[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Już nie - odparł ze spokojem Hultin.Miał nadzieję, że nie było widać, jak szybko bije mu serce.Zarazem wiedział, że nie ma się czego obawiać.Jeszcze nikt nigdy nie zajrzał w głąb duszy inspektora Jana-Olova Hultina.Otaczał ją mur spokoju i opanowania, czasem zastanawiał się, czy wciąż jeszcze tam była.Była.- Ależ tak - powiedział Waldemar Mörner.The magic word.- Ależ tak - ciągnął, nie mogąc wciąż złapać oddechu.- Właśnie że są.Jeśli chcesz.Potrzebujemy cię.Przekonałem KG, możemy zacząć od nowa.Spadła nam na barki wyjątkowo paskudna sprawa wielokrotnego zabójstwa.KG? Kto, kurwa, mówi KG o komendancie głównym policji? Brzmi to jak ze starego kryminału z lat siedemdziesiątych.- Zacząć od nowa? - zapytał Hultin na głos.- Przystąpić do działania - wytłumaczył Mörner.- Zarzucić sieci.Wyciągnąć asa z rękawa.Ruszyć z kopyta.Odbezpieczyć tajną broń.Hultin stał oniemiały w potoku metafor.Jego kolejne pytanie miało dużo skromniejszy charakter:- Drużyna A?- Nie inaczej - odrzekł Mörner i zanucił: - Born to be wild.Tego już było za wiele.Hultin wbił w niego wzrok.- W jakiej formie? - wydusił z siebie.Oczywiście ze spokojem.- W najlepszej - powiedział Mörner, stukając go po przyjacielsku pięścią w ramię; mimo wszystko Hultinowi udało się go zignorować.- W starej, dobrej formie.- To znaczy w formie wyjściowej?- Otóż to.Kto ma odwagę wchodzić w drogę staremu wydze?- W tym samym składzie?- Chavez zgodził się oddać prowadzenie tej sprawy.Ale tylko tobie.Norlander domaga się spędzenia nocy świętojańskiej ze swoją nowo narodzoną córką.Mały znak zapytania przy Gun- narze Nybergu.Jak wiadomo, pedofilom dobrze się wiedzie.Obiecał jednak, że przyjdzie na spotkanie o dziesiątej.Nowo narodzona córka? Te słowa nie pasowały do Viggo Norlandera.Jan-Olov Hultin nie skomentował tego jednak głośno.Spojrzał na zegarek.Było dziesięć po dziewiątej.Niewiele czasu na podjęcie decyzji, która mogła na zawsze zmienić jego życie.- Muszę porozmawiać z żoną.- Bardzo proszę.Ale nie za długo.- Mogę pożyczyć komórkę? - zapytał Hultin, wziął do ręki telefon i zszedł po zboczu.Żona wysłuchała go ze spokojem - najwyraźniej była to cecha rodzinna - a na koniec kiwnęła głową i powiedziała kilka słów.Wszedł do domu, żeby wymienić hawajską koszulę i przyciasne szorty na coś bardziej reprezentacyjnego, co w jego przypadku oznaczało luźną sportową kurtkę, znoszoną liliową koszulę i parę wiekowych granatowych spodni z gabardyny - starych spodni od munduru.Zdążył jeszcze zadzwonić do Erika Bruuna, który wysłuchał go cierpliwie, choć bynajmniej nie ze spokojem.To nie było w jego stylu.Gdy mówił, Hultinowi zdawało się, że widzi, jak podskakuje mu broda, gdy pociąga swoje nieodłączne czarne cygaro, którego za żadne skarby nie pozbawi go żaden zawał serca.- Jan-Olov, kurwa.Przecież od dziesięciu miesięcy nie marzysz o niczym innym.- Serio? - Hultin był szczerze zdziwiony.- No jasne.Krążysz jak sęp wypatrujący kolacji.- To znaczy forgive and forget?- Ani forgive, ani forget.Ignore.Wal ich.Tu nie chodzi o nich, lecz o ciebie.Masz jeszcze tyle do zaoferowania.Wrócisz do drużyny weteranów.Będziesz znowu mógł rozkwaszać luki brwiowe.Narodzisz się na nowo.Hultinowi nabiegła ślina do ust.Podziękował i rozłączył się.Pocałował żonę w czoło; jeden z papilotów przyczepił się do kołnierza jego kurtki.Z pomocą przyszedł Waldemar Mörner.- Nie robi to najlepszego wrażenia.- Na koniec września mamy wykupioną wycieczkę do Grecji- powiedział Hultin, przyglądając się ze zdziwieniem papilotowi w ręce Mörnera.- Niech cię o to głowa nie boli - odparł Mörner, rzucił papilot za ramię niczym kieliszek do szampana i otworzył szarmancko drzwi saaba.- Do tego czasu będzie już po sprawie.Gdy inspektor Jan-Olov Hultin wsiadał do samochodu, świeciła wokół niego aura.Aura policjanta.14Z początku francuski.Długa, skomplikowana rozmowa po francusku.Dużo lekkich uśmiechów do komórki.Mężczyzna, który stał przy zamkniętych drzwiach wielkiego biura, pomyślał, że nawet gesty zrobiły się jakby bardziej francuskie.Sam mówił ledwie dwoma językami, nauczył się jednak rozróżniać inny język na podstawie zmian w zachowaniu szefa.Na długo zanim usłyszał, że rozpoczęła się nowa rozmowa, widział to po gestykulacji.Teraz ruchy nabrały innego tempa, były wolniejsze, ale jakby bardziej wyraziste, może nawet trochę kanciaste.Najwidoczniej konwersacja toczyła się po niemiecku.Po kilku surowych, śmiertelnie poważnych zdaniach obrała nowy kierunek - widział to po tym, że klatka piersiowa napięła się, plecy wyprostowały, a szczęki zacisnęły.Zrozumiał, że szef przeszedł na hiszpański.Pozwolił sobie rozejrzeć się po pokoju - rozmowy po hiszpańsku zawsze się przeciągały.Wszyscy z branży znali ten pokój.Tutaj podejmowane były najważniejsze decyzje, tutaj odbywały się największe transakcje.Panoramiczne okno wychodzące na morską zatokę, wielki elektroniczny globus na nóżce przy dębowym biurku w kształcie litery L, na ścianach obrazy Miró nad wysoką lamperią, grube perskie dywany na błyszczącym mozaikowym parkiecie.Wszystko znamienite, legendarne.Dobrze wiedział, że gdyby nie okoliczności, nie miałby prawa się tu znaleźć.Ale braki kadrowe zaczęły być odczuwalne.Znali się od jakichś trzydziestu lat, byli kolegami z dzieciństwa, pochodzili z tej samej wioski w górach.Mimo to nie zdobył zaufania wielkiego, chyba że jako przyjaciel [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl