[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Pani Lawin tyż chodzi z kotem i kozo – powiedział odrobinę zdziwiony Hajg.– Może to siostry – rzekł Koniec z roztargnieniem.Patrzył ze ściśniętym sercem, jak szaman szybko kreśli na policzkach małego Wędrowca spiralę symbolizującą węża, uproszczony kontur kozy z paru kresek.Kanciasty łeb kota został umieszczony na czole martwego chłopca.Tak samo Hajg postąpił z Kamykiem.Przy Promieniu zawahał się na nowo.– Bóg Los? – spytał raz jeszcze.Koniec potwierdził, więc twarz Iskry oznaczona została rysunkiem pary oczu i księżycowego sierpa.Na samym końcu w ustach każdego ze zmarłych umieszczono niewielką miedzianą blaszkę.* * *Stos miał zapłonąć o południu następnego dnia.Przy stercie drewna stali wszyscy magowie.Z tubylców jedynie obaj szamani, Trop Pantery i Wyżynny.Tylko zza ostatnich chat śledziły obecnych ciekawskie oczy dzieciarni.Wiatr Na Szczycie szeptem wyjaśnił, że pozostali mieszkańcy nie chcą przeszkadzać w ceremonii, którą uważają za rzecz osobistą swoich gości.Służyli pomocą we wszystkim w czym mogli, ale reszta należy do Lengorchian.Jagoda z ulgą pomyślała, że jest to prawdziwym błogosławieństwem.Chyba nie zniosłaby tłumu gapiącego się, jak ogień pochłania zwłoki, skóra pęka i czernieje w płomieniach.A jak ona sama to zniesie? Jagoda uświadomiła sobie, że nigdy dotąd nie była świadkiem żadnego całopalenia.Zrobiło się jej trochę słabo.Wiatr Na Szczycie i Pożeracz Chmur kolejno podnosili ciała i układali je na wierzchu stosu.Przygotowane pochodnie już płonęły, wbite w ziemię tuż obok.– Pani Matko, bondź łaskawa dla tych, co odeszedli.Weźmij ich do siebie i daj im miejsce na niebie miedzy gwiazdami jako i inszym przed nimi – zaintonował stary szaman.– Niech się stanie – zakończyli chórem.Szaman młodszy podszedł do Wiatru Na Szczycie, niosąc w ręku miseczkę z olejem i krzemienny nóż.Mistrz Iluzji przeciął kamiennym ostrzem opuszkę palca i wpuścił kilka kropel krwi do oleju, w którym zatonęły powoli jak czerwone kulki głogu.Następnie podał nóż Stalowemu, aby uczynił to samo.Wszyscy kolejno upuszczali trochę krwi do naczynia.Młodszy szaman podszedł do stosu i przymierzył się, by wylać ofiarę krwi na zwłoki.Nim zdążył to uczynić, poświęcone naczynie nagle uderzyło o ziemię, upuszczone przez osłabłe ręce, a olej ofiarny opryskał nogi szamana.On sam wydał z siebie trwożny okrzyk całkowicie nie pasujący do sytuacji.Z przerażeniem malującym się na pobladłej twarzy, patrzył jak długie rzęsy Myszki powoli unoszą się do góry.Chłopiec zamrugał, zdezorientowany i oślepiony słońcem.Zmarszczył nos, spróbował poruszyć się, lecz krępowały go bandaże.W przytomności osłupiałych świadków otworzył oczy także Promień.Wypchnął językiem z ust miedzianą płytkę, po czym dał się słyszeć jego zachrypnięty glos:– Co to za paskudztwo?!Wiatr Na Szczycie i Pożeracz Chmur jednocześnie runęli do Kamyka.Tkacz Iluzji nadal leżał całkiem nieruchomo, a oczy miał szczelnie zamknięte, lecz dlaczego nie miałby go dotyczyć dokonujący się cud? Pożeracz Chmur w zdenerwowaniu rąbnął głową o pierś chłopaka, przykładając do niej ucho.– Serce mu bije.! – odetchnął z niebotyczną ulgą.Kamyk powolutku uniósł powieki, jakby stanowiło to dla niego ogromny wysiłek.Obrócił w ustach blaszkę i skrzywił się, wypluwając ją z obrzydzeniem.Nadal wyglądał na oszołomionego.– Matko.dobrze, że nie zdążyliśmy podpalić stosu! – odezwał się Winograd z drżeniem.– To była ostatnia chwila!– ONA ma duże wyczucie dramatyzmu – powiedział Promień i splunął, usiłując pozbyć się z ust metalicznego posmaku.* * *– To niemożliwe – zaoponował Nocny Śpiewak.– Po prostu niemożliwe.Wybaczcie, ale ja nie wierzę w takie rzeczy.– Niedowiarek, co nie dowierza własnemu talentowi – zadrwił Promień, zmywając z siebie żółty barwnik.Obok niego szorował się Myszka.Kamyk z pomocą Pożeracza Chmur zdjął z siebie pogrzebowe szmaty, lecz teraz siedział przygarbiony, patrząc tępo w ziemię.Wydawało się, że niezupełnie jeszcze przyszedł do siebie.– Byliśmy martwi, sam tak mówiłeś.Martwi jak kamienie.– Głęboki letarg.To się zdarza – upierał się Stworzyciel.– Ciało się wychładza, serce bije słabo.Można nie zauważyć.Ja przecież nie jestem medykiem.– A do objawów letargu należą oczywiście zakrzepy w mózgu i sercu oraz krwotoki tętnicze – odparł sarkastycznie Promień.– Obaj widzieliśmy to samo – dodał Myszka.– Rozmawialiśmy z Okiem Świata.– Węże! Bogowie! Niebieskie zające! – krzyknął Śpiewak z rozdrażnieniem.– Bzdury i zabobony! Nie raz Obserwatorzy mają podobne sny, kiedy śpią blisko siebie.– Ale żaden z nas nie jest Obserwatorem – zauważył logicznie mały Wędrowiec.Po czym przypomniał sobie o czymś i wskazał Kamyka.– A co śniło się jemu? Może spytasz?Śpiewak dla spokoju nawiązał kontakt z Kamykiem.„Kamyk, jaki ty miałeś sen? Śniły ci się może węże? Co widziałeś?”Tkacz Iluzji tylko na moment podniósł wzrok.Chyba nic.Nie pamiętam.Z jakiegoś powodu Kamyk nie chciał się zwierzać.Co zresztą nie zdziwiło nikogo.Myszka dość chętnie opowiadał o swoich przeżyciach, ale Promień wyrąbywał z siebie relację po kawałku.Może sen Kamyka był wyjątkowo nieprzyjemny?– To nie dowodzi zupełnie niczego – orzekł Śpiewak stanowczo.– Halucynacji może mieć każdy, ile chce, zwłaszcza po narkotykach.– Ciekawe, skąd aż taka doza, żeby ktoś zapadł w śpiączkę – zauważyła Jagoda.– Ha! – krzyknął nagle Promień, przypominając sobie o poleceniu Bogini.– Stalowy, chodź tu! Mam ci coś do powiedzenia.Stworzyciel zbliżył się niechętnie.Iskra stanął z nim twarzą w twarz i wyrecytował dobitnie:– ONA jest z ciebie bardzo niezadowolona.ONA nie lubi robić niepotrzebnych cudów.Ukarze cię znacznie bardziej, jeżeli nie przestaniesz.ochchcholeeeraaaa!!– Co jest?! No co jest?! – zdenerwował się Stalowy.Przez dobrą chwilę zaszokowany Promień nie mógł wykrztusić słowa, po czym rzekł słabo:– Idź i popatrz w lustro.Małe lusterko Jagody znajdowało się na samym wierzchu jej torby.Zaniepokojony do ostatecznych granic Stalowy porwał je i wypadł na zewnątrz, gdzie było dość dziennego światła.Po chwili dał się słyszeć następny zdławiony okrzyk, jakby komuś najwyższej miary zaskoczenie odebrało dech.– Chciałeś dowodu, to go masz.Idź i obejrzyj jego oczy – powiedział Promień ponuro do Śpiewaka.* * *Oczy Stalowego z piwnych zrobiły się niebieskie.Rozpacza z tego powodu zupełnie bez sensu.Jagoda ze swymi czerwono różowymi źrenicami, do tego wrażliwymi na silne światło, nie może zrozumieć, o co właściwie mu chodzi.Sama chętnie przyjęłaby błękitne oczy, nawet za karę.Całe to zamieszanie męczy mnie i drażni.Stalowy stał się zupełnie nieznośny.Melanż wyrzutów sumienia oraz bożej bojaźni wytrąciło go z równowagi jeszcze bardziej niż nas owo głupie zmartwychwstanie.Myśleliśmy, że przestał brać narkotyki jeszcze na Jaszczurze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Kadlubek Wincenty Kronika (SCAN dal 1094) (2)
- KRONIKA BISKUPA MERSEBURSKIEGO THIETMARA
- Kronika Thietmara (SCAN dal 715)
- Bradbury Ray Kroniki marsjanskie(1)
- Ray Bradbury Kroniki Marsjanskie
- Bradbury Ray Kroniki marsjanskie
- Ray Bradbury Kroniki Marsjanskie (4)
- Crombie, Deborah Denn nie bist du allein
- Book 5 Annihilation
- Barclay James Saga o Krukach Zlodziej switu(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zespolfriends.xlx.pl