X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Je�li istniej� s�owa, mog�ce opisa�, co sta�o si� wtedy z ma�giem, to s�uwi�zione w jakim� zdzicza�ym s�owniku w Bibliotece Niewidocznego Uniwersytetu.Mo�e lepiej pozostawi� to wyobra�ni.Ale kto� zdolny wyobrazi� sobie kszta�t,jaki Rincewind ogl�da�, wij�cy si� bole�nie na kilka sekund przed mi�osiernymznikni�ciem, musi by� kandydatem do s�ynnego bia�ego kaftana z opcjo�nalnymid�ugimi r�kawami.Tak zgin� wszyscy nieprzyjaciele, stwierdzi� Abrim.Podniós� g�ow� i wykrzykn��ku szczytowi wie�y: Wyzywam was.Ten,, kto nie stawi mi czo�a, musi pój�� zemn�.Tak mówi� zasady Sztuki.Przez d�ug� chwil� trwa�a cisza, wywo�ywana przez wielu ludzie pilnienas�uchuj�cych.- A które zasady Sztuki o tym mówi�? - odkrzykn�� niepewny g�os ze szczytu.Ja jestem wcieleniem Sztuki.Zabrzmia�y st�umione szepty.- Sztuka jest martwa - zawo�a� ten sam g�os.� Czarodzicielstwo jestpot�niejsze od.Zdanie urwa�o si� we wrzasku, gdy� Abrim wzniós� lew� r�k� i dok�adnie w stron�mówi�cego wys�a� cienki promie� zielonego �wiat�a.W tej samej chwili Rincewind u�wiadomi� sobie, �e mo�e samodzielnie porusza�nogami.Kapelusz chwilowo przesta� si� nimi interesowa�.Zerkn�� z ukosa naConen�.W b�yskawicznym, zawartym bez s�ów porozumieniu chwycili Nijela podpachy i rzucili si� do ucieczki.Nie zatrzymywali si�, póki od wie�y niedzieli�o ich kilka murów.Biegn�c, Rincewind ca�y czas oczekiwa�, �e co� uderzygo nagle w ty� g�owy.Mo�liwe, �e �wiat,Wszyscy troje wyl�dowali w stosie gruzu i le�eli dysz�c ci�ko.- Nie musieli�cie tego robi� - wysapa� Nijel.- W�a�nie mia�em si� do niegozabra�.Jak mam si� nauczy�.Gdzie� z ty�u nast�pi� wybuch i wielobarwne p�omienie prze�nikn�y z wyciem wgórze, krzesz�c iskry ze �cian.Zabrzmia� od�g�os, jakby kto� wyci�ga� ogromnykorek ma�ej butelki, i perlisty �miech, który nie wiadomo dlaczego wcale niewydawa� si� zabaw�ny.Ziemia zadr�a�a.- Co si� dzieje? - spyta�a Conena.- Magiczna wojna - wyja�ni� Rincewind.- To dobrze?- Nie.- Ale chcesz chyba, �eby magia zwyci�y�a? - wtr�ci� Nijel.Rincewind wzruszy�ramionami i szybko schyli� g�ow�, kiedy furcz�c przemkn�o nad nimi co�niewidzialnego i du�ego, wyda�j�c g�os jak kuropatwa.* Zdarza si�, oczywi�cie, �e magowie zabijaj� si� wzajemnie zwyczajnymi, niemagicznymi �rodkami.To jednak jest towarzysko akceptowane.�mier� w wy�nikuskrytobójstwa uznaje si� w�ród magów za zgon z przyczyn naturalnych.-Jeszcze nie widzia�em walcz�cych magów - o�wiadczy� Nijel.Zacz�� wspina� si� po gruzie i krzykn��, gdy Conena chwyci�a go za nog�.- My�l�, �e to nie najlepszy pomys� - stwierdzi�a.- Rincewindzie?Mag ponuro pokr�ci� g�ow� i podniós� niewielki kamie�.Rzu�ci� go nadzrujnowanym murem, gdzie kamyk zmieni� si� w ma�y niebieski imbryk.Rozbi� si�,spadaj�c na ziemi�.- Zakl�cia reaguj� ze sob� - wyja�ni� Rincewind.- Nie mo�na przewidzie�, czegodokonaj�.- Ale za t� �cian� jeste�my bezpieczni? - spyta�a Conena.Rincewind powesela�nieco.- Naprawd� jeste�my?- To ja pytam ciebie.- Aha.Nie.Nie przypuszczam.To przecie� zwyk�y kamie�.Wy�starczy odpowiedniezakl�cie i.fiu!- Fiu?- W�a�nie.- Mo�e znowu uciekniemy?- Warto spróbowa�.Dotarli do kolejnej, stoj�cej jeszcze pionowo �ciany, a kilka sekund pó�niejprzypadkowa kula �ó�tego ognia wyl�dowa�a w miejscu, gdzie byli jeszcze przedchwil�, i zmieni�a grunt w co� obrzydliwego.Ca�y teren wokó� wie�y znalaz� si�w kr�gu tornada roziskrzonego powietrza.- Potrzebny nam plan - oznajmi� Nijel.- Mo�emy spróbowa� ucieka� dalej - zaproponowa� Rincewind.- A czy to cokolwiek rozwi�zuje?- Rozwi�zuje wi�kszo�� spraw.-Jak daleko musimy dotrze�, �eby by� bezpieczni? � spyta�a Conena.Rincewind zaryzykowa� spojrzenie za mur.- Interesuj�cy problem filozoficzny - stwierdzi�.� Dotar�em ju� daleko, anigdy nie by�em bezpieczny.Conena westchn�a i spojrza�a na pobliskiewysypisko gruzu.Popatrzy�a znowu.By�o w nim co� dziwnego i nie bardzo mog�aokre�li�, co to takiego,- Móg�bym na nich natrze� - zaproponowa� niepewnie Nijel.Spojrza� t�sknie naplecy Coneny.- Nic z tego nie b�dzie - odpar� Rincewind.- Przeciwko czarom nie skutkuje nicz wyj�tkiem silniejszych czarów.A jedynym, co mo�e pokona� silniejsze czary,s� jeszcze silniejsze czary.I zanim si� zorientujesz.- Fiu.- podpowiedzia� Nijel.- To ju� si� zdarza�o.Trwa�o tysi�ce lat, a� wreszcie.- Czy wiecie, co jest dziwnego w tej kupie gruzu? - wtr�ci�a Conena.Rincewind obejrza� si�.Zmru�y� oczy.- To znaczy oprócz nóg? � zapyta�.Kilka minut zaj�to im odkopanie szeryfa.Wci�� �ciska� butel�k� wina, ju�prawie pust�, i ci�gle mruga�, nie do ko�ca rozpozna�j�c swoich wybawców.- Mocny.- stwierdzi�.Po czym doda� z pewnym wysi�kiem: -.trunek z tegorocznika.Czu�em si�.- kontynuowa� -jakby ca�la okolica na mnie spad�a.- Bo spad�a - potwierdzi� Rincewind.- Aha.To wszystko t�umaczy.- Po kilku próbach Kreozot sku�pi� wzrok naConenie i kiwn�� si� do ty�u.- Co� podobnego.Zno�wu ta m�oda dama.Imponuj�ce.- Chwileczk�.- wtr�ci� Nijel.- Twoje w�osy.- powiedzia� szeryf, przechylaj�c si� na po�wrót do przodu -.s� jak.s� jak stado kóz pas�cych si� na zbo�czu Gebry.- Jedno s�owo.- Twoje piersi s� jak.jak.- Szeryf zako�ysa� si� z boku na bok i krótkim,smutnym spojrzeniem obrzuci� pust� butelk�.- S� jak zdobione klejnotami melonyw legendarnych ogrodach ju�trzenki.Conena szeroko otworzy�a oczy.- Naprawd�?- Nie.- odpar� szeryf- ma �adnych w�tpliwo�ci.Na pierw�szy rzut oka umiempozna� wysadzane klejnotami melony.Jak dwo�je ko�l�t, co pas� si� na ��ce przywodzie, s� twoje uda, które.- Ehem, przepraszam.- Nijel odchrz�kn�� z wyra�nie z�ymi zamiarami.Kreozot wychyli� si� w jego kierunku.- Hmm?- Tam, sk�d pochodz� - rzek� Nijel lodowato - nie zwracamy si� w ten sposób dodam.Conena westchn�a, gdy Nijel opieku�czo zas�oni� j� przed szeryfem.Niestety,pomy�la�a, to szczera prawda.- Co wi�cej � mówi� dalej, jak najmocniej wysuwaj�c podbródek, cho� ten wci��bardziej przypomina� do�ek w brodzie - my�l�.- Rzecz jest dyskusyjna - przerwa� mu Rincewind.- Przepraszam bardzo, ehm,panie, chcieliby�my si� st�d wydosta�.Nie znasz przypadkiem drogi?- Tysi�ce komnat - westchn�� szeryf-jest w tym pa�acu.Nie wychodzi�em st�d odlat.- Czkn��.- Od dziesi�cioleci.�onów.W�a�ciwie to nigdy nie wychodzi�em [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.