X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Prosz� tam stan�� - rozkaza�.Z trudem ukrywaj�c rozdra�nienie, Ben przywar� plecami do �ciany.Technikzmierzy� go, zaprowadzi� do laboratoryjnego zlewu, przekr�ci� d�wigni�, spodktórej wyp�yn�a bia�a ma�, i kaza� mu umy� r�ce.Myd�o by�o p�ynne, lecz jakbyziarniste, i pachnia�o lawend�.Kolejne stanowisko: technik rozprowadzi� nap�ytce czarny tusz i kaza� Benowi przytkn�� do niej d�onie, najpierw jedn�,potem drug�.D�ugimi, delikatnymi, wypiel�gnowanymi palcami chwyta� jego palce,lekko osusza� je na bibule, nast�pnie, jeden po drugim, przytyka� je staranniedo pokratkowanego formularza.Podczas gdy on pracowa�, Schmid wyszed� dos�siedniego pokoju, lecz szybko wróci�.Có�, panie Hartman - powiedzia�.- Niestety, nie ma nakazu.Co za niespodzianka - mrukn�� Ben.To dziwne, ale bardzo mu ul�y�o.Mimo to wiele pyta� pozostaje bez odpowiedzi.Za kilka dni przyjd� wynikitestów balistycznych z Wissenschaftlicher Dienst der Stadtpolizei Zurich, alewiemy ju�, �e pociski znalezione w Shopville to browning kaliber 7,65.To rodzaj amunicji?Amunicji, któr� mo�na strzela� z pistoletu znalezionego w pa�skim baga�u.Co� takiego - odrzek� ze sztucznym u�miechem Ben i nagle postanowi� zagra� znim inaczej: szczerze i otwarcie.- Niech pan pos�ucha.Nie ma w�tpliwo�ci, �epociski te wystrzelono z pistoletu, który nast�pnie mi podrzucono.Dlaczego niezbadacie moich r�k? Przecie� s� takie testy, prawda? Przekonacie si�, czystrzela�em z niego czy nie.Badania na obecno�� �ladów prochu.- Schmid potar� r�k� niewidzialnympatyczkiem higienicznym.- Ju� je przeprowadzili�my.- No i?- Nied�ugo przyjd� wyniki.Ale najpierw pana sfotografujemy.- Poza tym na pistolecie nie ma moich odcisków.- Dzi�ki Bogu, �e go wtedy niedotkn��em, pomy�la� Ben.Detektyw teatralnie wzruszy� ramionami.Odciski palców mo�na usun��.Ale �wiadkowie.�wiadkowie widzieli dobrze ubranego m�czyzn� w pa�skim wieku.By�o du�ezamieszanie, pi�cioro ludzi zgin�o, siedmioro jest ci�ko rannych.Twierdzipan, �e zabi� pan sprawc�.Idziemy tam i co? Nie ma cia�a.Mog�.Mog� to wyja�ni� - odpar� Ben, zdaj�c sobie spraw�, �e wyja�nieniezabrzmi zupe�nie nieprawdopodobnie.- Zw�oki zosta�y usuni�te, a pod�oga umyta.Cavanaugh musia� mie� wspólników.On chcia� pana zabi�, a oni mu pomagali.- Schmid przygl�da� mu si� z pos�pnymrozbawieniem.Na to wygl�da.Panie Hartman, nie przedstawi� pan �adnego motywu.Twierdzi pan, �e nie dosz�omi�dzy wami do �adnego zatargu.Nie rozumie pan - odrzek� spokojnie Ben.- Nie widzia�em tego faceta odpi�tnastu lat.Zadzwoni� telefon.Detektyw podniós� s�uchawk�.Schmid.Tak, jedn� chwileczk� - powiedzia� po angielsku i poda� s�uchawk�Benowi.Ben, staruchu, to ja, Howie.- S�ycha� go by�o tak dobrze, jakby dzwoni� zs�siedniego pokoju.- Mówi�e�, �e ten Cavanaugh pochodzi z Homer w sta nie NowyJork, tak?Tak, to ma�e miasteczko mi�dzy Syracuse i Binghamton.Jasne.I �e ko�czyli�cie razem Princeton, tak?Tak.No to pos�uchaj: Jimmy Cavanaugh nie istnieje.Tego faceta po prostu nie ma.Powiedz mi lepiej co�, czego nie wiem.- Gdyby� mia� dziur� w mózgu, ciebie te�by nie by�o, pomy�la� Ben.- Nie, nie, pos�uchaj.Ten facet nie istnieje i nigdy nie istnia�, kapujesz?Zwyczajnie go nie ma.Sprawdzi�em w spisie absolwentów Princeton.�aden JimmyCavanaugh tam nie studiowa�, przynajmniej nie za twoich czasów.W Homer te� niema �adnych Cavanaughów, nie ma ich w ca�ym hrabstwie.Ani w hrabstwie, ani wGeorgetown.Aha, przejrzeli�my te bazy danych.Gdyby istnia� kto�, kto pasujedo twego opisu, na pewno by�my go znale�li.Próbowali�my te� ka�dego mo�liwegowariantu pisowni, i nic.Nie masz poj�cia, jakie bazy, jakie komputery tu maj�.Ka�dy z nas zostawia za sob� jaki� �lad, ty i ja te�.Karty kredytowe, numerubezpieczenia socjalnego, wojsko i tak dalej.A ten facet nic, jakby w ogólenie istnia�.Dziwne, nie?- Musieli�cie pope�ni� jaki� b��d.Przecie� ja wiem, �e on ze mn� studiowa�.A mo�e tylko wydaje ci si�, �e wiesz.Paranoja, co?Bena zemdli�o.Je�li tak, niewiele nam to pomo�e.Fakt, ale b�d� próbowa� dalej.Masz numer mojej komórki?Ben od�o�y� s�uchawk�, ca�kiem oszo�omiony.- Panie Hartman - kontynuowa� Schmid - przyjecha� pan tu na urlop czy winteresach?Ben z trudem skupi� wzrok i odpowiedzia� najgrzeczniej, jak umia�.- Na urlop, ju� mówi�em.Mia�em kilka s�u�bowych spotka�, ale tylko dlatego, �eprzeje�d�a�em przez Zurych.- Jimmy Cavanaugh nigdy nie istnia�.Schmid splót� palce.- Ostatni raz by� pan w Szwajcarii cztery lata temu, prawda? Przyjecha� pan pozw�oki brata?Ben milcza�.Zala�a go fala wspomnie�.Telefon w �rodku nocy: to zawsze z�yznak.Spa� obok Karen, kole�anki z pracy, w swojej zapuszczonej nowojorskiejnorze.J�kn��, st�kn��, przetoczy� si� na bok i podniós� s�uchawk�.Ta chwilaodmieni�a jego �ycie.Kilka dni wcze�niej ma�a awionetka z Peterem za sterami roztrzaska�a si� ww�wozie w pobli�u Jeziora Czterech Kantonów.Awionetka by�a wynaj�ta i wdokumentach widnia�o nazwisko Bena jako najbli�szego krewnego.Identyfikacjazw�ok trwa�a bardzo d�ugo, jednak spraw� ostatecznie przes�dzi�a analizaporównawcza uz�bienia.W�adze szwajcarskie uzna�y to za wypadek.Ben zabra�brata do kraju - brata, a raczej to, co z niego zosta�o po eksplozji maszyny:szcz�tki zmie�ci�y si� w skrzyneczce niewiele wi�kszej od kartonowego pude�kana tort.W trakcie lotu powrotnego nie p�aka�.�zy pop�yn�y pó�niej, kiedy min�oparali�uj�ce odr�twienie.Na wie�� o �mierci syna ojciec upad� i zaniós� si�szlochem; przykuta do �ó�ka matka - ju� wtedy chorowa�a na raka - przera�liwiekrzykn�a.Tak - odrzek� cicho.- Wtedy by�em tu ostatni raz.Dziwne.Nie uderza pana to, �e ilekro� pan do nas przyje�d�a, zawsze towarzyszypanu �mier�?Do czego pan zmierza?Panie Hartman - powiedzia� Schmid oboj�tnie.- Nie s�dzi pan, �e istniejezwi�zek pomi�dzy �mierci� pa�skiego brata i tym, co si� dzisiaj sta�o?W komendzie g�ównej Stadtpolizei, szwajcarskiej policji w Bernie, pulchnakobieta w �rednim wieku poprawi�a ci�kie okulary w rogowej oprawie, zerkn�ana ekran komputerowego monitora i z zaskoczeniem stwierdzi�a, �e migocze na nimokienko komunikatu.Po kilku sekundach przypomnia�a sobie, co ma w takiejsytuacji zrobi�: si�gn�a po d�ugopis i szybko zapisa�a na karteczce nazwiskooraz nast�puj�cy po nim d�ugi ci�g cyfr.Potem zapuka�a do przeszklonych drzwiswego bezpo�redniego prze�o�onego.- Panie komendancie - zameldowa�a - na listach RIPOL-u uaktywni�o si� czyje�nazwisko.- RIPOL, Recherche Informations Policier, policyjne centruminformatyczne, gromadzi�o nazwiska, odciski palców, numery rejestracyjne orazmnóstwo innych danych, z których korzystali funkcjonariusze policji federalnej,kanto�skiej oraz miejscowej.Jej szef, czterdziestokilkuletni pedant, o którym mówiono, �e robi w policjizawrotn� karier�, wzi�� karteczk�, podzi�kowa� lojalnej sekretarce i szybko j�odprawi� [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.