[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zastanawiał się, dlaczego jej ojciec upierał się przy pełnej autentyczności pamięci.Przecież bez większego trudu można było usunąć wszelkie wspomnienia dotyczące chłopca, wymazać go z zapisów tak jakby nigdy nie istniał.Duplikat Kamili - jaka to nieładna nazwa - zyskałby równowagę ducha i radość życia.To tak jakby dać komuś więcej szczęścia.- Jak czuje się Karol? - pytanie zadane było drżącym głosem, ale jego ton nie dopuszczał sprzeciwu ani wykrętnych odpowiedzi.- Równie dobrze jak pani, Kamilo Highcastle - to było najlepsze, co mógł wymyśleć.- Chcę, żeby przewieziono mnie do niego natychmiast - wstała, gotowa do wyjścia.- Niestety, nie jest to możliwe.Pani syn znajduje się w innym, odległym miejscu, a pani obecny stan.- Chcę tam jechać, zaraz!! - przenikliwy krzyk nieprzyjemnie wibrował pod czaszką.- Słyszy pan?!- Proszę się uspokoić! Sama widzi pani, że w tym stanie wszelkie wizyty jeszcze nie są wskazane, zwłaszcza u rekonwalescentów.Ale.zrobimy wyjątek.Na życzenie możliwe jest połączenie wideofoniczne.- Tak.bardzo proszę - chociaż zniżyła głos niemal do szeptu, nadal reagowała histerycznie, ściskając zbielałymi palcami oparcie fotela i wpatrując się w rozmówcę wzrokiem, w którym czaiło się szaleństwo.Malion odwrócił się do maszyn i wydał polecenia, czując na karku nienawistne spojrzenie nieobliczalnej kobiety.Reagowała tak, jakby to on zabrał jej chłopca, jakby on był wszystkiemu winien.Poniekąd, gdyby pozmieniać znaki równania tego wycinka rzeczywistości, jakiś zwariowany kazuista mógłby stwierdzić, że wybiórczo przywracając życiu matkę popełnił występek przez zaniechanie.Odwrócił się raptownie, jakby obawiał się fizycznej napaści.Nigdy nie potrafił zaakceptować ułomności, polegającej na dewiacji psychicznej.Lecz Kamila Highcastle siedziała spokojnie; całe jej niedawne napięcie znikło gdzieś bez śladu.Założyła elegancko nogę na nogę, dbając o to, żeby widać było tylko połowę kolana, a dłonie skromnie splotła na podołku.Uśmiechnęła się wyczekująco.- Musimy chwilę zaczekać - zaczął niepewnie, obserwując ją z uwagą, gotowy do natychmiastowej akcji w razie załamania nerwowego pacjentki.Lecz nic takiego nie nastąpiło.- Czy wobec tego mogę prosić o papierosa?- Ależ.tak, oczywiście - poczęstował ją i podał ogień.- Skąd ta zwłoka w połączeniu?- Muszą przywołać Karola.Prawdopodobnie bawi się na dworze z innymi dziećmi.- Czy mógłby pan mi powiedzieć - pochyliła się w jego stronę i zniżyła głos, jakby ktoś mógł ich podsłuchać - co się właściwie stało?Obserwując ją spod zmrużonych powiek Malion musiał przyznać, że stanowiła żywy przykład dobrej roboty.I organoplastyków, i programistów pamięciowego kodu molekularnego, i w końcu jego, bo przecież nie kto inny przekazywał dane do mózgu rodzącej się psychiki pani Highcastle.Rzeczywiście niewiele pozostało do poprawienia: można dać trochę więcej nieufności, no i koniecznie mur Wysokiej Twierdzy, trzeba zamknąć ją w sobie, otoczyć opoką nieprzenikliwą dla uczuć i myśli, tak aby całemu światu zdawało się, że wewnątrz jest zimna i pełna niechęci.Aby wszyscy myśleli, że macierzyństwo jest jedynym celem jej emocjonalnego życia.Lecz żeby w taki sposób wymodelować charakter, trzeba dorzucić kilka kompleksów.Tak, teraz zacznie się jego twórcza rola, jego intuicyjna ingerencja, jego improwizacja.I właśnie w tym momencie jakże łatwo byłoby skruszyć mury twierdzy, otworzyć jedyną i niepowtarzalną Kamilę Highcastle na świat i ludzi.Wystarczy lekkie dotknięcie jego dłoni.Jakby tak przygarnąć ją do siebie i nie wyłączać się ani nie kontrolować, lecz myśleć o pięknie i radości? Musiałyby z tego wyniknąć tylko piękno i radość.Jeśli nie dla niej, to.przynajmniej dla niego.- Pan nie chce mi powiedzieć? - lekko drżącymi palcami zgniotła dopiero co napoczętego papierosa.I nie siedziała już tak elegancko jak przed chwilą.- Nie jest ważne, czy chcę.Należy to do moich obowiązków - odparł trochę szorstko.Pomyślał zaraz, że powinien być bardziej sympatyczny.- Więc słucham.Wideofon niespodziewanie zagrał swoją melodię.Zaraz potem ekran błysnął i przygasł.Przez mrowienie świetlnych impulsów powoli przebijał się obraz (warzy chłopca w wieku około pięciu lal.Mamo, jesles lam?- Synku, kochanie - kobieta przypadła do pulsującego zielenią prostokąta.- Dlaczego nie macie tutaj holofonów?! - zwróciła się ostro do Maliona.- Mogłabym obejrzeć go.miałabym pewność.- Za drogo - odparł.- Staramy się obniżyć i tak wysokie koszty pobytu w klinice.- Zapłacę za wszystko! - znów mówiła piskliwie, prawie krzyczała.Zupełnie odwrotnie niż prawdziwa Kamila Highcastle, która w takich przypadkach jakby zacinała się, główny impuls gniewu kierując do swego wnętrza.- Synku, Karolku, dobrze ci tam? - dotykała osłony ekranu w miejscu, gdzie widniała buzia dziecka.- Nic cię nie boli?- Nie, mamo - odpowiadał powoli, głosem zbyt poważnym jak na swój wiek.- Mam kolegów, bawimy się w chowanego.Siostry nie krzyczą i są dobre.Kiedy przyjedziesz?- Ja.przyjadę za parę dni.Dziecko, naprawdę nic ci nie jest? - mówiła zdławionym szeptem, lecz jej oczy pozostały suche i uważne.Malion pomyślał, że tego nie trzeba poprawiać.- No to czekam.A teraz idę się bawić - twarzyczka odsunęła się, pusty ekran pulsował jeszcze chwilę, cieniując twarz kobiety zielonym blaskiem, a potem zgasł, wyświetlając na szarym tle czas trwania rozmowy i należność.- Dlaczego nie włączył pan holofonu?! - Kamila przelewała na niego całą złość za przedwcześnie przerwane połączenie.- Przecież mówiłam.- Koszty leczenia pokrywa pani ojciec.Z własnych środków nie mogłaby pani spędzić w naszej klinice nawet dwóch dni.- A.jak długo tu jestem?- Właśnie upływa miesiąc.- Biedny ojciec.oddał mi wszystko.Dzięki niemu żyję ja.i Karol - znów coś dławiło ją w krtani.Roztrzęsiona kobieta nie była świadoma prawdy: ojciec Kamili Highcastle wydał na stworzenie kopii swojej córki oszczędności całego życia i że nie posiadał już absolutnie żadnych środków na wskrzeszenie wnuka.Jednakże z comiesięcznej renty zdołał opłacić uproszczone oprogramowanie komputera, który wyświetlał na ekranie wideofonu syntetyczną, ruchomą podobiznę dziecka i pozwalał na rozmowę, prowadzoną z nim na elementarnym poziomie.Tyle jeszcze Gerhard Highcastle mógł zrobić dla swojej córki, ale już nic ponadto.Oczywiście Kamila nie może nigdy dowiedzieć się prawdy: jej synek musi po raz drugi umrzeć gdzieś w odległym szpitalu, a ona, cudownie odratowana, żyć będzie nadal, zamykając swój ból i niechęć w jeszcze potężniejszych murach Wysokiej Twierdzy.I jeśli nie zajdzie nic niezwykłego, wycofa się tam na zawsze, zabrano jej bowiem to jedno, co kochała naprawdę: macierzyństwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl