[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem Ernaniemu brakuje skupienia, bo ciągnie go do wielkiego świata, który się od niego odwraca.Marzy o militarnych wyczynach, polowaniach, tańcach, pięknych dziewczynach.Oczywiście, młodzieńcowi nie grozi samotność, ale jest on wystarczająco mądry, by wiedzieć, że cenią go jako brata anaksa, a nie jako jego samego.–Mój epiarcho… Ernani, wracaj z niebios na ziemię, wkrótce sięściemni, a przy świecach cienie kładą się zupełnie inaczej!–A czy to jakaś różnica, jak się kładą!W dużych szarych oczach błysnęła iskra szaleństwa, co spowodowało,że młodzian stał się podobny do swojego braciszka Rinaldiego, żeby nie wspomnieć imienia jego przed nocą! Niestety, Ernani wielbił epiarchę-następcę tronu.Właśnie takim beztroskim, wesołym i wybuchowym powinien być – jego zdaniem – prawdziwy mężczyzna.Na nieszczęście Rinaldi był dobrym bratem, dobrym w tym sensie, że odwiedzał kalekę częściej niż zajęty sprawami państwowymi Eridani.Inna sprawa, że po rozmowie o pojedynkach, polowaniach i miłosnych podbojach młodzieniec czuł się jeszcze bardziej nieszczęśliwy.Diamni kilka razy usiłował szczerze porozmawiać z Rinaldim, ale w ostatniej chwili tracił odwagę.Średni z braci Rakanów nie należał do tych, którzy będą słuchać biednego pacykarza, a narażać się na grubiańskie uwagiartysta nie lubił i nie chciał.–Ernani, jeśli chcesz nauczyć się malować…–Wcale nie chcę – z zaskakującą złością przerwał uczeń.– Kazał mi Anesti, ale nic mi nie wychodzi! I nie wyjdzie, ponieważ nie chcę.–Powiedz o tym braciom.–Po co? – Uczeń zacisnął wargi.– Przyślą mi wtedy mnicha-pocieszyciela albo pisarczyka, albo geometrę.Albo jeszcze kogoś innego,byleby mnie czymś zająć, i będzie jeszcze gorzej.Z tobą mogęprzynajmniej nie kłamać.Ale lepiej będzie, jeśli to ty będziesz malował, aja tylko się przyglądał.–Ernani, płacą mi nie za to, bym malował.–Płacą ci za to, żebym nie łaził po ścianach.– Młody epiarcha odrzucił z czoła złocistokasztanowy lok.– I to ci dobrze wychodzi.Z tobą jest mi lżej niż bez ciebie i mam oczy.Jesteś urodzonym malarzem, ale nie lubisz życia na dworze.–Tak sądzisz?–Tak, gdyby było inaczej, to ludzie na twoich obrazkach byliby lepsi, a tak… Kiedy patrzę na ich portrety, zaczynam się bać… nawet Eridaniego.Z Beatrice, która przecież nawet muchy nie skrzywdzi, zrobiłeś jakąś hienę, a z Rinaldiego leoparda.–Twój brat naprawdę przypomina leoparda – uśmiechnął się malarz.–Przypomina.– Ernani dotknął pojednawczo ręki Diamniego.– Co do Rinaldiego masz rację i co do starego Borrasci też, ale pozostali…–Pozostałych poprawię.Sam nie wiem, dlaczego tak mi to wychodzi.Pewnie rzeczywiście kiepsko się czuję wśród szlachetnych.–Po prostu jesteś bardzo dumny – pokiwał głową epiarcha – i wydaje cisię, że oni patrzą na ciebie nieżyczliwie.A przecież takiemu Rinaldiemu wszystko jedno, czyim jesteś krewniakiem.On albo kogoś lubi, albo nie lubi.–Mnie nie lubi.–Ty go jeszcze bardziej.A szkoda.Malarz tylko wzruszył ramionami.Rzeczywiście nie lubił Rinaldiego zjego urodą, bezczelnością i pogardą dla wszystkiego, co tyczyło innych spraw niż jego własne.Eridani przynajmniej żyje dla Kertiany, a następca… Diamni w duchu poprosił Abweniuszy *, by władca w końcu ożenił się i miał potomstwo, ponieważ zostawiać państwo Rinałdiemu jest rzeczą niebezpieczną, a los Anesty pokazuje, że fatum czyha na anaksów dokładnie tak samo jak i na zwykłych śmiertelników.O ile oczywiście to było fatum…–Kiedy Eridani się ożeni?–W przyszłym roku – zapewnił go epiarcha.– Jesienią.Rakanowiezawsze żenią się jesienią, ale kim jest wybranka, na razie nie wiadomo.Następnej jesieni… A następca pojawi się, w najlepszym przypadku, po kolejnym roku! Gdyby Diamniego Koro zapytano o zdanie, to poradziłby anaksowi zamknąć na ten okres pięknisia Rinaldiego w jakiejś odległej twierdzy i kazać go pilnować setce strażników.Ale Eridani Rakan nie miał w zwyczaju radzić się malarzy.2.EpiarchaDiamni pozbierał swoje pędzle i zniknął.Szczęśliwy był ten malarz, po trzykroć szczęśliwy – ponieważ urodził się zdrowy, ponieważ doszaleństwa kochał swoje zajęcie i ponieważ nie należał do rodziny anaksów z jej tajemnicami oraz troskami.Ernani Rakan westchnął i postarał się skoncentrować na gipsowym odlewie.Doskonałe w swojej regularności oblicze z pustymi białymi oczyma niepokoiło, aż przechodziły ciarki.Dla Diamniego Astrap był tylko dobrą kopią starej rzeźby, dla Ernaniego Rakana – przypomnieniem tej starej potworności, która nadal spała w jego krwi.Epiarcha przywołał na pomoc całą swoją wolę i zaczął rysować.Na czystej karcie stopniowo pojawiała się bezoka głowa otoczona przypominającymi żmije lokami i nagle Ernani odkrył błąd [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl