[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Dalej brzmi to dość niejasno – stwierdził Paul Hjelm.– I tak ma właśnie brzmieć – oświadczył szef Säpo, nagle rezygnując ze wszystkich tików.– Dopóki się nie zgodzisz.Paul Hjelm milczał.Myślał.Albo raczej próbował myśleć.Miał mętlik w głowie.Próbował połączyć te wszystkie wątki.Jakoś, jakkolwiek.Z kolei szef Säpo przyglądał się Hjelmowi.Paul nie potrafił znaleźć przysłówka, który opisywałby to spojrzenie.Nigdy nie dało się powiedzieć, że patrzył „uporczywie” albo „sceptycznie”, albo nawet „neutralnie”.Jego spojrzenie po prostu było.Jak nieodgadnione spojrzenie kota.W końcu szef Säpo zebrał się w sobie, by wygłosić dłuższą wypowiedź.– Nie mogę zaprzeczyć, że było trochę szumu na korytarzach, gdy Tore przedstawił swojego planowanego następcę.Bynajmniej nie był to wybór niebudzący kontrowersji.Większości wydawało się oczywiste, że to centralne stanowisko powinno zostać obsadzone kimś z wydziału, że powinno się je powierzyć funkcjonariuszowi policji bezpieczeństwa z wieloletnim doświadczeniem, ale Tore myślał dokładnie na odwrót.Braki wiedzy i doświadczenia miały według niego zostać z nawiązką zrekompensowane nową świeżą perspektywą, niezależną od wszystkich konwencjonalnych względów polityki bezpieczeństwa.To, co najważniejsze, kontakty, następca przejąłby bez problemu, a zdobyć wiedzę jest o wiele łatwiej, niż spojrzeć na wszystko z innej perspektywy.I to rozumowanie było, podobnie jak wszystko, co wiązało się z Torem, bardzo przekonujące.Jesteś naszym człowiekiem, Hjelm, nic na to nie poradzisz.Paul Hjelm powoli pokręcił głową.– Ale nie mam szczególnie dużo zasług – stwierdził.– Świetnie znamy twoje zasługi, Hjelm – odparł spokojnie szef Säpo.– Spójrz tylko na to, co osiągnąłeś w ostatnich dziesięciu latach, i powiedz mi, że się mylę.Hjelm dał sobie jakąś minutę, by spojrzeć na minioną dekadę.Z początku widział tylko błędy, wszystkich przestępców, którzy mu się wymknęli, wszystkie wnioski, z którymi trafił jak kulą w płot, ale potem, spoza tych wszystkich pomyłek, faktycznie wyłoniło się całkiem niegłupie dziesięciolecie pracy.Rzeczywiście przymknął całkiem sporo paskudnych typów.I sporo trochę mniej paskudnych.– Ale nie zrobiłem tego sam – powiedział.– Oczywiście, że nie – wzruszył ramionami szef Säpo.– Ale jeśli szczegółowo przeanalizuje się te sprawy, rzuca się w oczy, że często to twoje szachowe posunięcia decydują o rozstrzygnięciu.A to rok temu w Berlinie było ostatecznym potwierdzeniem.Holm i Chavez okazali się co prawda prawdziwymi bohaterami, ale stałeś za tym ty.Hjelm znalazł się nagle w obłąkańczym kamiennym labiryncie z tysiącami przecinających się korytarzy.I gdzieś tam czaił się zimny jak lód zawodowy morderca, przeobrażony w zamachowca samobójcę.To były te minuty, do których nie miał szczególnej ochoty wracać.To było samo piekło.Przymknął oczy i… sprzedał duszę diabłu?– Co to znaczy: zaginął? – zapytał.Szef Säpo uśmiechnął się z samozadowoleniem, wysuwając jedną z szuflad biurka.– Jednego dnia tu był, a następnego go nie było.Bez śladu.– Och, nawet bez śladu? – powiedział Hjelm z całą ironią, którą był jeszcze w stanie wykrzesać ze swojej coraz mroczniejszej duszy.– Ale wszystko jest tutaj – oświadczył szef Säpo, strzepując kurz z grubej brązowej teczki, którą wyjął z biurka.– Wszystko, oprócz odpowiedzi.Żeby je znaleźć, będziesz musiał zaglądać pod różne kamienie, często niespodziewane.Oczekujemy nieoczekiwanego.Hjelm złapał za jeden z narożników teczki.Szef Säpo mocno trzymał za drugi.Przez krótką, absurdalną chwilę każdy ciągnął w swoją stronę.– A więc mam to uważać za „tak”? – spytał szef Säpo.Hjelm skrzywił się i odparł:– Tak, tak.Szef Säpo puścił.Hjelm szarpnął teczkę w swoją stronę z większą siłą, niż się spodziewał, i sama ta siła postawiła go na nogi.– Czyli Tore? – Udało mu się zachować opanowanie, którym podczas całej tej rozmowy zaimponował samemu sobie.Szef Säpo pokiwał głową z rezerwą i powiedział:– Tak.Tore Michaelis.Jeden z największych w historii.– Największych?– Przestańmy się wygłupiać – powiedział szef Säpo.– Jeden z największych szwedzkich szpiegów w historii.– Kto by pomyślał – rzucił chłodno Paul Hjelm, zbierając się do wyjścia.– Jeszcze tylko jedno – dodał szef Säpo i zaczął się drapać pod pachą czymś, w czym Hjelm rozpoznał bardzo ekskluzywne wieczne pióro francuskiej marki Waterman.– Tak? – spytał Hjelm, zatrzymując się z ręką na klamce.Szef Säpo zaczął się drapać pod drugą pachą i przemówił tonem, którego Paul Hjelm jeszcze nigdy dotąd nie słyszał.Był to zapewne ten ton, który mimo wszystkich tików zapewnił mu zwierzchnictwo nad całą policją bezpieczeństwa w kraju.– Chcę jeszcze raz podkreślić, że to nie jest jakaś tam policyjna służba, Hjelm.To najwyższa policyjna służba w Szwecji, jaka w ogóle istnieje.Paul Hjelm poczuł, że uśmiecha się zgryźliwie.– Bo wszystko, co jest wyżej, trzymają w rękach prawnicy?Szef Säpo wydał z siebie gardłowy dźwięk.W pierwszej chwili Hjelm pomyślał, że przez pachę wbił sobie pióro Watermana prosto w serce.Ale po chwili zorientował się, że ten dźwięk, który ponownie się rozległ, był przeciągłym prychnięciem szefa Säpo, zapewne substytutem dawno zapomnianego, szczerego śmiechu.– Takie sformułowanie sprawy powinno być teoretycznie możliwe – powiedział w biegłym, prawniczym szwedzkim.Hjelm go zostawił.Podczas całej wędrówki przez posterunek tylko jedna jedyna myśl kotłowała mu się w głowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl