myślisz?Pożegnaliśmy się, odłożyłem słuchawkę.Wygląda na to, że niepotrzebnie powiedziałem o problemie Gromowowi.W końcu nie jest kompetentny w takich sprawach.Władimir Kimowicz LiRankiem, trzynastego marca, przeprowadziliśmy się do pustego domu na obrzeżach Tangi.Dom był niewielki, ale piętrowy.Wystarczył nam salon na parterze i weranda.Gdy elektrycy podciągali zasilanie na werandę, a wojskowy łącznościowiec regulował radiostację, poszedłem na górę.Nie miałem zamiaru chodzić po cudzych pokojach.Chciałem tylko zobaczyć ten, w którym mieszkała Lami.Na górze były tylko dwa pokoje.W jednym, większym, stało biurko, na ścianie wisiał dwie fotografie — smutnej kobiety, podobnej do Lami i samej Lami, gdy była jeszcze dziewczynką z dwoma cienkimi warkoczykami sterczącymi na boki.To był pokój jej ojca.W drugim kiedyś mieszkała ona.Pokój był pusty, wysprzątany, za oknem, na grubej gałęzi, wisiały podobne do gruszek gniazda wikłaczy, a ptaki krzątały się koło parapetu.Lami opowiadała mi o tych ptakach.W pokoju zachował się jej niezwykły zapach.Zszedłem na dół.Koło dwunastej pojechaliśmy jeepem nad jezioro.Wspolny przez całą drogę był obrażony, najwyraźniej nie miał ochoty wyjeżdżać z Tangi, ale zwyciężyło poczucie obowiązku.Jechał z nami łącznościowiec, rozespany Lawo z termosem i automatem, i jeszcze jeden żołnierz.W ścisku, ale w zgodzie dojechaliśmy do wsi koło klasztoru, zostawiliśmy tam sierżanta Lawo, aby umówił się co do łódki, potem przejechaliśmy koło trzech kilometrów po rozjeżdżonej przez wozy pustej drodze, prowadzącej obok klasztoru.Tutaj, za szeroką, rozległą terasą, z której roztaczał się wspaniały, jak z reklamy turystycznej, widok na jezioro i znajdujące się za nim góry, w jasnym, sosnowym zagajniku ustawiliśmy namiot, a w nim umieściliśmy czujnik.Zajęło to około godziny.Wspolny oznajmił, że na emeryturze zbuduje sobie tu daczę i będzie pisać pamiętniki.Doszedłem do wniosku, że pogodził się ze swoim losem.Zostawiliśmy przy przyrządach żołnierza — natychmiast rozpalił ognisko i powiesił nad nim niewielki, aluminiowy czajnik — i wróciliśmy do wsi, gdzie trafiliśmy w sam środek bitwy między sierżantem Lawo i tutejszym starostą.Lawo napadł na staruszka, grożąc wszelkimi możliwymi karami, ale ten odpowiadał długimi, przekonywającymi mowami, które rodziły się gdzieś w zakamarkach jego brzucha i wypełzały na wierzch jak uderzenia bębna.W końcu Lawo poddał się i wręczył staruszkowi paczkę państwowych watów.Starosta długo międlił pieniądze, żałował, że nie zażądał więcej, potem zaprowadził na wąską ścieżką nad jezioro, gdzie w zatoczce stała motorówka, a na jej dziobie spał potężny młodzieniec.— Mój syn — uroczyście huknął starosta, dzwoniąc srebrnymi bransoletami.— O cudze by się nie targował — skomentował ten komunikat ponury Lawo, który przepłacił i traktował swe niepowodzenie jako klęskę armii.Zmęczyliśmy się przenosząc aparaturę z samochodu do lodki, ale uprzejmy sierżant Lawo nie zgodził się, by wezwać na pomoc mieszkańców wioski.W końcu przeładowana, długa motorówka odbiła od brzegu.Wspolny został na brzegu i wyjaśnił mi, że nie chce przeciążyć motorówki i zatopić sprzętu.Burty znajdowały się prawie na poziomie wody, więc rozumiałem jego obawy, chociaż na wyspie przydałyby mi się jego lingwistyczne umiejętności.Widząc, że porzuciliśmy na brzegu takiego ważnego, białego mężczyznę, starosta mimo wszystko poczuł wyrzuty sumienia i przyciągnął (bezpłatnie) nędzne czółno, które oddał do dyspozycji Wspolnego.Na spoconej i czerwonej od słońca twarzy Jurija Sidorowicza widać było walkę wewnętrzną.Starosta śmiało zanurzył wiosło w wodzie, czółno nabrało wody, Wspolny zamknął oczy i ruszyli do przodu na rozsypującej się łódeczce, a nasz młodzieniec cały czas jeszcze szarpał za sznur, starając się obudzić motor.Dogoniliśmy czółno około stu metrów od brzegu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Harry Harrison Oblicza Ziemi (2)
- Harrison Harry Oblicza Ziemi
- Twain Listy z ziemi
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie
- Bulyczow Kiryl Dzikusy. Biale skrzydla kopcius
- Bulyczow Kiryl Jak zostac pisarzem fantasta id
- Bulyczow Kiryl Pole bitewne z lotu ptaka
- Bulyczow Kiryl Pieriestrojka w Wielkim Guslarz
- Bulyczow Kiryl Nowe Opowiadania Guslarskie
- Robert Ludlum Zlecenie Jansona (4)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl