[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak.Przy studni.Jutro, dwie godziny po wschodzies³oñca.- Dobrze.Bêdê tam o czasie.Stali przez chwilê nieruchomo, nie patrz¹c na siebie.Wreszcie czarodziejmrukn¹³ coœ pod nosem, kopn¹³ bry³ê gliny i rozbi³ j¹ uderzeniem obcasa.- Geralt?- Co?- Nie czujesz siê g³upio?- Czujê siê g³upio - przyzna³ niechêtnie wiedŸmin.- Ul¿y³o mi - mrukn¹³ Istredd.- Bo ja czujê siê jak ostatni kretyn.Nigdy nieprzypuszcza³em, ¿e kiedyœ bêdê musia³ biæ siê z wiedŸminem na œmieræ i ¿ycie zpowodu kobiety.- Wiem, jak siê czujesz, Istredd.- Có¿.- czarodziej uœmiechn¹³ siê wymuszenie.- Fakt, ¿e do tego dosz³o, ¿ezdecydowa³em siê na coœ tak dalece sprzecznego z moj¹ natur¹, œwiadczy o tym,¿e.¯e tak trzeba.- Wiem.Istredd.- Oczywiœcie wiesz tak¿e, ¿e ten z nas, który prze¿yje, bêdzie musia³ prêdkouciekaæ i schowaæ siê przed Yenn¹ na koñcu œwiata?- Wiem.- I oczywiœcie liczysz na to, ¿e gdy och³onie z wœciek³oœci, bêdzie mo¿na doniej wróciæ?- Oczywiœcie.- No, to za³atwione - czarodziej zrobi³ ruch, jakby chcia³ siê odwróciæ, pochwili wahania wyci¹gn¹³ do niegod³oñ.- Do jutra, Geralt.- Do jutra - wiedŸmin uœcisn¹³ podan¹ mu rêkê.- Do jutra, Istredd.VII- Hej, wiedŸminie!Geralt uniós³ g³owê znad sto³u, na którego blacie w zamyœleniu rozmazywa³rozlane piwo w fantazyjne esy-floresy.- Nie³atwo by³o ciê znaleŸæ - starosta Herbolth przysiad³ siê, odsun¹³ dzbankii kufle.- W ober¿y powiedzieli, ¿eœ siê wyniós³ do stajen, w stajniachznalaz³em tylko konia i tobo³ki.A ty tu.To chyba najparszywsza karczma wca³ym mieœcie.Tylko najgorsza ho³ota tu przychodzi.Co tu robisz?- Pije.- Widzê.Chcia³em z tob¹ pogwarzyæ.TrzeŸwyœ?- Jak dziecko.- Radem.- O co wam chodzi, Herbolth? Jestem, jak widzicie, zajêty - Geralt uœmiechn¹³siê do dziewki stawiaj¹cej na stole kolejny dzban.- Rozesz³a siê plotka - zmarszczy³ siê starosta - ¿e ty i nasz czarodziejpostanowiliœcie siê pozabijaæ.- To nasza sprawa.Jego i moja.Nie wtr¹cajcie siê.- Nie, to nie wasza sprawa - zaprzeczy³ Herbolth.- Istredd jest nam potrzebny,nie staæ nas na drugiego czarodzieja.- IdŸcie tedy do œwi¹tyni i pomódlcie siê o jego zwyciêstwo.- Nie kpij, no - warkn¹³ starosta.- I nie wym¹drzaj siê, przyb³êdo jeden.Nabogów, gdybym nie wiedzia³, ¿e czarownik mi tego nie wybaczy, to wtr¹ci³bym ciêdo lochu, na samo dno jamy, wywlók³ za mury dwójk¹ koni albo kaza³ Cykadziezak³uæ ciê jak œwiniê.Ale, niestety, Istredd ma bzika na punkcie honoru i niedarowa³by mi tego.Wiem, ¿e i ty byœ mi nie darowa³.- Œwietnie siê sk³ada - wiedŸmin dopi³ kolejny kufel i wyplu³ pod stó³ ŸdŸb³os³omy, które do niego wpad³o.- Upiek³o mi siê, nie ma co.To wszystko?- Nie - powiedzia³ Herbolth, wyci¹gaj¹c spod p³aszcza nabity mieszek.- Masz tusto marek, wiedŸminie, bierz je i wynoœ siê z Aedd Gynyael.Wynoœ siê st¹d,najlepiej zaraz, w ka¿dym razie przed wschodem s³oñca.Powiedzia³em, ¿e niestaæ nas na drugiego czarodzieja, nie dopuszczê, by nasz ryzykowa³ ¿yciem wpojedynku z kimœ takim jak ty, z g³upiego powodu, dla jakiejœ.Urwa³, nie dokoñczy³, chocia¿ wiedŸmin nawet nie drgn¹³.- Zabierz zza tego sto³u twoj¹ paskudn¹ mordê, Herbolth - powiedzia³ Geralt.-A twoje sto marek wsadŸ sobie w rzyæ.OdejdŸ, bo niedobrze mi siê robi na twójwidok, jeszcze chwila, a obrzygam ciê od czapki po ci¿my.Starosta schowa³ mieszek, po³o¿y³ obie d³onie na stole.- Nie, to nie - powiedzia³.- Chcia³em po dobroci, ale jeœli nie, to nie.Bijcie siê, posieczcie, spalcie, porozrywajcie na sztuki dla tej dziwki,rozk³adaj¹cej nogi dla ka¿dego, kto zechce.Myœlê, ¿e Istredd poradzi sobie ztob¹, ty p³atny zbóju, tak, ¿e tylko buty z ciebie zostan¹, ale jeœli nie, toja ciê dopadnê, zanim jeszcze jego trup ostygnie i wszystkie gnaty po³amiê cina torturach.Jednego ca³ego miejsca na tobie nie zostawiê, ty.Nie zd¹¿y³ cofn¹æ r¹k ze sto³u, ruch wiedŸmina by³ zbyt szybki, wyskakuj¹cespod blatu ramiê zamaza³o siê w oczach starosty, a sztylet z hukiem utkwi³pomiêdzy palcami jego d³oni.- Mo¿e - szepn¹³ wiedŸmin, zaciskaj¹c piêœæ na rêkojeœci pugina³u, wpatrzony wtwarz Herboltha, z której odp³ynê³a krew.- Mo¿e Istredd mnie zabije.Ale jeœlinie.Wtedy odejdê st¹d, a ty, œmieciu plugawy, nie próbuj mnie zatrzymywaæ,jeœli nie chcesz, by uliczki waszego brudnego miasta spieni³y siê od posoki.Precz st¹d.- Panie starosto! Co siê tu dzieje? Hej, ty.- Spokojnie, Cykada - powiedzia³ Herbolth, cofaj¹c powoli d³oñ, wolno sun¹c ni¹po stole, coraz dalej od ostrza sztyletu.- Nic siê nie sta³o.Nic.Cykada wsun¹³ do pochwy na wpó³ dobyty miecz.Geralt nie patrzy³ na niego.Niepatrzy³ na starostê wychodz¹cego z karczmy, os³anianego przez Cykadê przedzataczaj¹cymi siê flisakami i woŸnicami.Patrzy³ na ma³ego cz³owieczka oszczurzej twarzy i czarnych, przenikliwych oczach, siedz¹cego kilka sto³Ã³wdalej.Zdenerwowa³em siê, stwierdzi³ ze zdumieniem.Rêce mi dr¿¹.Naprawdê, dr¿¹ mirêce.To nieprawdopodobne, to, co siê ze mn¹ dzieje.Czy¿by to znaczy³o, ¿e.Tak, pomyœla³, patrz¹c na cz³owieczka o szczurzej twarzy.Chyba tak.Tak trzeba, pomyœla³.Jakie zimno.Wsta³.Patrz¹c na cz³owieczka, uœmiechn¹³ siê.Potem odchyli³ po³ê kurtki, wyci¹gn¹³ znabitej sakiewki dwie z³ote monety, rzuci³ je na stó³.Monety zabrzêcza³y,jedna, tocz¹c siê, uderzy³a o ostrze sztyletu, wci¹¿ tkwi¹cego w wyg³adzonymdrewnie.VIIIUderzenie spad³o niespodziewanie, pa³ka cicho œwisnê³a w ciemnoœci, tak szybko,¿e niewdele brakowa³o, by wiedŸmin nie zd¹¿y³ zas³oniæ g³owy uniesionymodruchowo ramieniem, by nie zdo³a³ zamortyzowaæ ciosu elastycznym ugiêciemcia³a.Odskoczy³, upadaj¹c na kolano, przekozio³kowa³, stan¹³ na nogi, wyczu³ruch powietrza, ustêpuj¹cego pod nowym zamachem pa³ki, unikn¹³ ciosu zwinnympiruetem, zawirowa³ pomiêdzy dwie otaczaj¹ce go w ciemnoœci sylwetki, siêgn¹³nad prawe ramiê.Po miecz.Nie mia³ miecza.Nic nie wykorzeni ze mnie tych odruchów, pomyœla³, odskakuj¹c miêkko.Rutyna?Pamiêæ komórkowa? Jestem mutantem, reagujê jak mutant, pomyœla³, padaj¹c znówna kolano, unikaj¹c uderzenia, siêgaj¹c po sztylet do cholewy.Nie mia³sztyletu.Uœmiechn¹³ siê krzywo i dosta³ pa³k¹ w g³owê.Rozb³ys³o mu w oczach, bólzapromieniowa³ a¿ do czubków palców.Upad³, odprê¿aj¹c siê, nie przestaj¹cuœmiechaæ.Ktoœ zwali³ siê na niego, przyciskaj¹c do ziemi.Ktoœ inny zerwa³ mu sakiewkê zpasa.Z³owi³ okiem b³ysk no¿a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Andrzej Stefańczyk Psychologia Wywierania Wpływu I Psychomanipulacji
- Andrzej Zbych Stawka Większa Niż Życie Tom 1
- Andrzej Zbych Stawka Większa Niż Życie Tom 2
- Andrzej Zbych Stawka wiesza niz zycie t2
- Sarwa Andrzej J. Historie dziwne straszliwe i przerażajšce
- Andrzej Zbych Stawka wiesza niz zycie t1
- Andrzej Pilipiuk Ostatnia posluga (8)
- Andrzej J. Sarwa Historie dziwne...
- RozdziaB 03 (2)
- Baxter Stephen Wyprawa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- juli.keep.pl