[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patrycja i Adam zdążyli w tym czasie przygotować dziewczynkom posiłek.– Lauren zostaje z nami? – zapytała Patrycja pozornie lekkim tonem.– Nie sądzę.– Czy mama wraca na noc do Tony’ego? – Rebeka wpatrywała się w ojca ogromnymi, zielonymi oczami.– Tak, córeczko.Zresztą możesz ją o to zapytać, bo już wyszła z łazienki.Wystarczyło jedno spojrzenie, by ocenić, że półgodzinny wysiłek nie poszedł na marne.W kremowym lnianym kostiumie i sandałkach na wysokim obcasie Lauren wyglądała olśniewająco.Przystanęła na moment przed lustrem w holu i szybko poprawiła drobne niedociągnięcia makijażu.– Ślicznie wyglądasz! – pochwaliła Patrycja, mając nadzieję, że nie zabrzmiało to sztucznie.Niepotrzebnie się martwiła, bo Lauren zignorowała jej komplement.Kto by zawracał sobie głowę pochwałami upapranej bananem matki małego bobasa, która cały dzień przesiedziała nad dziecięcym basenikiem.– Posłuchaj, Adamie.– Lauren posłała byłemu mężowi zmysłowy, uwodzicielski uśmiech.– Mam do ciebie prośbę.Umówiłam się z przyjacielem, a tak się pechowo złożyło, że nie zabrałam z domu portfela.Nie mam przy sobie ani gotówki, ani kart kredytowych.Mógłbyś mnie poratować?– Pogadajmy o tym w salonie, dobrze? – Wziął ją pod rękę i energicznie pociągnął w stronę drzwi, które starannie za sobą zamknął.Mimo to w kuchni słychać było ich podniesione głosy.– Tylko nie mów, że cię nie stać! – krzyczała Lauren.– Chyba mi nie powiesz, że ciągle jesteś bez grosza?– A więc o to chodzi! Widzę, że Tony nie zmarnował czasu i zdążył ci powiedzieć.Patrycja nie usłyszała reszty zdania, bo Rebeka zeskoczyła z krzesła, podbiegła po swoją trąbkę i zaczęła na niej głośno grać.Emma przestraszyła się hałasu i zaczęła popłakiwać, więc Patrycja musiała ją szybko czymś zająć.Po kilku minutach w holu trzasnęły drzwi.– Mamusia musiała już iść – zwrócił się Adam do Rebeki, gdy wrócił do kuchni.Dziewczynka uśmiechnęła się ufnie, najwyraźniej wcale nie zmartwiona faktem, że matka się z nią nie pożegnała.– Bałam się, że będzie chciała zabrać mnie z powrotem do Tony’ego.Tatusiu, mogę zostać u ciebie na noc? – zapytała, sadowiąc mu się na kolanach.– Albo na zawsze?Ponad głową córki Adam spojrzał bezradnie na Patrycję.– Zawsze to bardzo dużo czasu, Rebeko – rzekła Patrycja, próbując przyjść mu z pomocą.– Tata nie może ci niczego obiecać, dopóki nie porozmawia z mamą.Jesteś mądrą dziewczynką i wiesz, że rodzice nie zawsze się zgadzają.– Ale ty nie krzyczysz na mamę tak jak Tony.– Dziewczynka zwróciła na ojca swoje dziecięco szczere spojrzenie.– Wiesz, tatusiu – wyznała przytulona do niego – trochę się bałam, że będziesz na nią krzyczał, i dlatego zaczęłam grać na trąbce.Ale ty nie krzyczałeś, prawda? Bardzo nie lubię, kiedy dorośli krzyczą.– Nie krzyczałem, skarbie – szepnął, mocno poruszony.– Trochę się posprzeczaliśmy, ale nie krzyczeliśmy na siebie.– To dobrze – uspokoiła się Rebeka.– Jak Tony krzyczy na mamę, to ona potem płacze.Wtedy rozmazuje jej się to czarne, co ma na rzęsach, i wygląda jak czarownica z bajki, a nie jak mama.Chce mnie przytulić, ale ja się jej boję.Patrycja słuchała tej opowieści ze ściśniętym sercem.Kolejny raz przyrzekła sobie, że nigdy nie dopuści, by Emma cierpiała z powodu jej błędnego wyboru.Prędzej do końca życia zostanie sama, niż zwiąże się z nieodpowiedzialnym człowiekiem, który mógłby zamienić dzieciństwo jej córki w koszmar.A na razie musi zrobić wszystko, by Rebeka jak najszybciej zapomniała o swoich dziecięcych lękach.– Kto mi pomoże wykąpać Emmę? – zapytała raźnym głosem.– Ja! Ja! – zawołała dziewczynka.– Puść mnie, tatusiu! Pójdę przygotować zabawki.Przez otwarte okno sypialni wpadało srebrne światło.Patrycja leżała na plecach i wpatrując się w jasną tarczę księżyca, cieszyła się błogością, która ogarnęła ją po miłosnych uniesieniach.Adam spał obok, najwyraźniej mocno zmęczony.Zrzucił z siebie lekką kołdrę, więc okryła go delikatnie, uważając, by go przy tym nie zbudzić.Zachowuję się, jakbym była jego żoną, przemknęło jej przez głowę.Rozbawiła ją ta myśl, a jednocześnie napełniła smutkiem.Uświadomiła sobie z bolesną ostrością, że taka zabawa w weekendowe małżeństwo jest wszystkim, czego ma prawo oczekiwać od ich związku.Co jakiś czas będzie umierała z rozkoszy w ramionach Adama, a rankiem będzie musiała wrócić do realiów samotnej codzienności.Bo przecież to ma być niewinny romans, pomyślała i do jej oczu napłynęły łzy.Niespodziewany dzwonek telefonu spotęgował jej rozdrażnienie.Kto to może być o tej porze? Żadne z nich nie miało tej nocy dyżuru, więc raczej nie dzwonią z przychodni.Telefon umilkł, by za moment rozdzwonić się na nowo.Może to Lauren? To byłoby bardzo w jej stylu.Adam obudził się i zaczął przecierać oczy.Wciąż niezbyt przytomny, sięgnął po słuchawkę.– Adam Young – powiedział zaspanym głosem.Zorientowała się, że rozmawia z kobietą.Gdy spojrzała na niego pytająco, osłonił dłonią słuchawkę i szepnął, że to Jane.Zdziwiła się.Jane? To znaczy, że musiało się stać coś poważnego.Skupiony wyraz twarzy Adama zdawał się potwierdzać jej obawy.– Tak się składa, że Patrycja jest u mnie – powiedział szybko.– Zaraz jej wszystko powiem i zadzwonimy do ciebie.– Dlaczego powiedziałeś jej, że tu jestem? – zapytała, gdy odłożył słuchawkę.– A w ogóle to dlaczego mnie szuka?– Ona i tak wiedziała, że tu jesteś.Dzwoniła przedtem do twojej siostry.Nie denerwuj się – dodał, widząc jej rosnący niepokój.– Dobrze, ale powiedz mi wreszcie, co się stało!– Chodzi o twojego pacjenta.Tego, który czeka na przeszczep nerki.– Craig Watson.– Właśnie.Jego matka zadzwoniła do Jane, bo chłopak nałykał się jakichś lekarstw.Grozi, że jeśli matka wezwie pogotowie, to on podetnie sobie żyły.Powiedział, że chce z tobą porozmawiać, bo ty jedna go rozumiesz.Słuchała go w skupieniu, próbując jednocześnie przeanalizować sytuację.Musi jak najszybciej wymyślić, w jaki sposób można pomóc Craigowi.– Zadzwoń do Jane i powiedz, że jadę do Watsonów – powiedziała zdecydowanym tonem.Gdy próbowała wyswobodzić się z jego uścisku, przytrzymał ją mocniej.– Nie chcę, żebyś jechała sama.Jeśli zgodzisz się, żebym ci towarzyszył, Richard przyjedzie tu popilnować dzieci.– Dobrze.Jechali w milczeniu przez uśpioną okolicę.Adam musiał skupić się na prowadzeniu samochodu, bowiem droga wiodąca pod górę była bardzo wyboista.Za to Patrycja w zamyśleniu obserwowała krajobraz, który w bladym świetle księżyca wyglądał obco i tajemniczo.Próbowała zapomnieć o tym, że jeszcze pół godziny temu leżała bezpieczna w ogromnym łóżku, grzejąc się rozkosznym ciepłem, oddalona o tysiące lat świetlnych od wszystkich nieszczęść tego świata.Powrót na ziemię okazał się bardzo brutalny.Miała przed sobą przerażającą perspektywę spotkania z pacjentem samobójcą, który może mieć wobec niej zupełnie nierealne oczekiwania.Kiedy Adam delikatnie dotknął jej ramienia, drgnęła przestraszona.– Wejść z tobą do domu? – zapytał, nie odrywając wzroku od wąskiej drogi, otoczonej po obu stronach kamiennym murkiem.– Tak, będę się czuła bezpieczniej – powiedziała z wahaniem.– Tylko nie wiem, jak na to zareaguje Craig.– Zdecydujemy na miejscu – zaproponował Adam, ściskając mocniej jej ramię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl