[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapytam wiêcpo prostu: dlaczego nie?    - Naprawdê chcesz wiedzieæ?    - Naprawdê.    - Dlatego, ¿e ja zwyczajnie nie wierzê w twoje metafizyczne komuna³y ocelach, planach i odgórnych zamys³ach stwórców.Nie wierzê równie¿ w wasz¹s³ynn¹ wieszczbê Itliny i inne proroctwa.Mam je, wyobraŸ sobie, za taki samkit i humbug, jak twoje naskalne malowid³o.Fioletowy bizon, Avallac'h.Nicwiêcej.Nie wiem, czy nie potrafisz, czy te¿ nie chcesz mi pomóc.Nie mamjednak do ciebie ¿alu.    - Powiadasz, nie potrafiê czy te¿ nie chcê ci pomóc.A w jaki sposóbmóg³bym?    Geralt zastanawia³ siê przez moment, absolutnie œwiadom, ¿e od w³aœciwegosformu³owania pytania zale¿y wiele.    - Odzyskam Ciri?    OdpowiedŸ by³a natychmiastowa.    - Odzyskasz.Po to tylko, by natychmiast j¹ utraciæ.I to na zawsze,nieodwo³alnie.Zanim do tego dojdzie, stracisz wszystkich, którzy citowarzysz¹.Jednego z twych towarzyszy stracisz w ci¹gu najbli¿szych tygodni,mo¿e nawet dni.Mo¿e nawet godzin.    - Dziêkujê.    - Jeszcze nie skoñczy³em.Bezpoœrednim i rych³ym skutkiem twojej ingerencjiw miel¹ce ¿arna Celu i Planu bêdzie œmieræ kilkudziesiêciu tysiêcy ludzi.Cozreszt¹ nie ma wielkiego znaczenia, albowiem nied³ugo póŸniej ¿ycie stracikilkadziesi¹t milionów ludzi.Œwiat, jakim go znasz, po prostu zniknie,przestanie istnieæ, by po up³ywie stosownego czasu odrodziæ siê w zupe³nieodmienionej postaci.Ale na to akurat nikt nie ma i nie bêdzie mia³ ¿adnegowp³ywu, nikt nie jest w stanie temu zapobiec ani odwróciæ kolei rzeczy.Ani ty,ani ja, ani czarodzieje, ani Wiedz¹cy.Ani nawet Ciri.Co ty na to?    - Fioletowy bizon.Tym niemniej dziêkujê ci, Avallac'h.    - Swoj¹ drog¹ - wzruszy³ ramionami elf - trochê ciekawi mnie, co mo¿ezdzia³aæ kamyczek wpadaj¹cy w tryby ¿aren.Czy jeszcze coœ mogê dla ciebiezrobiæ?    - Raczej nie.Bo pokazaæ mi Ciri, jak s¹dzê, nie mo¿esz?    - Kto tak powiedzia³?    Geralt wstrzyma³ oddech.    Ayallac'h skierowa³ szybkie kroki w stronê œciany jaskini, daj¹c znak, byWiedŸmin szed³ za nim.    - Œciany Tir na Bea Arainne - wskaza³ na skrz¹ce siê górskie kryszta³y -maj¹ szczególne w³aœciwoœci.A ja, bez pychy, mam szczególne umiejêtnoœci.Po³Ã³¿ na tym rêce.Wpatrz siê.Myœl intensywnie.O tym, jak ona bardzo ciêteraz potrzebuje.I zadeklaruj, ¿e siê tak wyra¿ê, mentaln¹ chêæ pomocy.Myœl otym, ¿e chcesz biec na ratunek, byæ u boku, coœ w tym guœcie.Obraz powinienpojawiæ siê sam.I byæ wyraŸny.Patrz, ale powstrzymuj siê od gwa³townychreakcji.Nic nie mów.To bêdzie wizja, nie komunikacja.    Us³ucha³.    Pierwsze wizje, wbrew obietnicy, nie by³y wyraŸne.By³y niejasne, ale za totak gwa³towne, ¿e cofn¹³ siê odruchowo.Odr¹bana rêka na blacie sto³u.Krewrozbryzgniêta na szklistej tafli.Koœciotrupy na szkieletach koni.Yennefer, zakuta w kajdany.    Wie¿a? Czarna wie¿a? A za ni¹, w tle.Zorza polarna?    I nagle, bez ostrze¿enia, obraz sta³ siê klarowny.A¿ nadto klarowny.    - Jaskier! - wrzasn¹³ Geralt.- Milva! Angouleme!    - Hê? - zainteresowa³ siê Avallac'h.- Ach, tak.Zdaje mi siê, ¿eœ wszystkozepsu³.    Geralt odskoczy³ od œciany jaskini, o ma³o nie przewracaj¹c siê o bazaltowypostument.    - Niewa¿ne, do cholery! - krzykn¹³.- S³uchaj, Avallac'h, ja muszê jaknajprêdzej dostaæ siê do tego druidzkiego lasu.    - Caed Myrkvid?    - Bodaj¿e! Moim druhom grozi tam œmiertelne niebezpieczeñstwo! Walcz¹ o¿ycie! W zagro¿eniu s¹ równie¿ inni ludzie.Którêdy najprêdzej.Ach, dodiabla! Wracam po miecz i konia.    - ¯aden koñ - przerwa³ spokojnie elf - nie zdo³a zanieœæ ciê do GajuMyrkyid przed zapadniêciem zmroku.    - Ale ja.    - Jeszcze nie skoñczy³em.IdŸ po ten twój s³ynny miecz, a ja tymczasemza³atwiê ci wierzchowca.Doskona³ego wierzchowca na górskie œcie¿ki.Jest towierzchowiec trochê, powiedzia³bym, nietypowy.Ale dziêki niemu bêdziesz wCaed Myrkvid za nieca³e pó³ godziny.*****    Pukacz œmierdzia³ jak koñ - i tu koñczy³o siê podobieñstwo.Geralt ogl¹da³kiedyœ w Mahakamie urz¹dzone przez krasnoludy zawody w uje¿d¿aniu górskichmuflonów i wyda³o mu siê to sportem absolutnie ekstremalnym.Ale dopiero teraz,siedz¹c na grzbiecie pêdz¹cego jak wariat pukacza, dowiadywa³ siê, czym jestprawdziwa ekstremalnoœæ.    Aby nie spaœæ, kurczowo wpija³ palce w szorstkie kud³y i œciska³ udamikosmate boki potwora.Pukacz œmierdzia³ potem, uryn¹ i wódk¹.Gna³ jak opêtany,od uderzeñ jego gigantycznych stóp ziemia dudni³a, jak gdyby podeszwy mia³ zespi¿u.W niewielkim stopniu zwalniaj¹c, pi¹³ siê na zbocza, a zbiega³ z nichtak szybko, ¿e powietrze wy³o w uszach.Pêdzi³ po graniach, perciach i pó³kachtak w¹skich, ¿e Geralt zaciska³ powieki, by nie patrzeæ w dó³.Przesadza³wodogrzmoty, kaskady, przepaœcie i rozpadliny, których nie przeskoczy³bymuflon, a ka¿demu udanemu skokowi towarzyszy³ dziki i og³uszaj¹cy ryk.Toznaczy, jeszcze dzikszy i bardziej og³uszaj¹cy ni¿ zwykle pukacz rycza³ bowiempraktycznie bez przerwy.    - Nie pêdŸ tak! - pêd powietrza wciska³ s³owa z powrotem do gard³a.    - Bo co?    - Pi³eœ!    - Uuuaaahaaaaaaaa!    Gnali.W uszach œwiszcza³o.    Pukacz œmierdzia³.    £oskot olbrzymich stóp o ska³ê œcich³, zagrzechota³y go³oborza i piargi [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl