[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Scott naciągnął czarną bluzę, którą nosił ze sobą cały wieczór, i założył na głowękaptur.- Jestem dużo wyższy niż Pepper - powiedział z powątpiewaniem.- Spróbuj się przygarbić.Bluzajest workowata, więc z dużej odległości trudno będzie poznać, że to nie on - zauważyłam, po czymzwróciłam się do Peppera.- Daj mi swój numer i cały czas bądź pod telefonem.Zadzwonię dociebie, jak tylko schwytamy twojego szantażystę.- Mam złe przeczucia - odparł Pepper, wycierającdłonie o spodnie.Scott uniósł brzeg bluzy i pokazał mu swój niezwykłym emanującyprzedziwnym błękitem pasek.- Jesteśmy przygotowani.Pepper zacisnął usta, ale najpierw postanowił nas zganić: - Diabelskamoc.Archaniołowie nie mogą wiedzieć, że jestem w to zamieszany.- Kiedy tylko Scott obezwładniszantażystę, ja i Patch Kroczymy do akcji.To proste - wyjaśniłam Pepperowi.- Skąd wiesz, żeszantażysta nie zjawi się z własnym wsparciem? - zapytał.przed oczami natychmiast stanęła miDabria.Miała tylko jednego przyjaciela, a i to za dużo powiedziane.Niestety, ten przyjaciel miałodgrywać kluczową rolę w jej dzisiejszym schwytaniu.Nie mogłam się doczekać jej miny, kiedyPatch wetknie jej ostry - a przy odrobinie szczęścia zardzewiały - przedmiot w blizny poskrzydłach.- Musimy się zbierać - powiedział do mnie Scott, spoglądając na zegarek.- Mamy piętnaścieminut.Zanim Pepper zdołał uciec, złapałam go za rękaw.- Nie zapomnij o tym, co nam obiecałeś.Kiedy schwytamy szantażystę, przestaniesz prześladować Patcha i mnie.Gorliwie pokiwał głową.-Zostawię Patcha w spokoju.Masz moje słowo.- Nie spodobał mi się łobuzerski błysk, który nachwilę pojawił się w jego oczach.- Ale nic nie poradzę, jeżeli to on do mnie przyjdzie - dodałtajemniczo.ROZDZIAŁ 28Scott siedział za kierownicą swojej barracudy, a ja tuż obok niego.Z głośników cicho sączyłasię piosenka Radiohead.Jego ostry profil to pojawiał się, to znikał, wydobywany z mroku przezświatło ulicznych lamp.Trzymał obie ręce na kierownicy, dokładnie na pozycji „za dziesięć druga".- Denerwujesz się? - zapytałam.- Nie obrażaj mnie, Grey.- Uśmiechnął się, ale było w nimnapięcie.- Co się dzieje między tobą a Vee? - zagaiłam, próbując odwrócić uwagę od tego, co nasczekało.Kiedy za dużo się o czymś myśli, w głowie natychmiast pojawiają się najgorszescenariusze.Patch, Scott i ja przeciw Dabrii.Schwytanie jej powinno nam zająć dosłownie kilkasekund.- Nie wciągaj mnie w dziewczyńskie pogaduszki.- To zwyczajne pytanie.Scott podkręciłradio.- Nie mam zwyczaju opowiadać o tym, z kim się całowałem.– A więc całowaliście się! -powiedziałam, poruszając brwiami.- Czy jest jeszcze coś, o czym powinnam wiedzieć? -Powstrzymał uśmiech.- Absolutnie nie.Scott wskazał głową cmentarz, który właśnie wyłonił sięzza zakrętu.- Gdzie mam zaparkować? - Tutaj.Resztę drogi pokonamy pieszo.- Sporo tu drzew.Łatwo się schować.Będziesz na górnym parkingu? - Stamtąd jest dobry widok.Patch będzie czekałprzy południowej bramie.Nie spuścimy cię z oczu.- Ty nie spuścisz mnie z oczu.Nie miałamzamiaru komentować tej ciągłej rywalizacji pomiędzy Patchem i Scottem.Może i Patch myślał oScotcie jak o nędznym gadzie, ale skoro powiedział, że się zjawi, to na pewno dotrzyma słowa.Wysiedliśmy z barracudy.Scott naciągnął kaptur na twarz i przygarbił ramiona.- Jak wyglądam? - Jak odnaleziony po latach bliźniak Peppera.Pamiętaj, kiedy tylkoszantażysta wejdzie do mauzoleum, zwiąż mu ręce sznurem.Będę czekać na twój telefon.Scott przybił mi żółwika - na szczęście, jak sądzę - i ruszył truchtem w stronę bramycmentarza.Z łatwością Przeskoczył przez ogrodzenie, po czym zniknął w ciemności.Zadzwoniłam do Patcha.Po kilku sygnałach włączyła się poczta głosowa.Zniecierpliwiona,postanowiłam się nagrać:- Scott już poszedł.Teraz ja idę na swoje stanowisko.Zadzwoń, kiedy odbierzesz tę wiadomość.Muszę wiedzieć, czy zająłeś swoją pozycję.Rozłączyłam się.Od podmuchów lodowategowiatru cała aż dygotałam.Włożyłam dłonie pod pachy, żeby je rozgrzać Coś mi nie grało.Wpilnych sprawach Patch zawsze odbierał telefon, zwłaszcza kiedy to ja dzwoniłam.Chciałamprzedyskutować to ze Scottem, ale zniknął mi już z oczu Gdybym pobiegła za nim, mogłabymzepsuć całą operację Ruszyłam więc na górny poziom parkingu, z którego widać było cmentarz.Zajęłam swoje stanowisko i spojrzałam na rzędy przekrzywionych nagrobków wyrastających ztrawy.Były ciemne, prawie czarne.Kamienne anioły z obtłuczonymi skrzydłami zdawały sięunosić w powietrzu, tuż nad ziemią.Chmury przesłoniły księżyc, a dwie z pięciu latarni naparkingu nie działały.Poniżej upiorną poświatą jaśniało białe mauzoleum.- Scott! - krzyknęłam w myślach, wkładając w to całą energię.Kiedy odpowiedział mi tylkoświst wiatru, zrozumiałam, że już mnie nie słyszy.Nie wiedziałam, jaki zasięg miały moje myśli,ale wydawało się, że Scott jest zbyt daleko.Przykucnęłam za kamiennym ogrodzeniem otaczającym parking i skupiłam wzrok namauzoleum.Nagle przez mur przeskoczył smukły czarny pies, a ja niemal przewróciłam się zestrachu.Z wąskiego, łobuzerskiego pyska zwierzęcia wyglądała na mnie para zdziczałych ślepi.Dziki pies przebiegł wzdłuż muru, zatrzymał się, żeby warknąć na mnie ostrzegawczo, i uciekł,znikając mi z oczu.Całe szczęście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl