[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatnie zniknęły, skamląc, na pochylniach prowadzących na wyższe piętra.Zapanowała cisza, w której tylko ogień trzaskał niewesoło.Barbarzyńca rozejrzał się po pobojowisku.Wszyscy ludzie zginęli.Jakiś drwal zwarł się w śmiertelnym boju z dwoma Psami i nim sam sczezł, udusił oba w płomieniach.Jakiś traper nabił na długą żagiew trzy Psy i zginął przygnieciony tym szaszłykiem.Ktoś inny rozbijał ciężkim bierwionem łby Psom dopóty, dopóki z trupiego wału nie skoczył nań kolejny i nie odgryzł chwatowi głowy.Cairen zdjął Nay z ramion i postawiwszy wyczerpaną na ziemi, podszedł powoli do tego ostatniego miejsca bitwy.Z niedowierzaniem ściągnął truchło Psa zasłaniające część twarzy poległego.Chudy Jarhaczi.Blondyn nigdy nie przypuszczał, że w tym wątłym ciele kryje się tak waleczny duch.Gdyby wiedział, że pośród pojmanych jest ojciec Nay, przyszedłby mu z pomocą.Ale w kiepskim oświetleniu, w powstałym chaosie.Usłyszał za sobą łkanie.Nay zaglądała mu pod ramieniem.Przytulił ją niezgrabnie.– Cichaj, mała, cichaj.Twój ojciec zginął jak bohater.Każdemu by taką śmierć.Nie wiedzieć czemu, załkała jeszcze głośniej.Odciągnął ją na bok, odsunął nogą psie ścierwa i posadził dziewkę przy ognisku.– Siedź tu, ja się rozejrzę, poszukam czegoś do jedzenia.I przyodziania – dodał, odchodząc ku bramie.W olbrzymich drewnianych wrotach widniała niewielka furtka z zawiasem u góry.Wyjrzał na zewnątrz, mrużąc oczy.W mrocznej pustce prószył śnieg.Odwrócił się i spojrzał przed siebie, na piętrzący się w półmroku rozpołowiony posąg tygrysa.Przez całe milenia złe Psy srały mu na głowę.Dziś sprawiedliwości stało się zadość.Ale Cairen wiedział, że sam postąpił niewiele lepiej.Zdjął usmarowane futro i cisnął w ogień.Wolał marznąć, niż kalać ciało szlachetnego zwierza.Najlepsza szata leżała wraz z królem pod stertą psich odchodów, ale być może któryś z dworzan uniknął podobnego losu.Blondyn rozejrzał się i bez trudu znalazł dwa Psy w nadpalonych, lecz całych łaciatych szatach.Materii, z której były zrobione, nie rozpoznawał.Kiedy wszakże wciągnął ubiór na siebie, poczuł ożywcze ciepło.Psy potrafiły tkać doskonałe materiały.Przynajmniej zanim stały się zwierzętami.Przy ścianie sali znalazł świeżo zagryzionego łosia.Sprawnie wyciął co lepsze mięso i wrócił do Nay.Dziewczyna siedziała nieruchomo ze wzrokiem utkwionym w przestrzeń.Nie próbował do niej zagadać.Wiedział, że to na nic.Narzucił jej tylko na ramiona drugą szatę i zabrał się do pieczenia mięsa.Gdyby był sam, nie traciłby czasu na te zabiegi, ale dziewczyna miała delikatniejsze podniebienie.Kiedy łosina zarumieniła się porządnie, podsunął Nay kawałek.– Naści!Machinalnie wzięła mięso i zaczęła żuć.Zanim skończyła swoją porcję, Cairen pochłonął cały udziec.– Trzeba nam w drogę – rzekł wstając i odwiązując rakiety śnieżne od butów leżącego najbliżej trapera.– Ciemność i śnieg zatrą nasze ślady.Dotrzemy do rzeki i spłyniemy na krze do jakiegoś miasta.– Ale Huwan.– jęknęła Nay.– Psem jestem, jeśli w Huwanie jeszcze kto dycha – parsknął, zakładając dziewczynie i sobie rakiety.– Nic tam na ciebie już nie czeka.Teraz, kiedy Psy straciły króla, nie zagrodzą już drogi Mengutom.Zamiast Huwanu będzie mengucki obóz strzegący Przeprawy Łosia.Chodź! – złapał ją za ramię i postawił na nogi.– Psy mogą wrócić w każdej chwili.– Co teraz ze mną będzie.– załkała znowu.Pogładził ją po głowie.Przygięła się pod ciężarem mocarnej dłoni.– Taka ślicznotka i do tego tancerka bez trudu znajdzie bogatego sponsora.I czego ryczysz! – zniecierpliwił się, kiedy Nay wybuchnęła płaczem.– Takie jest życie.Choć może kiedyś to się zmieni? Niegdyś psy miały królestwa, dziś mają je ludzie.Uchylił furtkę i delikatnie, acz stanowczo wypchnął dziewczynę na zewnątrz.– Może i kobiety kiedyś dorwą się do władzy? – mruknął, ostatnim spojrzeniem zaszczycając Miasto Psów.Jewgienij T.OlejniczakUrodził się w 1972 roku w Nowej Hucie, gdzie mieszka do chwili obecnej.Podobno typowy Koziorożec.Syn pisarki.Po maturze częściej przebywał za granicą niż w kraju.Imał się wielu zawodów, między innymi jeździł z niemieckim cyrkiem po Szwecji, szczepił kury pod Neapolem, widziano go również we Francji i w Szkocji.W Polsce przeszedł eliminacje do teleturnieju Wielka Gra z tematu „Sergiusz Prokofiew, życie i twórczość”, ale teleturniej zszedł niestety z anteny.Fantastyką zaraził się w dzieciństwie od Verne’a i Lema, którzy do dzisiaj są w czołówce jego ulubionych autorów.Zadebiutował w „Nowej Fantastyce” opowiadaniem Frankfurt (2004).Od tamtej pory publikował w „Nowej Fantastyce”, „Science Fiction, Fantasy i Horror” oraz zaistniał w antologii Polowanie na lwa.W przygotowaniu opowiadanie do antologii Idzie młode w wydawnictwie Powergraph oraz zbiór opowiadań i powieść w wydawnictwie Fabryka Słów.Jewgienij T.OlejniczakWyspa MnichówI.DuńkaDziewczyna czekała na niego przy rozwidleniu drogi.Siedziała z podciągniętymi pod brodę kolanami, oparta o pień sosny, kołysząc się lekko i nucąc pod nosem jakąś piosenkę.Nie mogła mieć więcej niż trzynaście, czternaście lat.Chuchro okutane w barani kożuch.Varnas podjechał stępa, zatrzymał swojego siwego konia i przez jakiś czas nie robił nic, tylko uważnie patrzył na dziewczynę z wysokości siodła.Wstawał właśnie pierwszy brzask.W mroźnym porannym powietrzu wirowały pojedyncze płatki śniegu.– Kim jesteś? – spytał wreszcie.Nie odpowiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl