[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Wszystko to zakończyło się rozruchami i buntem, wojną, która zmiotła imperatora.Wysłani tam nasi ludzie już nie wrócili.— A gdzie była ta dziura? — zapytała Łarisa.— Czyli przejście? Przecież musieli regularnie się nim posługiwać.— Słuszne pytanie — orzekł Czajanow.— Nie ma jednak na nie odpowiedzi.Imperator zginął, przepadli też nasi szpiedzy, jakkolwiek najwidoczniej nie zginęli agenci przenikający z drugiego świata do Imperium Dworca Kijowskiego.— W takim razie gdzie są? — zapytał Beria.Właściwie nie było to pytanie, lecz ciąg dalszy sporu, jaki ze sobą wiedli.Czajanow był przekonany, że dwójka młodych ludzi, znanych mu rzekomo z imienia: Igor i Ludmiła, przybyli z normalnego świata nie za pomocą noworocznego życzenia, lecz poprzez portal.Była to istotna różnica.— Żywcem do nieba idą jedynie sprawiedliwi — zauważył Nikifor.— Najwyraźniej żywi zjawili się w naszym czyśćcu — stwierdził Czajanow.— I pomarli wraz z nami — zasugerowała Łarisa — stając się cieniami.— Tak wygląda historia pierwszego ewidentnego kontaktu, o jakim nam wiadomo — ciągnął dalej Czajanow.— Zwróćcie uwagę, że nadal nie wiemy, jak wielu ludzi przekraczało granicę między światami i ilu z nich tutaj pozostało.— I jak wiele paskudztwa i brudu przyszło wraz z nimi z pełnej grzechu krainy — dodał Nikifor.— Boże, wybacz mnie, grzesznemu.— Paskudztwo i brud — zgodził się z nim Pobiedonoscew.Beria obserwował, jak niewielkie fale zalewają piasek.Żyli już tutaj wystarczająco długo, aby zrozumieć, że nie ma stąd wyjścia, dlatego zdecydowali się wziąć na siebie brzemię rządzenia ową pustynną krainą, która właśnie chyliła się ku zagładzie.— Ginie w oczach — powiedział na głos.— Co ty pleciesz? — zapytał Kliukin.— Wiatr — odparł Beria — którego tutaj być nie powinno.— Dlaczego?— Dlatego, że może rozegnać chmury i odsłonić pułap, pojmujecie, towarzyszu Kliukin?— Niedawno przydarzył się nowy wypadek, znacznie bardziej niepokojący — powiedział Czajanow — ponieważ dotyczył naszych kolegów, senatorów z Jarosławia.Chociaż owa straszna historia wszystkim była dobrze znana, zamarli, oczekując na opowieść, niczym dzieci, znające na Pamięć okrutną baśń, gotowe jednak bać się śmiertelnie, wysłuchując jej po raz kolejny.— Grupa senatorów w Jarosławiu…— Wszyscy senatorowie z Jarosławia — poprawił go Nikifor.Władyka był już od kilku miesięcy głęboko poruszony omawianymi wydarzeniami.— Wszyscy senatorowie skusili się albo ktoś ich skusił, by nawiązać kontakt z prawdziwym światem w celu osiągnięcia wymiernych korzyści.— Tym gorzej dla świętokradców! — wrzasnął Pobiedonoscew.Nikt nie spodziewał się po nim takiego wybuchu.Nastąpiła długa chwila milczenia, w końcu Beria odchrząknął.— Pozwólcie, że nie będziemy dzisiaj osądzać senatorów.Mamy znacznie ważniejsze problemy — zasugerował Czajanow.— Ma rację — poparł go Kliukin.— Tak więc… — zaczął Czajanow, unosząc dłoń, jakby uciszał uczniów podczas lekcji.Był stosunkowo młodym profesorem, nie zdążył nawet zapuścić brody, zanim go załatwili, a raczej próbowali załatwić.— Senatorowie wymyślili coś przechodzącego ludzki rozum.Zmęczeni nudą i wszechwładzą, znaleźli przejście do drugiego świata i umożliwili swobodne przechodzenie tam i z powrotem rozmaitym przekupnym łajdakom.Ci ostatni dostarczali im żołnierzy, wojowników, gladiatorów, nazwijcie ich, jak chcecie, którym wmawiano, że są na prawdziwej wojnie.Walczyli ze sobą na śmierć i życie na krytym stadionie, senatorowie zaś, siedząc na niewidocznej od dołu trybunie, robili zakłady o walczących, stworzyli prawdziwy totalizator… w końcu któryś z żołnierzy nie poddał się zbiorowej psychozie i wszystkich powystrzelał.To wszystko oznacza dla nas… ostatni dzwonek.— Ostatni dzwonek — powtórzył za nim Beria.Wyjątkowo zgadzał się z Czajanowem.Jeszcze parę lat, jeszcze kilka portali i diabli wiedzą ile kontaktów, a ten świat przestanie istnieć.Wiemy o tragicznych wypadkach w Jarosławiu i na Dworcu Kijowskim w Moskwie, o tym wszystkim, co jeszcze pół wieku temu wydawało się niemożliwe.Nadciąga ku nam zaraza, a wraz z ma totalny upadek.Tego nie powiedział Czajanow, który jakby przekazał postawienie kropki nad „i” komuś starszemu stopniem, czyli władyce Nikiforowi.Ten wstał z fotela, przez co jednak wcale nie wydawał się wyższy.— Bóg postanowił nas pokarać za wszystkie grzechy, w jakie popadliśmy już tutaj, w owym czyśćcu.Nie będzie dla nas przebaczenia, jeśli nie ujmiemy w dłoń miecza sprawiedliwości!Zakończywszy przemowę ogarnął wzrokiem audytorium, by przekonać się, że nikt go nie słucha.Wszyscy nadal patrzyli na Czajanowa.— Zatem — oznajmił tenże — potok uciekinierów coraz bardziej rozwiera przejście do naszego świata.Podejrzewam jednak, że jego wytrzymałość ma swoje granice.Im więcej mamy tutaj ludzi, tym więcej szans, że między nami pojawi się coraz więcej szaleńców, zbrodniarzy, a także osobników pragnących utrzymać za wszelką cenę więź ze swoją przeszłością.Niewykluczone, że tacy już znaleźli się między nami.— Już są — oznajmił Beria.— Ich celem jest przebić się przez portal.Jedni pragną grabić bezkarnie, drugim zależy na nieśmiertelności.— Na iluzji nieśmiertelności — zauważyła Łarisa Reisner.Beria znowu spojrzał na brzeg morza.Dziewczyny nie było widać.Gdzie się podziała? Strażnik nadal siedział oparty plecami o pień sosny.Dlaczego? Trzeba to będzie zaraz sprawdzić.— Na którą jesteśmy skazani — stwierdził Czajanow.— Trzeba na ten fakt spojrzeć trzeźwo.Słyszałem, że w USA polecano lekarzom mówić prawdę chorym na raka, że są skazani na śmierć i określić, ile zostało im jeszcze życia.Tak jak amerykański lekarz, mogę wam powiedzieć, że istnienie naszego niedoskonałego i niezbyt przyjemnego, ale jedynego możliwego dla nas świata zanika z miesiąca na miesiąc, a może nawet z dnia na dzień.Jeśli niczego nie zrobimy, w najbliższym czasie dziury w murze granicznym zamienią się w wielkie wyrwy.Przeniknie do naszego świata zabójcze powietrze, a z nim ludzie niosący dla nas zagrożenie i, niech Bóg broni, ich ignorancja.Być może sami także zginą w owym potopie, krocząc po naszych ciałach… I co będzie potem?— Nieważne, co będzie potem — odparł Beria.— To jednak wcale nie oznacza, że się poddamy.Mamy plan.— Jaki? — zapytała Łarisa.— Na razie znamy go tylko my dwaj — wyjaśnił.— Czajanow i ja.Kto będzie tym trzecim, zdecydujemy na podstawie jego osiągnięć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl