[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Liczyło się tylko rozładowanie.Gdyby nie to, że ona sama posiadała pewne potrzeby w tym względzie, rzuciłaby takiego kochanka w diabły.Jednak obserwując obecnych mieszkańców Esttelechionu, doszła do wniosku, że oni wszyscy byli tacy.Przystosować się.Oto jej naczelny cel.Nie zmieni świata, to już wiedziała.Nauczy się rozumować tak jak oni.Kto wie, może pomagając Zavirowi w jego brudnych grach, zwiększy swoją pozycję w hierarchii miasta.Może wtedy poczuje jakiś rodzaj satysfakcji?A może Zavir przegra i ona wraz z nim? Choć nie przyznałaby się przed sobą, chyba na to liczyła.Odkąd wiedziała, że została ostatnim człowiekiem we wszechświecie, czuła olbrzymi ciężar winy.Dlaczego ja ocalałam? Dlaczego nie Wulkan, nie Javin, nie.Dlaczego ja? Jestem tylko słabą kobietą.Wina łatwo transformuje się w nienawiść do siebie – Aylayath chciała popełnić samobójstwo, tylko nie miała odwagi.Wybierała więc sytuacje, gdzie prawdopodobne było, że inni ją wyręczą.Zavir miał po swojej stronie bardzo oddaną wojowniczkę.Na śmierć i.Powiedzmy, na śmierć.Aylayath zapragnęła poznać tę niezwykłą broń energetyczną, rzecz nieznaną w jej czasach.Ciekawa była, czy da radę utkać taki czar, który ochroni ją przed użyciem strzelb przez nieprzyjaciela.W tym celu Zavir zawiózł ją do kryjówki Herha za miastem.Z ulgą opuszczał Esttelechion.Odkąd powrócił z ostatniej wyprawy, zdawało mu się, że aury Numenali są dla niego bardziej dokuczliwe.W bezpiecznym miejscu jego oddział ćwiczył z nową bronią, ukrywał się przed szpiegami czarnoksiężników i wizjami Matron.Książę wyjął swój pistolet i skierował go na pokaźną kupę kamieni.Wystrzelił.Mieniący się feerią barw okrągły pocisk uderzył w cel, w kolorowym rozbłysku zamienił go w pył i nicość.Podmuch szarpnął połami ich płaszczy.– Niezwykle silny potencjał niszczący.I imponująca fala uderzeniowa – stwierdziła z podziwem dziewczyna.Po kilku próbach wiedziała, że jej magia nie przyda się na nic w przypadku bezpośredniego trafienia.Jednak zdołała uczynić ze swych błyskawic ścianę, która skutecznie amortyzowała niezwykle silną falę uderzeniową.– Zawsze to coś – powiedziała rozczarowana.Miała nadzieję, że uda jej się uchronić komandosów Herha przed palbami sług czarnoksiężników.– Mam jedynie nadzieję, że czarnoksiężnicy nie będą używać broni energetycznej w swoich podziemnych laboratoriach.Wiele bezcennych urządzeń zostałoby zniszczonych.Wybacz na chwilę, broń energetyczna ma to do siebie, że długo się ładuje.– Sięgnął do woreczka z amunicją.Przezroczyste kulki wyglądały tak niegroźnie.– Pozwól panie, że ja to zrobię – wtrącił się Herh.– Jestem w końcu twoim adiutantem.Pistolet należałoby przeczyścić przed akcją.– Odebrał broń od Zavira.– Herh, przyjacielu, to, coś tutaj zorganizował, warte jest buławy marszałka.Gdyby każdy wódz miał takiego adiutanta.Nie ma takiej nagrody, o jaką byś mnie nie mógł poprosić, gdy zakończymy naszą wojnę.– Wasza wysokość jest zbyt łaskawy.– Herh skłonił się, jednak nie zdołał stłumić błysku zadowolenia w oczach.* * *Do zakurzonej pracowni ktoś wszedł.Przygarbiony goblin oderwał się od odczynników.– Dziwka! Wróciłaś do mnie! Wiedziałem.Krótki błysk światła przegnał mrok z pomieszczenia.– Nie nazywaj mnie tak.Wiesz, jak mam na imię – usłyszał zimny głos.– W porządku.Wystarczyło powiedzieć.Ale żeby zaraz tak piorunem.– Przyszłam w interesach, Dart.Możesz przywołać z przeszłości innych, tak jak odtworzyłeś mnie? Innych ludzi, zwykłych, nie herosów?– Pewnie, ja wszystko mogę.Gobliny są największą i najmądrzejszą rasą we wszechświecie.– Zrobisz to dla mnie, Dart?– Pewnie.Ale nie za darmo.– To oczywiste – dziewczyna skinęła głową.– Mam bogatego przyjaciela.Dostaniesz pieniądze.Ile zażądasz.Tylko to zrób.– Nie, nie pieniążki.– Goblin pokręcił głową.– Chcę, żeby dziwka dała mi dupy.– Zażądaj czegoś innego.To nie wchodzi w grę.– Nic innego.To i tyle.Jak nie chcesz, wracaj do swojego przyjaciela.Niech on przywróci dawnych ludzi światu.Cisza.Długa.Słychać tylko kapiące na podłogę krople śliny z pyska goblina.– Dobrze.Zgadzam się – jej głos był cichszy od tchnienia wiatru.– Wiedziałem.Rozbieraj się.– Ale najpierw chcę widzieć, jak rozpoczynasz proces przywoływania.– Najpierw dupa, potem robota!– Tylko zacznij.– błagalnie szeptała dziewczyna.– Nie! Nie! Nie! – zaczął podskakiwać w miejscu stwór.– Wiedziałam – powiedziała tylko.– Hej, zaczekaj, dokąd idziesz? Byliśmy umówieni na dupę!– Kłamiesz jak wszyscy.Nic nie potrafisz, kolejne twoje eksperymenty się nie powiodły, inaczej już dawno sprowadziłbyś sobie jakąś głupią gęś.A ja miałam nadzieję jak ostatnia naiwna.Żegnaj, Dart.Już się więcej nie zobaczymy.* * *Herh, zajęty zdobywaniem kolejnych sztuk broni energetycznej, nie miał czasu na drobiazgi.Takie rzeczy Zavir zlecał zdobyć swemu lennikowi, księciu Morgulu.Był to dobry sprawdzian lojalności wasala, nadto, jeżeli poczynania adiutanta były śledzone, Morgulu prawie na pewno nie skupiał zbyt wielu wrogich par oczu.Istotnie, bez problemu zdobył żądane przedmioty i Zavir udał się do jego zamku, by je odebrać osobiście.Uważał, że podobne drobne gesty tworzą sieć zaufania.Pierwszą ze zdobyczy było nieduże urządzenie, które pozwalało zdalnie dezaktywować bombę.Arystokrata miał zamiar raz jeszcze spotkać się z Matronami i nie podobało mu się, że ich wysłannik może w każdej chwili ich zniszczyć.Teraz potrafił na odległość roztopić obwody bomby, potrzebował tylko trochę czasu, by je zlokalizować.Drugi przedmiot również miał być niemiłą niespodzianką dla Matron.Nieduży, owalny w przekroju kijek emitował pewną niezbyt przyjemną dla mózgu częstotliwość drgań świetlnych.Książę spodziewał się, że gdy skieruje je na przekaźniki robota, Matrony zaczną wymiotować i cierpieć na dokuczliwy ból głowy.„Zawsze miło jest mieć ostatnie zdanie w dyskusji” – uważał Zavir.Te zabawki mu to umożliwiały, dawały poczucie kontroli nad rozmową, która, czego był pewien, wkrótce się odbędzie.Spotkanie z Morgulu zaowocowało jeszcze jednym nieoczekiwanym wydarzeniem.– Mówi się, książę, że zbierasz ludzi, by pomścić śmierć hrabiego Talina – rzekł wasal.– Pomścić śmierć przyjaciela nie jest ujmą – odpowiedział ostrożnie Zavir.– Rzekłbym, że to nawet obowiązek.– Oczywiście.Uważaj jednak, książę, byś swoich ludzi nie zgubił w przepastnych głębinach Esttelechionu.– Morgulu wykrzywił skóromaskę w uśmiechu.– Skąd wiesz, gdzie uderzę? – syknął senior.– Wiele wiem i wiele słyszę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl