X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale Kyllan i jawiedzieli�my, �e zeszli�my ju� z tej drogi i �e nie ma dla nas powrotu.Patrol napotka� ludzi z klanu Hervona i przej�� od nich pragnienie podró�y nawschód.Stra�nicy s�uchali teraz ze zdumieniem opowie�ci mego brata, lecz i oniju� nie mogli zawróci�.Los bardzo nam dopomóg� przysy�aj�c do�wiad�czonych�o�nierzy, by powi�kszyli nasze szczup�e si�y.Rozdzia� IVZeszli�my w ni�sze partie gór tak szybko; jak tylko si� da�o.Czeka�y tam nanas Renthany i mieszka�cy Zielonej Doliny.S�o�ce �wieci�o jasno na niebie,kiedy zacz�li�my schodzi�, lecz gdy dotarli�my do umówionego miejsca, j�ygromadzi� si� chmury.Dahaun powita�a z roztargnieniem przybyszów z Estcarpu,rozgl�da�a si� bowiem wokó�, badaj�c spojrzeniem okolic�.Nad nami unosili si�jej skrzydlaci pos�a�cy.Obaj z Kyllanem równie� odczuli�my owo niezrozumia�e przygn�bienie i ch�ód.Niezrodzi�o ich ani zachmurzone niebo, ani nasilaj�ce si� podmuchy wiatru.By�o toprzeczu�cie, którego pod �adnym pozorem nie wolno nam by�o zlekcewa�y�.Lecz przybysze zza gór bardzo byli zm�czeni, zw�aszcza kobiety i dzieci, którenajpierw wspinaczka, a pó�niej schodzenie bardzo wyczerpa�y.Powinni�my jaknajpr�dzej rozbi� obóz.- Musimy jecha�! - Dahaun ruchem r�ki przywo�a�a Renthany.- W tym miejscu niemo�emy zmierzy� si� z Ciemno�ci� i z tym, co mo�e tu grasowa� tej nocy.- A co mo�e grasowa�? - zapyta� Kyllan.- Nie wiem, bo ukry�o si� przed wzrokiem moich skrzydlatych zwiadowców.Niew�tpi� jednak, �e si� zbli�a.My tak�e nie mieli�my co do tego �adnychw�tpliwo�ci.Nawet estcarpia�scy �o�nierze, nie przejawiaj�cy cho�by odrobiny niezwyk�ychzdolno�ci, raz po raz ogl�dali si� za siebie i jak murem otoczyli swojekobiety.Zauwa�y�em te�, �e Stra�nicy Graniczni podró�owali w he�mach, zzapi�tymi wysoko drucianymi os�onami.- Oni nie dojad� do Zielonej Doliny bez odpoczyn�ku - ostrzeg�em Dahaun.Skin�a twierdz�co g�ow� i powiedzia�a:- Znam pewne miejsce, nie jest ono tak daleko, jak pragn�abym, ale lepsze ni�to.Dahaun stan�a na czele pochodu.Pod zachmurzonym niebem zmieni�a barw� w�osówi twarzy - z miedzi i z�ota na czer� i srebro.Nasze Renthany nios�y terazpodwójny ci�ar, gdy� wzi�li�my na ich grzbiety kobiety i dzieci.Na Shilujecha�a za mn� ma�a dziewczynka z warkoczykami ukrytymi pod szkar�atnymkapturem; z ca�ej si�y trzyma�a si� mego pasa r�czkami w skórzanychr�kawiczkach.- Panie, powiedz mi, prosz�, dok�d jedziemy? - pi�sn�a.- Tam, gdzie prowadzi nas Zielona Pani - powiedzia��em jej prawd�.- To jestjej kraj i zna go dobrze.Ja jestem Kemoc Tregarth, a ty?- Jestem Loelle z klanu Mohokar, panie Kemocu.Dlaczego tamte ptaki lataj� nadZielon� Pani�? Ach, przecie� to nie ptak, to.to jest ma�y cz�owieczek!Jeden z Flannanów zatrzepota� skrzyd�ami i zawis� na wysoko�ci ramienia Dahaun.Pani Zielonych Przestworzy odwróci�a ku niemu twarz.- To Flannan, Loelle.Czy nie s�ysza�a� o nich opo�wie�ci?Poczu�em, �e dziewczynka zacisn�a mocniej r�czki.- Ale� to, to s� tylko opowie�ci, panie Kemocu! Niania Grenwel powiedzia�a, �eto tylko bajki, a nie prawda!- W Escore, Loelle, wiele bajek jest prawd�.A teraz trzymaj si� mocno.Wyjechali�my na otwart� przestrze� i Renthanypomkn�y z w�a�ciw� sobie ogromn� szybko�ci�.Dahaun nadawa�a tempo.Wisz�ca wpowietrzu pos�pna gro��ba; któr� po raz pierwszy wyczu�em na podgórzu,wy�dawa�a si� niemal namacalna, w miar� jak o�owia�ne chmury zakrywa�y niebo.Zrobi�o si� ciemno niczym o zmierzchu.W pó�mroku dostrzeg�em nik�e p�omyki przypominaj�ce widmowe ��wiece", któreujrzeli�my na drzewach i krzakach owej nocy, kiedy Czarownice z Estcarpugromadzi�y si�y do ataku na Karsten.Blade, ledwie widoczne w ogólnej szaro�ciogniki lgn�y do ska�, krzaków i ko�lawych drzew.Patrz�c na nie zrozumia�em,�e nie chc� ogl�da� ich z bliska.Teren znowu zacz�� si� podnosi� i na szczycie niskiego pagórka dostrzeg�emkilka g�azów.Nie szarych, lecz niebies�kich i �wiec�cych w mroku.Ju� razukryli�my si� w�ród podobnych kamieni, kiedy po znikni�ciu Kyllana ucieka�em zKaththe�.Znale�li�my wówczas schronienie w miejscu, gdzie wielki o�tarz otakim samym b��kitnawym odcieniu wybawi� nas przed po�cigiem.Dahaun zaprowadzi�a nas na to w�a�nie wzgórze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.