[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– I krzyknął? – zapytał Oleg.– Obserwuję u ciebie immanentną cechę wielkiego człowieka – Stary był niezadowolony.– Zanik poczucia humoru.Do domu zajrzał Kazik i pełen napięcia znieruchomiał w progu.Mowgli w żaden sposób nie mógł się pogodzić z tym, że dziś nie poleci.Nie rozumiał, że najważniejsze jest, aby balon w ogóle wzleciał, chociażby bez niego, bo jeśli dziś wzniesie się w powietrze, to następny lot bez Kazika się nie obędzie.– Idę – powiedział Oleg.Był gotowy.Razem z Kazikiem wyszedł z domu, a za nimi wolno ruszył Stary, ciężko wspierając się na lasce.Laska była nowa i spokojna.Starą, gładką i srebrzystą, wyciął mu jesienią Dick w syczących zaroślach.Wszystko było w porządku, zanim nie nadeszła wiosna.Wówczas pewnego pięknego dnia laska wypuściła lepkie pędy i próbowała wyśliznąć się z domu, w którym Stary prowadził lekcję.Uganiała się za nią cała klasa, wreszcie ją złowiła, ale ostatecznie wypuściła na wolność.Laska dopełzła do palisady, puściła tam korzenie i przekształciła się w bujny krzew.Stary usłyszał kiedyś, jak chłopcy, wybierając się na ryby, umawiali się „koło laski” i natychmiast zrozumiał, co mieli na myśli.Oleg, będąc już na polanie, odwrócił się i popatrzył na wolno kuśtykającego starca.Nagle zrobiło mu się go żal.Stary niedługo umrze.Coraz trudniej mu chodzić, często choruje i nawet prowadzenie lekcji staje się dla niego zbyt męczące.O wszystkim zapomina i wszystko gubi.Dobrze, że dzieci podrosły i niedługo odlecą na Ziemię.Stary bardzo wiele zrobił.Gdyby nie jego szkoła, nikt nie potrafiłby nauczyć dzieci tak wielu rzeczy.Na równym gruncie za szopami leżał pofałdowany tłumok powłoki, do której wnętrza palnik wtłaczał z sykiem gorące powietrze.Pracował zresztą na razie zjedna czwartą wydajności, bo dowodzący startem Siergiejew nie chciał ryzykować.Balon przypominał wielkiego górskiego słonia, bezkształtną górę mięsa podrygującą we śnie.Jeszcze o świcie balon był po prostu wielką stertą lśniącej błony i sieci z doczepionym do niej koszem.Teraz wszystko się zmieniło.Balon ożywał.Koza z koźlętami przystanęła z boku, zerkając z lękiem na całe zamieszanie.Kiedy Oleg podszedł, stojący obok kosza Siergiejew, zapytał:– Zwiększyć płomień?Zwracał się do Olega jak do równego sobie.Również uznawał balon za własność Olega, podobnie jak wszyscy wiedzieli, że lusterko jest własnością Marianny, co zresztą nic znaczyło, że lusterko nie należy do wszystkich.Przecież Mariannie nawet nie mogło przyjść do głowy odmówić komuś, kto chciałby się przejrzeć, prawda?– My też potem polecimy? – zapytała ruda Ruth.Wszystkie twarze wydawały się Olegowi bardzo wyraźne, jakby patrzył na nie przez szkło powiększające.Patrzył niby nieuważnie, ale wszystko odnotowywał.Oto biegnie Marianna ze słoikiem kleju – zauważyła, że jakiś szew powłoki przepuszcza powietrze.Oto Duża Luiza, ciężka, otyła kobieta o nalanej twarzy poprawia sieć zaczepioną o pręty kosza.Oto.Balon drgnął, jakby westchnął i jakoś od razu zrobił się krąglejszy.Oleg pochylił się, by sprawdzić, czy wystarczająco mocno przywiązany jest do ziemi.Od palików głęboko wbitych w grunt biegły mocne postronki, a w pobliżu kosza był zakopany wygięty pręt z drzewa żelaznego – kotwica.Obok leżał porządny zwój grubej liny.Balon jeszcze raz westchnął.Teraz był już prawie okrągły i dotykał ziemi tylko w jednym miejscu.– Może już wejść do kosza? – zapytał Oleg Siergiejewa nieoczekiwanie wysokim głosem.Przestraszył się, że ludzie spostrzegą zdenerwowanie i zaczną się śmiać; Pomyślał: „Nie jestem Napoleonem.Nie pragnę podbojów, lecz niezwykłych dokonań.Nie chcę, aby przeze mnie ludzie musieli żywić się w kuchniach polowych i strzelać z dział.Ludzie znajdują się W ruchu nie z mojego rozkazu, ale jeśli zdołam im ten ruch ułatwić, jeśli moje działania pomogą im w osiągnięciu ich celów – będę niezmiernie rad”.– Jeszcze za wcześnie, nie odleci bez ciebie – odpowiedział Siergiejew.Był bardzo poważny.Nieoczekiwanie balon uniósł się, oderwał od ziemi, ale natychmiast znów opadł.Rzadka sieć wbiła się w ciało powłoki i cienka błona wylazła pęcherzami przez oka.– Lepszy byłby sztywny materiał – powiedział Veitkus.– Na przyszłość lepiej będzie wzorować się na konstrukcji sterowców.– Na czym? – zapytał Oleg, dla którego słowo „sterowiec” było pustym dźwiękiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl